„To jest ten winowajca, który mnie tutaj przywiózł i zostawił” – żartował Jan Paweł II. Brat Marian Markiewicz był rzymskim kierowcą kard. Wojtyły. Zawiózł go na konklawe.
Brat Marian Markiewicz ze Zgromadzenia Braci Serca Jezusowego, dziś 65-letni, prezentuje album z mnóstwem zdjęć z czasów rzymskich i z pielgrzymek do Polski, z rozpromienionym Janem Pawłem II. – Miałem poczucie, jakbym był obok starszego brata i oczywiście świętego człowieka. Wspomnień jest co nie miara – opowiada.
Windy nie będzie
Kardynał Karol Wojtyła w latach 70. często przyjeżdżał do Watykanu. Zatrzymywał się wtedy w Polskim Kolegium Papieskim. Rektorem był ks. Józef Michalik, późniejszy arcybiskup i przewodniczący episkopatu. Mieszkali tam księża studenci, zatrzymywali się biskupi. – W styczniu 1977 r. zostałem powołany do pracy w Kolegium. Byłem do dyspozycji kard. Wojtyły, już z lotniska woziłem go na spotkania, do kongregacji, na uniwersytety z wykładami, znany był też jako rekolekcjonista. Nigdy nie marnował czasu, w samochodzie podczas jazdy czytał, a kiedy staliśmy w korkach, notował, rozkładając kartki na teczce. Razem z ks. Stanisławem Dziwiszem jeździliśmy na uroczystości na Monte Cassino czy do ulubionego sanktuarium w Mentorelli w górach. Kilka kilometrów przed sanktuarium zatrzymywaliśmy się, kardynał wysiadał i dalej szedł pieszo. W gorących miesiącach jeździliśmy nad morze lub na basen do ojców werbistów. Kardynał świetnie pływał, musiałem się nieźle napracować, żeby go dogonić – opowiada brat Marian.
Kiedy 6 sierpnia 1978 r. zmarł Paweł VI, do Rzymu przyjechali kardynałowie z całego świata. – Codziennie woziłem kard. Wojtyłę na Watykan, potem wracaliśmy na kolację do Kolegium Polskiego. Któregoś dnia kard. Wojtyła zaprosił na kolację czterech kardynałów. Miałem za zadanie obsługę głównego stołu, kard. Wojtyła siedział naprzeciwko kard. Lucianiego, późniejszego Jana Pawła I – opowiada brat Marian. Czy ktoś mógł wtedy przypuszczać, że spotkało się dwóch papieży?
– Przyszedł dzień rozpoczęcia konklawe, mieliśmy zawieźć walizki kard. Wojtyły do Pałacu Apostolskiego. Podpytywaliśmy, czy zostanie papieżem. Uśmiechał się i mówił: „Duch Święty wskaże”, a do rektora zażartował: „Józiu, jeśli zostanę papieżem, to ufunduję windę w kolegium”. Bo kaplica była na drugim piętrze – wyjaśnia brat Marian.
Przed konklawe kardynałowie tradycyjnie losowali pokoje w Pałacu Apostolskim. Jak się potem okazało, kard. Wojtyła otrzymał pokój w prawej części budynku, poniżej miejsca, gdzie obecnie znajduje się mozaika Najświętszej Maryi Panny Mater Ecclesiae. Po wyborze Jana Pawła I i powrocie z konklawe kard. Wojtyła, nawiązując do obiecanej windy, skomentował: „Wybacz Józiu, żem się tak licho spisał”.
A ostrzygłbyś mnie, Marianku?
Nagła śmierć Jana Pawła I po 33 dniach pontyfikatu zaskoczyła wszystkich. Kardynałowie przybyli na kolejne konklawe. – Kardynała Wojtyłę z trudnością rozpoznałem na lotnisku. Był inny niż zwykle, zamyślony, skupiony. Przypuszczam, że mogła mieć na to wpływ nagła ciężka choroba bp. Andrzeja Deskura, z którym byli zaprzyjaźnieni – opowiada brat Marian. – Pamiętam, 13 października, kiedy wróciłem do kolegium z zakupami, dowiedziałem się, że kard. Wojtyła wyjechał pośpiesznie do Watykanu. Bp Deskur trafił do szpitala. Widziałem ich serdeczne, przyjacielskie relacje. U bp. Deskura mieliśmy „bazę postojową”, chodziliśmy tam na kawę, a bp. Deskur żartował: „Te ciastka z glancem to najlepsze są na odchudzanie”. Wieczorem tego dnia byliśmy na wieczornej Mszy Świętej w bazylice św. Piotra w intencji wyboru papieża – wspomina brat Marian.
– Z kard. Wojtyłą gwarzyliśmy po góralsku, choć ja góralem nie jestem. Tego wieczoru, 13 października 1978 r., kardynał zagadnął: „A ostrzygłbyś mnie, Marianku?” – bo miałem fryzjerskie przyrządy. Coś mnie tknęło, żeby zachować ścięte włosy. Do dziś przechowuję je jak relikwię, choć większą część już rozdałem. Następnego dnia po obiedzie pojechaliśmy do kliniki Gemelli, gdzie przebywał sparaliżowany bp Deskur. Kardynał rozmawiał z lekarzami o stanie jego zdrowia – opowiada brat Marian. – I stamtąd udaliśmy się do Watykanu. W mieszkaniu bp. Deskura kard. Wojtyła trzymał swoje szaty, gdzie też przebrał się w strój kardynalski. Stąd, z Palazzo San Carlo, pojechaliśmy wraz z ks. Dziwiszem pod bramę konklawe. Ten moment, kiedy razem żegnamy kard. Wojtyłę, zarejestrowała telewizja francuska. Kadry zostały wykorzystane w filmie Krzysztofa Zanussiego o papieżu Polaku „Z dalekiego kraju”. Jak się potem okazało, kard. Wojtyła wylosował pokój tylko sklepieniem oddzielony od apartamentów papieskich. Od tego czasu wszyscy oczekiwali na biały dym nad Watykanem. Pojawił się 16 października o godz. 18. Wszyscy ruszyli na plac św. Piotra.
– Nasze Kolegium odległe jest o sześć kilometrów od placu. Pomyślałem, że nie zdążę dotrzeć na wystąpienie papieskie, więc oglądałem relację w TV – mówi brat Marian. – Kiedy usłyszałem: „cardinale Carlo…”, wiedziałem że dalej będzie „Wojtyła”. Z radości chwyciłem wpół stojącego obok ks. Ryszarda Ziomka i obiegłem wokół salę. Za chwilę przeżyliśmy w Kolegium najazd dziennikarzy z całego świata, którzy chcieli dowiedzieć się wszystkiego o polskim papieżu.