Z ks. prof. Andrzejem Filaberem, konsultorem Podkomisji Muzyki Kościelnej KEP, rozmawia Irena Świerdzewska - Muzyka w liturgii ma być wykonywana wyłącznie na żywo. A schola i chór nie mogą zastępować śpiewu ludu.
fot. BP KEP
Czy w liturgii potrzebna jest muzyka?
Termin „oprawa” sugeruje, że jest ona czymś zewnętrznym – dodatkiem, jak rama przy obrazie. Natomiast muzyka w liturgii nie jest oprawą, jest celebracją. My „śpiewamy liturgię”. Dokumenty Kościoła mocno podkreślają, że muzyka przewyższa inne sztuki, jeśli chodzi o jej rolę w liturgii. Wspaniały obraz w ołtarzu, gdzie celebrowana jest Eucharystia, ozdobny pozłacany kielich, haftowane ręcznie szaty liturgiczne pozostają dla piękna celebracji ważnym, ale zewnętrznym elementem. Natomiast muzyka jest integralnie związana z samym przebiegiem liturgii – nie oprawiamy liturgii, ale ją śpiewamy, celebrujemy.
Jeśli w parafii nie ma organisty, to czy można muzykę i śpiewy odtwarzać z jakiegoś urządzenia?
Instrukcja Konferencji Episkopatu Polski o Muzyce Kościelnej z 2017 r. w paragrafie 40 wyraźnie określa, że muzyka w liturgii ma być wykonywana wyłącznie na żywo: „Niedopuszczalne jest stosowanie tzw. automatycznych organistów. Muzyka odtwarzana elektronicznie nie może zastępować gry na instrumentach lub śpiewu zgromadzonych. Może ona jednak, poza celebracją, pomagać w tworzeniu klimatu sacrum we wnętrzu kościoła. Odtwarzanie jej wówczas powinno być czynione z właściwym umiarem, by świątynia pozostawała przede wszystkim miejscem modlitewnego milczenia”.
Czyli muzyka i śpiew to zadanie wyłącznie dla organisty, scholi i chóru?
Schola i chór nie mogą zastępować śpiewu ludu, na pierwszym miejscu stawiamy śpiew całego zgromadzenia albo śpiewy dialogowane, głównie te z celebransem, ale też ze scholą. Cieszę się, że takie kompozycje coraz częściej pojawiają się w liturgii. Podkreślę: liturgię celebruje całe zgromadzenie. Jest ona darem Kościoła, w którym my mamy odnaleźć się na właściwym sobie poziomie. Liturgia nie jest spektaklem reżyserowanym według ludzkiego scenariusza, czy to przez celebrującego kapłana, czy przez dyrygenta chóru. Wierni nie są podczas liturgii widzami.
Ale nie wszyscy mają dobry głos i słuch…
Statystycznie tylko niewielki procent wiernych może nie mieć słuchu muzycznego i fałszuje, śpiewając. Głos ma każdy, może jednak nie chcieć go używać lub nie znać pieśni. Potrzeba tylko duszpasterskiej troski, żeby zorganizować naukę śpiewu i stworzyć żywo śpiewającą wspólnotę wiernych. Mam taki przykład w jednej z warszawskich parafii. „Kto dobrze śpiewa, ten dobrze się modli” – mawiał św. Augustyn. Do tego trzeba mieć chęć i przynajmniej minimalne umiejętności.
A co z piosenkami religijnymi w liturgii?
Piosenka religijna w warstwie słownej jest luźną poezją z banalną melodią, niekiedy z melodią, do której zostały zaczerpnięte motywy z twórczości świeckiej. Mamy wskazanie Stolicy Apostolskiej, nawet zachętę, żeby piosenki religijne wykorzystywać tylko poza liturgią. Mogą odgrywać ważną rolę np. w katechizacji, formacji, podczas pielgrzymek, zjazdów i innych spotkań ludzi wierzących. Mamy zatwierdzony repertuar liturgiczny śpiewów, które zastępują antyfony. W archidiecezji warszawskiej to ponad 900 tytułów.
Śpiew solistów operowych to dobry kierunek w dbałości o piękno Mszy Świętej?
W liturgii nie powinien przeważać śpiew solowy. Pierwszeństwo mają śpiewy dialogowane i całego zgromadzenia. Wykonywanie arii operowych podczas Mszy Świętych to pozostałość mentalności przedsoborowej, gdzie ksiądz celebrował liturgię po łacinie, a w tle działy się różne rzeczy, żeby ludzi „czymś zająć”. Organizowano np. popisowe występy. Dziś wskazuje to na niezrozumienie, czym jest liturgia, i jest sprzeczne z jej istotą. Muzyka religijna może znaleźć swoje miejsce podczas nabożeństw, a przede wszystkim na koncertach muzyki religijnej, których wiele odbywa się także w kościołach.
