Bogactwo muzyczne, poetyckie, a zarazem teologiczne polskich kolęd jest przeogromne – mówił Jan Paweł II. I przez całe życie kultywował zwyczaj wspólnego kolędowania.
„Kolędy nie tylko należą do naszej historii; kolędy poniekąd tworzą naszą historię narodową i chrześcijańską” – podkreślał papież Polak, zachęcając do rozmyślania nad ich treścią i odnajdywania w nich prawdy o miłości Boga.
Jan Paweł II zapraszał na wspólne śpiewanie kolęd w okresie świątecznym liczne grupy. Kiedy ks. Paweł Ptasznik przyjechał na studia do Rzymu, po raz pierwszy spotkał się z papieżem właśnie na kolędowaniu. Każdy z zaproszonych miał okazję się przedstawić, a Jan Paweł II wypytywał się, skąd pochodzi, co studiuje. „Atmosfera była bardzo rodzinna, zwykle to się wiązało też z tym, że papież dawał nam drobne prezenty. Na spotkaniach kolędowych, to było zwykle wieczorem, wszyscy zasiadali wokół choinki i śpiewaliśmy, a papież śpiewał z nami. (...) bardzo lubił te spotkania, tę atmosferę Bożego Narodzenia, i to zostało mu właściwie do końca” – wspominał ks. Ptasznik, późniejszy pracownik Kurii Rzymskiej.
Takich spotkań Jan Paweł II odbywał bardzo wiele. Była to kontynuacja zwyczaju, który rozpoczął długo przed wyborem na Stolicę Piotrową.
Jako metropolita krakowski Karol Wojtyła zapraszał Środowisko (zaprzyjaźnione grono studentów, a potem rodzin, dla których był duszpasterzem) oraz inne grupy na kolędowanie do domu biskupów przy ul. Franciszkańskiej 3. Świąteczne śpiewanie odbywało się również w innych miejscach, np. w domu państwa Ciesielskich w drugi dzień świąt czy u państwa Poźniaków. „Myśmy kolędowali do upadłego, wszystkie zwrotki wyśpiewując do końca. On to szalenie lubił, tak że był u nas co roku w zimie w okresie kolędowym” – wspomina Maria Poźniak.
Śp. ks. Mieczysław Turek miał okazję towarzyszyć przyszłemu papieżowi w tych spotkaniach: „Wiedział, że ja też lubię śpiewać kolędy, grałem na skrzypcach. Czasem dzwonił do mnie, żebym był gotowy, przyjedzie do mnie autem i pojedziemy na kolędy” – opowiadał.
Zofia Cierniakówna, jedna z członkiń chórku założonego jeszcze przez ks. Karola Wojtyłę przy parafii św. Floriana w Krakowie, wspomina: „Zawsze zapraszałyśmy go na nasze kolędowanie, w prywatnych domach chórzystek. I nie było roku, żeby nie przyszedł. Jako ksiądz, jako biskup, jako arcybiskup, jako kardynał”. Już w tamtych czasach lubił śpiewać drugim głosem i układać wymyślane na poczekaniu zwrotki odnoszące się do sytuacji czy uczestników spotkania, szczególnie na melodię góralskiej pastorałki „Oj, Maluśki, Maluśki”. Dla członkiń chórku zaśpiewał kilka improwizowanych zwrotek, które sprawiły, że chórek zaczął spotykać się częściej. Ostatnia zwrotka brzmiała:
A za to że tak rzadko śpiwa
i zbira się ten chórek,
Ty im, Panie Jezusie,
zrób porządną burę.
Zwyczaj kolędowania nie zaniknął, gdy kard. Wojtyła, nazywany w Środowisku „Wujkiem”, został wybrany na papieża. „Jak Wujek już był w Watykanie, to czasem udawało się nawiązać połączenie telefoniczne i śpiewaliśmy mu jeszcze do telefonu, a i on też czasem śpiewał z nami przez telefon” – wspomina Ewa Wisłocka.
Stanisław Rybicki poznał przyszłą żonę właśnie w czasie kolędowania ze Środowiskiem. Później państwo Rybiccy kontynuowali ten zwyczaj. Niedługo przed śmiercią papieża kolędowali wspólnie „na odległość”. „Zatelefonowaliśmy do Wujka, czy możemy razem zaśpiewać. Wujek tam śpiewał kolędy, my tu, i to było nasze ostatnie wspólne śpiewanie” – wspomina Stanisław Rybicki.
Powyższe wspomnienia dotyczą zaledwie niektórych z licznych spotkań kolędowych, które odbywał bp Wojtyła, a później Jan Paweł II. Za jego ulubioną kolędę, a właściwie pastorałkę, jest uważana „Oj, Maluśki, Maluśki”. Natomiast w swoich homiliach i przemówieniach nawiązywał on szczególnie do kolędy „Bóg się rodzi”, niosącej głęboką treść teologiczną. Tak mówił 23 grudnia 1996 r. do Polaków:
„Bóg się rodzi, moc truchleje,
Pan niebiosów obnażony!
Ogień krzepnie, blask ciemnieje,
ma granice Nieskończony.
W tych słowach poeta ujął tajemnicę wcielenia Syna Bożego. Operując kontrastami, wyraził to, co jest istotne dla tej tajemnicy: oto Bóg nieskończony, przyjmując naturę ludzką, przyjął równocześnie to ograniczenie, skończoność, jaka właściwa jest stworzeniu”.
Zakończył tamto przemówienie życzeniami, które pozostają aktualne również dziś: „Łamiąc się dzisiaj z wami opłatkiem wigilijnym, życzę, abyście wszyscy, drodzy rodacy, czy w kraju, czy tu w Rzymie, czy gdziekolwiek na świecie – śpiewali kolędy”.