Dyrektor teatru, Zdzisław Jaskuła, twierdzi w rozmowie z „Idziemy”, że sprawa nie ma charakteru ideologicznego. – Poszło o niezgodne z zawodowymi standardami zachowanie – mówi. Podkreśla, że aktor nie musiał zgłaszać się do udziału w lekturze tekstu. – Mamy w teatrze kodeks etyczny, który mówi, że aktor może się wycofać z takiego działania. Ale jeśli przyjmuje zobowiązanie, a potem się wycofuje, to jest to naruszenie standardów – wyjaśnia. – Mógł powiedzieć wcześniej kolegom, bo znał ten tekst. Mógł zasiąść na widowni, gwizdać i rzucać pomidorami, jak widz. Ale zerwał przedstawienie – opisuje Jaskuła.
Marek Cichucki jest przekonany, że swoją postawą wpisał się w całość wydarzeń. – Akcja związana z „Golgota Picnic” miała być manifestacją w obronie wolności wypowiedzi. Skorzystałem z tego prawa, stając w obronie jakości artystycznej – przekonuje w rozmowie z „Idziemy”. – To jest tekst bełkotliwy, miałki. Podobnego zdania jest wielu kolegów, ale nie mówią tego głośno. Szkoda, bo przecież różnorodność czyni nas bogatymi – dodaje. – Słyszę zarzuty, że postąpiłem niezgodnie z kodeksem etycznym. A gdzie jest etyka osób prowadzących instytucje kultury? Dlaczego wspierają coś, czego nie znają? – pyta Cichucki.
Wiceprezydent Łodzi Agnieszka Nowak odpowiadająca za placówki kultury mówi „Idziemy”, że rozmawiała o sytuacji zarówno z dyrektorem Jaskułą, jak i z Cichuckim. – Każdy ma swoje racje. Z mojego punktu widzenia źle się dzieje, jeżeli w takiej sytuacji zwalnia się ludzi. Bardzo bym chciała, żeby panowie doszli do porozumienia – przyznaje.
– Odwołam się do Sądu Pracy – deklaruje aktor. Z profesjonalnym przygotowaniem pozwu nie będzie miał problemu, bo już zgłosiło się do niego kilka warszawskich kancelarii, które chcą go reprezentować pro bono.
Cichucki nie jest łagodnym barankiem. Przeciwnie – znany jest z niepokornych wystąpień. Gdy Jerzy Kropiwnicki mianował dyrektorem Teatru Nowego Grzegorza Królikiewicza, był jednym z liderów protestu. – Pamiętam, że podczas jakiegoś spotkania bardzo mnie prowokował – wspomina były prezydent Łodzi Jerzy Kropiwnicki.
– Rzeczywiście tak było. Dzisiaj wstyd mi, że przeciwnicy Kropiwnickiego użyli nas wtedy do tego, żeby zdobyć władzę i przejąć instytucje kultury w mieście. Czuję się jak zmanipulowane narzędzie – mówi aktor.
Kilka lat później Cichucki wypowiadał się głośno w sprawie zwolnienia z Teatru Nowego Zbigniewa Brzozy. – Obecna sytuacja jest kontynuacją tamtych wydarzeń – ocenia.
Kropiwnicki broni dzisiaj Cichuckiego. Na blogu napisał o nim jako o „wybitnym aktorze sceny łódzkiej”. W rozmowie z „Idziemy” podkreśla, że przeszłość nie ma tu nic do rzeczy, a decyzję Jaskuły ocenia jako skandaliczną. – Do tej pory cała akcja związana z czytaniem sztuki „Golgota Picnic” była prezentowana jako rodzaj spontanicznego i niezależnego protestu społecznego. W momencie, gdy dyrektor Jaskuła za brak udziału zwalnia jednego z aktorów, staje się jasne, że chodziło o rodzaj wspólnej akcji dyrektorów teatrów, a pracownicy podlegali rygorom związanym z ich zatrudnieniem. To nowa okoliczność i skandal – mówi Kropiwnicki.
– Marek Cichucki jest aktorem trudnym w pracy i zdarzało się, że musiałem go upominać. To, że porzucił swoje zadanie, ogłupiałych kolegów i publiczność, jest bardzo nieprofesjonalne – mówi Jaskuła. Aktor ripostuje: – Moje pozostanie tam nie przysporzyłoby mądrości kolegom. Ogłupiłoby również i mnie. I rzeczywiście, jestem aktorem wymagającym – oczekuję wyjaśnienia sytuacji, w jakiej mam znaleźć się na scenie, kontekstu, sensu, potrzeby tej realizacji. W tym przypadku walczyłem o sens – podkreśla. – Zachęcam Państwa do zapoznania się z moim monodramem „Belfer” – będzie wiadomo, o czym mówię. Zdaje się zresztą, że teraz będę grał ten monodram w ramach teatru domowego. Mogą mnie państwo zaprosić – uśmiecha się Cichucki.
![]() | fot. Radio Plus Łódź (100,4 FM) |