Po 50 latach istnienia Wspólnota Chemin Neuf liczy 2,5 tys. członków i jest obecna w 80 diecezjach w 33 krajach. W Polsce działa od 1996 r. Ma 112 członków, w tym 15 osób konsekrowanych i wiele małżeństw.
fot. arch. prywatnePoczątek był niepozorny. „Trwali oni w nauce apostołów i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach”. Zainspirowany tym fragmentem Dziejów Apostolskich jezuita o. Laurent Fabre w 1973 r. powołał do życia pierwszą fraternię. Siedmiu młodych ludzi stanu wolnego rozpoczęło wspólne życie w Lyonie przy ulicy Montée du Chemin Neuf 49. Odkrywali powołanie do dzielenia się dobrami i braterskiego poddania w codzienności, której rytm wytyczały: modlitwa, przyjmowanie osób z zewnątrz i świadectwo wiary. Tak powstała Wspólnota Chemin Neuf – co po francusku znaczy Nowa Droga – która wyróżniała się ekumenicznym charakterem.
W naszym kraju Chemin Neuf prowadzi działalność formacyjną i ewangelizacyjną dla różnych grup wiekowych i zawodowych, dla małżeństw (m.in. sesje Kana), rekolekcje w ciszy, wieczory uwielbienia. We wspólnocie są osoby świeckie i konsekrowane nie tylko z Polski, ale także z Francji, Węgier, Rosji, Ukrainy, Czech i Słowacji. Biskupi diecezji warszawsko-praskiej powierzyli wspólnocie dwie parafie: w Wesołej i Mistowie. Oprócz tego wspólnota prowadzi dwa akademiki: w Łodzi i Lublinie.
POD WSPÓLNYM DACHEM
Zaangażować się można na dwa sposoby: przez fraternię dzielnicy lub fraternię życia. W drugim przypadku członkowie, którymi są świeccy, kapłani, celibatariusze, małżeństwa, katolicy, protestanci, prawosławni i anglikanie, decydują się na życie pod jednym dachem. Dzieląc ze sobą dom, rezygnują z pracy zawodowej, oddając się wyłącznie służbie na rzecz wspólnoty.
– Do wstąpienia do Chemin Neuf pociągnęły nas ludzkie więzi – mówią Joanna i Karol Mędrzyccy. O dołączeniu do wspólnoty pomyśleli 13 lat temu, gdy abp Henryk Hoser SAC ich ówczesną parafię Opatrzności Bożej w Warszawie-Wesołej powierzył pod opiekę Chemin Neuf. – Księża i siostry zakonne, z którymi zaczęliśmy spotykać się na gruncie prywatnym, urzekli nas prostotą – wspomina Karol. – Postanowiliśmy bardziej zaangażować się w życie parafialne. Przygotowywaliśmy młodzież do bierzmowania, głosiliśmy świadectwa, prowadziliśmy rekolekcje dla małżeństw. – Wyjście z ewangelizacją na zewnątrz przysparzało mi sporo stresu – dodaje Joanna. – Jednak radość i spełnienie, jakie się w nas pojawiały, mówiły same za siebie – mówi Joanna.
Momentem przełomowym był udział małżonków, wówczas z dwojgiem małych dzieci, w dwuletniej formacji Emaus, podczas której poznali duchowość ignacjańską i… żywego Jezusa. Stanęli przed decyzją o wyjeździe na kilkumiesięczną formację do Hiszpanii. Długo się wahali: pobyt za granicą był kosztowny i wiązał się z przerwaniem pracy zawodowej oraz kupnem nowego samochodu. Obawiali się też reakcji rodziców, z którymi wspólnie prowadzili firmę. Ci zaś nie tylko zaakceptowali „szalony” pomysł, ale też obiecali zająć się firmą do czasu ich powrotu. Tuż przed wyjazdem przedsiębiorstwo przyniosło niespodziewanie wysoki dochód, dzięki któremu mogli opłacić pobyt, a tata Joanny zaproponował, że sfinansuje kupno samochodu; pieniądze będą mogli oddać po powrocie.
TRUDNE POCZĄTKI
Życie w hiszpańskim opactwie dzielili ze 150 osobami 26 narodowości. – Ze względu na inny język, kulturę, styl życia nie było łatwe, ale dawało poczucie jedności. Jeszcze mocniej zapragnęliśmy stać się częścią wspólnoty – wspomina Karol. Stanęli przed wyborem: wrócić do Polski czy funkcjonować we fraterni życia w Abbaye de Melleray, opactwie pocysterskim we Francji? Zostawić pracę? Jak powiedzieć o tym rodzinie? I co z barierą językową? Wątpliwości kłębiły się w ich głowach. Jednak ponownie Boże wezwanie okazało się silniejsze.
