Opowieść o uczcie z najpożywniejszego mięsa i z najwyborniejszych win musi działać na wyobraźnię każdego człowieka – zarówno konesera, jak też tego, który jest właśnie na diecie.
Sam Bóg jest gospodarzem wielkiego przyjęcia – przepełnionego świątecznym i radosnym czasem. Któż z nas nie marzy, aby znaleźć się na bankiecie dla VIP-ów? Przyjrzymy się naszym reakcjom na zaproszenie wysyłane do nas przez Boga.
Są goście, którzy wyraźnie się opierają, a wręcz próbują wymigać się od obowiązku wspólnego ucztowania. Jeden poszedł pracować, drugi – odpoczywać. Każdy ma jakąś wymówkę, zasłaniając się sprawami, obiektywnie rzecz biorąc, ważnymi i potrzebnymi. Podobnie jest z zapraszaniem nas na Eucharystię. To już nie jest indywidualna modlitwa w piżamie, w łóżku. To uczta Jezusa, uroczysty bankiet. Czy inne ważne sprawy w kalendarzu nie mogą zaczekać?
Mamy w rękawie uprzednio przygotowane wymówki: od tych najbardziej dziecinnych, aż po te najbardziej zdroworozsądkowe, które kończą się puentą: „co się ksiądz czepia, to moja sprawa, nie czuję takiej potrzeby”.
Tłumaczę to i młodszym (kandydatom do bierzmowania), i starszym (ich rodzicom), ponieważ dokonywanie właściwych wyborów to nie lada wyzwanie, wobec którego wiek nie zawsze odgrywa decydującą rolę. Kupowanie butów na jesień, odwiedziny dziadków, świętowanie urodzin, rodzinny wypad za miasto to sprawy bardzo ważne i wpływające na wzajemne więzi. Jednak uprzejmie proszę, aby nie działo się to akurat w niedzielę albo w drugą sobotę miesiąca, kiedy prowadzę katechezę dla młodych.
Pliniusz Młodszy, rzymski gubernator, napisał w 112 r. do cesarza Trajana list opisujący zwyczaje chrześcijan. Pisał w nim, że zwykli oni „gromadzić się zawsze tego samego dnia przed wschodem słońca i śpiewać razem hymn do Chrystusa, którego czczą jako boga”. To jedno z najstarszych świadectw mówiących o tym, że niedziela była dla chrześcijan dniem świętym, gdy zbierali się na Eucharystii.
Wymagało to od nich pokonania wielu prawdziwych trudności. To nie był dzień wolny od pracy, nieraz wybuchały rzymskie prześladowania (stąd Msza św. celebrowana była przed wschodem słońca). Dla Pliniusza, pogańskiego pisarza, sposób przeżywania niedzieli był cechą stylu życia chrześcijan.
W dawnych czasach, w 304 r., na terenach dzisiejszej Tunezji żyła grupa chrześcijan. W tajemnicy spotykali się na Eucharystii, ponieważ cesarz Dioklecjan pod groźbą kary śmierci zabronił Mszy św. Którejś niedzieli spotkali się w domu, by przeżyć Eucharystię. W pewnym momencie wkroczyli żołnierze, aresztowali i odprowadzili ich przed sąd. Chrześcijanom zadano pytanie: „Dlaczego złamaliście surowy zakaz cezara?”. Jeden z nich powiedział: „My nie możemy żyć, nie gromadząc się w niedzielę na Eucharystii. Zabrakłoby nam sił, aby zmagać się z codziennymi przeciwnościami i nie ulec”. To się nie mieściło w głowie rzymskiemu urzędnikowi.