Podczas ślubów w kościele słyszy się jednak „Ave Maria” Schuberta czy „Hallelujah” Cohena.
W utworze Cohena jedno – tytułowe – słowo jest aklamacją wziętą z liturgii, a cała muzyka dotyczy produkcji niereligijnej. W liturgii nie ma miejsca na świeckie utwory. Tekst „Ave Maria” jest modlitwą „Zdrowaś Maryjo”, dlatego może być dopuszczony podczas uroczystości maryjnej, bo Kościół nie wyklucza całkowicie możliwości śpiewu solowego. Natomiast najczęściej „Ave Maria” wykonywane jest podczas liturgii sakramentu małżeństwa w nieodpowiednim momencie. Może być wykonane po błogosławieństwie końcowym, gdy nowożeńcy pozostają w klęcznikach, dziękując za łaskę sakramentu. Liturgię Mszy Świętej kończy rozesłanie: „Idźcie w pokoju Chrystusa”. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zgromadzeni zaśpiewali po nim nawet piosenkę religijną. Kościół nie narzuca form modlitwy pozaliturgicznej, można je dobrać „subiektywnie”.
W rozmowach z katechetami wskazuję, że jeśli nauczyli dzieci piosenki religijnej, to może być ona wykonana przed rozpoczęciem liturgii, kiedy gromadzą się wierni, albo po rozesłaniu. Wtedy modlitwa może być prowadzona według wyboru wiernych.
Jedni wówczas wychodzą z kościoła, inni śpiewają, stojąc lub klęcząc. Jaka postawa jest właściwa?
W Mszach pontyfikalnych, podczas wielkich uroczystości, gdy mamy procesyjny powrót do zakrystii po rozesłaniu, może mu towarzyszyć śpiew dostojnej pieśni, odpowiedni do klimatu tego momentu modlitwy. Natomiast kiedy ksiądz z asystą wrócił do zakrystii i zgromadzeni mają wolę śpiewać, to dobrze. Według tradycji lokalnej w jednym kościele śpiewają pieśń, w innym wychodzą. Organista powinien ocenić – jeśli większość opuszcza kościół, to lepiej nie śpiewać, ale grać muzykę organową.
Czy można wybrać śpiewy, które chciałoby się usłyszeć na swoim ślubie albo na pogrzebie bliskiej osoby?
Posłużę się cytatem z instrukcji „Redemptionis sacramentum”: „Wierni mają prawo, aby władza kościelna sprawowała pełne i skuteczne kierownictwo nad świętą liturgią, aby liturgia nigdy nie była postrzegana jako prywatna własność kogokolwiek, ani samego celebransa, ani wspólnoty, w której sprawuje się sakramenty”.
W ramach zastępowania antyfony na wejście czy na Komunię Świętą dopuszczalne są śpiewy całego zgromadzenia, zatwierdzone przez biskupa czy konferencję episkopatu. Z tego repertuaru można wybrać to, co jest odpowiednie do celebrowanej liturgii. Nie ma tu zupełnej dowolności, bo liturgia nie jest spektaklem reżyserowanym przez ludzi.
Które instrumenty są dopuszczalne do używania w liturgii?
Stolica Apostolska wskazuje na pierwszym miejscu organy i mówi o dopuszczalności innych instrumentów, co pozostawia do decyzji biskupów terytorialnych czy konferencji episkopatów. Inaczej ma się rzecz w kulturze Afryki, Ameryki Południowej, a inaczej w kulturze europejskiej.
Instrukcja Konferencji Episkopatu Polski o Muzyce Kościelnej z 2017 r. w punkcie 37 przypomina, że nie wolno używać instrumentów przeznaczonych do wykonywania muzyki świeckiej. Wykluczona jest gitara elektryczna, perkusja, fortepian, syntezatory. Gitara klasyczna, umiejętnie wykorzystana jako instrument na wzór harfy czy cytry, to co innego. Tego typu brzmienie towarzyszyło np. śpiewom psalmów. Zazwyczaj mamy jednak powszechne używanie gitary na wzór estradowy. Inne instrumenty mają odpowiadać godności świątyni, mają być zdatne do wzmacniania ducha modlitwy.
Decydujące znaczenie zawsze ma sposób wykorzystania instrumentu i wysoka jakość artystyczna. Istotna jest troska o szlachetne piękno muzyki liturgicznej. Rozróżniajmy i nie mieszajmy sacrum i profanum podczas liturgii.
Ks. prof. dr hab. Andrzej Filaber – dyrektor Studium Muzyki Kościelnej Akademii Katolickiej w Warszawie, konsultor Komisji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów oraz Podkomisji ds. Muzyki Kościelnej Konferencji Episkopatu Polski, przewodniczący Komisji Muzyki Kościelnej Archidiecezji Warszawskiej, członek założyciel Stowarzyszenia Polskich Muzyków Kościelnych.