Pół roku później rozpoczęli nowe życie we Francji. Różniło się od tego, do którego byli przyzwyczajeni. Pracowali wyłącznie dla wspólnoty, a pieniądze na bieżące potrzeby: szkołę, leki czy kosmetyki, podobnie jak pozostałym mieszkańcom opactwa, zapewniała im wspólnota. – Wspólny budżet pomagał, w myśl wspólnotowej zasady o upraszczaniu życia, rozsądnie planować wydatki – mówi Joanna. – Mimo że obecnie nie funkcjonujemy we fraterni życia, oszczędna postawa została nam do dzisiaj.
Na powrót do Polski po sześciu latach zdecydowali się ze względu na dzieci. Zależało im, by nie traciły kontaktu z krajem ojczystym. Pragnęli towarzyszyć im w dorastaniu, a jednocześnie nie tracić możliwości opieki nad starzejącymi się rodzicami. Wspólnota wsparła ich decyzję. Wsiadając do samochodu, nie wiedzieli, gdzie będą mieszkać i pracować. – Dla Asi to było zbyt wiele – wspomina Karol – więc poprosiła Pana Boga o interwencję. Zanim zdążyliśmy dojechać do Polski, zadzwoniono do mnie z propozycją pracy w korporacji na stanowisku, które wymagało znajomości języka francuskiego. Najwidoczniej – śmieje się – u Boga żadne życiowe doświadczenie się nie marnuje. A we Francji nauczyłem się nie tylko języka, ale też pracy w zespole i kompetencji miękkich, które bardzo mi się przydały.
PLUSY RÓŻNORODNOŚCI
W ramach fraterni dzielnicy, w której obecnie przestają, spotykają się raz w tygodniu z kilkoma braćmi i siostrami: księdzem, zakonnicą, osobą samotną i dwoma małżeństwami. Jedzą razem kolację, modlą się, dzielą Słowem i życiem. – Na różnorodności korzystamy wszyscy – mówi Joanna. – Celibatariusze mobilizują nas do większej troski o modlitwę i życie duchowe, my przypominamy im o sprawach doczesnych. I tak niesiemy jedni drugich.
– Odmienność bywa przyczyną tarć i niezrozumienia, jednak znacznie więcej generuje radości – mówi ks. Jacek Mleczko, odpowiedzialny za Chemin Neuf w Polsce. Wstąpił do wspólnoty 19 lat temu, po tym, jak w 2005 r., będąc na trzecim roku seminarium, spędził pół roku w domu przy parafii Opatrzności Bożej w Warszawie-Wesołej. – Dni upływały mi na modlitwie i wypełnianiu prozaicznych obowiązków – wspomina. – Najważniejsza była możliwość przeżywania codzienności z ludźmi różnych stanów. I konfrontacja z mnogością spojrzeń i wrażliwości. Zobaczyłem, jak bardzo byłem wobec innych nieufny. Życie wspólnotowe pozwoliło mi odnowić postawę zaufania.
Z Wesołej pojechał do Francji na rekolekcje ignacjańskie. Kolejnym etapem była formacja w opactwie Hautecombe. Po rocznym pobycie we Francji wystąpił z seminarium w Paradyżu i wstąpił do Chemin Neuf. Święcenia przyjął w Lyonie.
– Odzwierciedleniem różnorodności Ciała Chrystusa, której tak mocno we wspólnocie doświadczam, jest jej międzynarodowość – mówi ks. Mleczko. Na misji w Berlinie we fraterni mieszkał z siostrą luteranką. – Inne spojrzenie, język i sposób myślenia nigdy nie były przyczyną budowania wzajemnego dystansu. Wręcz przeciwnie, potrafiłem zachwycić się ewangelicką muzyką i autorami duchowymi. Jednak ekumeniczność i wymiana darów nie byłyby możliwe bez formacji – podkreśla. – Podobnie jak synodalność i współodpowiedzialność, na które kładzie się dziś w Kościele szczególny nacisk. A na tym właśnie Chemin Neuf opiera swoje dążenie do budowania jedności.
W tym kontekście wyjątkowego znaczenia nabierają słowa modlitwy, którą każdego dnia zobowiązany jest odmawiać każdy członek wspólnoty: „Panie Jezu, który modliłeś się, aby wszyscy byli jedno, prosimy cię o jedność chrześcijan taką, jakiej Ty chcesz, poprzez środki, jakie Ty wybierasz. Niech Twój Duch Święty da nam doświadczyć cierpienia podziałów, zobaczyć nasz grzech i mieć nadzieję ponad wszelką nadzieję”.