Dwa i pół roku po dżihadystycznych atakach w Katalonii rośnie niezadowolenie z coraz większej liczby nieletnich migrantów z Maroka. Przybywa też informacji o błędach w polityce integracyjnej.
Długie kolejki przed bazyliką Sagrada Familia to efekt nie tyle rosnącej popularności jednej z największych atrakcji turystycznych Barcelony, ile zwiększonych środków ostrożności po zamachach z 17 i 18 sierpnia 2017 r., w których w stolicy Katalonii i w Cambrils zginęło 16 osób, a 120 zostało rannych, w większości zagranicznych turystów. Dodatkowi strażnicy oraz nowoczesne systemy wykrywaczy metali pojawiły się przy świątyni już kilka tygodni po ataku dwunastoosobowej grupy młodych Marokańczyków zamieszkałych głównie w katalońskim mieście Ripoll. Kierował nią powiązany z samozwańczym Państwem Islamskim imam Abdelbaki As-Satty.
NIEWYGODNA PRAWDA
Zamachy w Katalonii nasiliły niechęć do migrantów wyznania muzułmańskiego, docierających coraz liczniej do Hiszpanii. Dowodzi tego nie tylko poparcie dla antyimigranckiej partii Vox, ale i coraz liczniejsze ataki na ośrodki dla migrantów. Najwięcej z nich miało miejsce w Katalonii. Zdarzenia o charakterze ksenofobicznym i rasistowskim nie są chętnie ujawniane przez media głównego nurtu, lansujące hasła o rzekomej otwartości Hiszpanów na przybyszy. Przykładem jest lipcowy atak na ośrodek dla młodych uchodźców w El Masnou, w którym rannych zostało czterech nieletnich migrantów z Maroka, ich opiekun i ochroniarz. Według katalońskiego rządu, za aktem agresji stała „grupa aktywistów skrajnej prawicy”, z kolei według policji, głównym powodem ataku była zemsta za próbę gwałtu na mieszkance regionu. Miał się jej dopuścić jeden z podopiecznych placówki. Katalońska policja potwierdza, że krótko przed atakiem zatrzymała jednego z młodocianych migrantów podejrzanego o próbę agresji seksualnej wobec mieszkanki regionu podczas lokalnego festynu. Hiszpańskie media wskazują, że był to kolejny atak na ośrodek dla nieletnich przybyszów w Katalonii.
Za każdym razem schemat był podobny: napad na obiekt kilkudziesięcioosobowej grupy zamaskowanych mężczyzn i bicie podopiecznych oraz personelu. W Canet de Mar, gdzie doszło do kilku ataków na placówkę oraz licznych manifestacji przeciwko migrantom z Afryki Północnej, powołano nawet specjalną grupę roboczą do zbadania przyczyn niechęci lokalnej społeczności. We wnioskach z jednego ze spotkań napisano: „Częste kradzieże, włamania na posesje, a także próby gwałtów”. Pod koniec czerwca policja interweniowała, używając siły, kiedy grupa rezydentów próbowała samosądu na dwóch nieletnich Marokańczykach z ośrodka dla uchodźców, którzy kilka dni wcześniej zgwałcili młodą mieszkankę Canet de Mar. Przestępstwo sfilmowali telefonem komórkowym.
FIASKO INTEGRACJI
Komentatorzy dzienników „ABC” i „El Mundo” wskazują, że z roku na rok cierpliwość wobec napływających masowo Marokańczyków tracą też władze w Madrycie. Wskazują, że część z kilkunastu tysięcy nieletnich migrantów bez opieki jest już na liście MSZ Hiszpanii służącej ich deportacji do Rabatu. Wydalenie ich hamują jedynie władze Maroka, które jak dotąd nie wyraziły zgody na odbiór swoich obywateli.
Sukcesywnie rośnie też krytyka władz Hiszpanii przez samorządy. Część urzędników zarzuca władzom centralnym, że proponowane programy integracji mają niewielką skuteczność. Pedro Gonzalez, pedagog pracujący od blisko 30 lat z młodymi imigrantami w Katalonii, wskazuje, że problemem jest głównie brak koordynacji działań rządu w Madrycie z gminami. – Niechęć do imigrantów rośnie, i będzie rosnąć, jeśli wpierw nie poinformuje się lokalnej społeczności i nie przygotuje jej na przybycie młodocianych migrantów bez opieki. I nie jest ważne, skąd pochodzą: z Maroka czy z Finlandii – wyjaśnia, zaznaczając, że problemy z nieletnimi przybyszami z Afryki Północnej są wodą na młyn dla ludzi o przekonaniach rasistowskich.