Sławą nigdy nie dorównał Chopinowi, ale też i zupełnie mu na tym nie zależało. Nie chciał splendoru, chwały; chciał, by Polacy pokochali muzykę. I by znajdywali w niej – w trudnych czasach zaborów – polskość. Piątego maja świętujemy 200. rocznicę urodzin Stanisława Moniuszki.
Moniuszko zapisał się w historii polskiej muzyki głównie jako twórca popularnych pieśni oraz ojciec polskiej opery narodowej. Nazywany „drugim po Chopinie”, sam takich porównań bardzo nie lubił. Był człowiekiem niezwykłej skromności i pokory. W jednym ze swoich listów pisał: „że ktoś jest tyle głupi, żeby się mną po stracie Chopina mógł pocieszać, to nie moja wina, i nigdy siebie nie stawiałem obok jakiejkolwiek uprawionej znakomitości europejskiej”. Bo też i takie porównania można uznać za bezzasadne.
Muzyczny pozytywista
Moniuszko bowiem poświęcił się niemal całkowicie idei umuzycznienia Polaków i podtrzymania narodowego ducha pod zaborami. Łukasz Borowicz, znakomity polski dyrygent, promotor twórczości Stanisława Moniuszki, uważa, że „kluczowym dla zrozumienia dorobku Moniuszki jest pojęcie pozytywizmu. O ile w literaturze zostało ono jasno sprecyzowane i nazwane, o tyle w muzyce określenie to nie funkcjonuje. Działanie pozytywistyczne w obszarze muzyki polegało właśnie na umuzykalnieniu polskiego odbiorcy”.
– Moniuszko nie tworzył, by być znany w całej Europie, w Paryżu czy Barcelonie. On chciał, by Polacy zaczęli śpiewać. Żeby śpiewali polskie pieśni w swoich domach, z rodzinami. Melodie były zatem stosunkowo proste, również akompaniament fortepianowy niezbyt skomplikowany – mówi dyrygent – a nieszczęście polega na porównaniu z wielką twórczością pieśniową innych słynnych kompozytorów: wtedy twórczość Moniuszki traci, gdyż miała zupełnie inną rolę i charakter.
Moniuszko stworzył ponad trzysta pieśni zebranych w dwunastu tomach „Śpiewników domowych”. „Domowych” – bo rosyjska cenzura nie dopuszczała słowa „narodowy”. Pierwszy tom nosił jeszcze znamiona większych ambicji artystycznych kompozytora. Spotkał się jednak z trudnościami w odbiorze. Ich wyraz znaleźć można w recenzji (skądinąd bardzo pochlebnej), którą wystawił pierwszemu śpiewnikowi Józef Ignacy Kraszewski, autor słów kilku pieśni. Napisał: „prosilibyśmy tylko szanownego kompozytora, aby mając wzgląd na przyszłą i pożądaną popularność swych śpiewów, uczynił je w miarę możności przystępnymi dla ogółu u nas mało usposobionego i niechętnie walczącego z najmniejszą trudnością. (…) Stopniowo, później, będzie się mógł, oswoiwszy swoich czytelników, podnieść do trudniejszych kompozycji”.