Bł. Karol de Foucauld na początku swojego nawrócenia nie przestawał wołać w głębi serca: „Boże, jeśli istniejesz, spraw, abym Cię poznał”.
Takie pragnienie serca obecne jest dziś w wielu z nas. Chcemy zobaczyć Jezusa, odkryć Jego działanie w swoim życiu, a często czekamy na spektakularne cuda.
Pielgrzymi, którzy dziś w ewangelii przychodzą oddać pokłon Bogu, to Grecy proszący Filipa o możliwość ujrzenia Jezusa.
Wielu z nas miało okazję spotkać osoby, które opowiedziały o nas Bogu. Dużą część z nich znamy z imienia, a o niektórych nie zdajemy sobie sprawy. Być wdzięcznym za taką ich obecność w naszym życiu to ważna sprawa. Ktoś przedstawił nas Ojcu podczas chrztu, w czasie swojej prywatnej modlitwy, zamawiając w naszej intencji Mszę Świętą, ofiarowując cierpienie lub kolejny etap pielgrzymkowego szlaku.
Wiele duchowych i życiowych „sukcesów” można przypisać wstawiennictwu pobożnych i wpływowych chrześcijan. Sami też czasami spotykamy ludzi, którzy proszą nas, żebyśmy przedstawili ich Jezusowi: „powiedz o mnie Twojemu Bogu, pomódl się w mojej intencji”. Stajemy się, niczym Filip, pośrednikami ich trudnych spraw.
Słowo Boże przypomina dziś o przyjacielskim pośrednictwie, o tym, że nie jesteśmy sami, że można poprosić o pomoc i że samemu też można pomagać. Kiedy poznajemy Jezusa, poznajemy także siebie. Zaczynamy widzieć Jego oczami, odkrywamy Jego wolę. To powolny proces, który często przypomina ten opisany przez Zbawiciela: „Jeśli ziarno pszenicy, wpadłszy w ziemię, nie obumrze, zostanie samo jedno, ale jeśli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne”. Ksiądz Piotr Pawlukiewicz opisał i rozpropagował to w sentencji: „Jeśli umrzesz, zanim umrzesz, to nie umrzesz, kiedy umrzesz”.