Hubert Hurkacz rozbudził nadzieje na tenisowe sukcesy.
Był marzec 2016 r., gdy do Gdańska na mecz tenisowego Pucharu Davisa przyjechała reprezentacja Argentyny. Polacy faworytami nie byli, tym bardziej, że musieli sobie radzić bez kontuzjowanego Jerzego Janowicza. W jego miejsce do drużyny został powołany Hubert Hurkacz, dziewiętnastolatek. Reprezentacji nie zbawił, ale… pokazał charakter. W pojedynku z Leonardem Mayerem nie miał wiele do powiedzenia. Za to na zakończenie rywalizacji, gdy rywale byli już pewni wygranej, poradził sobie z Renzem Oliviem, który wtedy był notowany w rankingu ponad 400 miejsc wyżej od młodego Polaka. Hurkacz po zaciętej walce zwyciężył, a po drodze do tego małego sukcesu obronił aż pięć meczboli!
Od tamtej pory minęły trzy lata i dziś chyba nikt już nie ma wątpliwości, że urodzony we Wrocławiu sportowiec nie przespał tego czasu. Jego nazwisko trafiło obecnie na listę tych najbardziej gorących w światowym tenisie. I ta temperatura będzie jeszcze rosła. Już w ubiegłym roku Polak był nominowany do nagrody ATP w kategorii „Odkrycie roku”. Tytuł otrzymał Alex de Minaur. Australijczyk jest coraz bliżej czołowej dwudziestki światowego rankingu, ale Hurkacz kroczy bardzo podobną ścieżką i niewykluczone, że wkrótce będzie deptał po piętach rywalowi z antypodów.
Z rozmów przeprowadzonych ze znawcami i miłośnikami tenisa wynika jedno. Hubert Hurkacz ma podstawy – bardzo solidne podstawy – by stać się najlepszym polskim tenisistą w nadchodzących latach XXI w. I nie chodzi tylko o same wyniki i awanse do kolejnych rund poszczególnych turniejów. Ten chłopak ma warunki, nie brak mu motywacji. Ale najważniejsze, co posiada – to głowa. Tam wiele sukcesów ma swój początek, ale to właśnie także tam może zadziać się tak, że największy nawet talent zostanie zmarnowany.
Na to zwraca też uwagę Michał Lewandowski, komentator TVP Sport. Nie ma wątpliwości, że Hurkacz przekroczył już ważne granice i bariery mentalne. Przy okazji komentator stara się jednak tonować nastroje „O prawdziwej powtarzalności można mówić dopiero po roku czy dwóch takich rezultatów. Nieraz historia pokazywała, że pojawiali się tacy zawodnicy, którzy zachodzili wysoko, a później gdzieś ginęli. (…) Wiadomo, im dalej w las, tym trudniej pokonywać kolejne szczeble rankingowe” – podkreśla Lewandowski. I ja pod tym apelem się podpisuję. Hubert Hurkacz rozbudził we mnie nadzieje na tenisowe sukcesy, ale ciesząc się z jego pierwszych poważnych dokonań, spokojnie, bez ciśnienia czekam na więcej.