W domu sióstr w Tiranie
Dzwonię do drzwi budynku przy ulicy Poborzańskiej 33, dawnego punktu opatrunkowo-sanitarnego I rejonu AK Bródno, który przez lata „pracował” w służbie zdrowia, a kilka lat temu został zaadaptowany na dom „sióstr z Kalkuty”. Otwiera mi zakonnica w charakterystycznym białym sari z trzema niebieskimi paskami i prowadzi mnie do skromnej kaplicy. Siostra Joseph jest Węgierką, mieszka tutaj razem z 25 siostrami z całego świata, spośród których kilka miało jeszcze możliwość spotkania się z Matką Teresą. Zaznacza, że „to wszystko się zmienia”, bo przecież są zgromadzeniem misyjnym – dziś tu, jutro tam – i wielonarodowościowym. Chociaż oficjalnym językiem zgromadzenia jest angielski, to właściwie bez problemu porozumiewam się z siostrą po polsku.
Całą uwagę przyciąga krzyż z Chrystusem zawieszony nad prostym ołtarzem i drukowany napis „Thirst”, czyli po angielsku „Pragnę”.
Za głosem serca
– Wszystko u Misjonarek Miłości istnieje tylko po to, by zaspokoić pragnienie Jezusa. Jego słowo: „Pragnę” na ścianie każdej kaplicy Misjonarek Miłości nie pochodzi z przeszłości, ale jest żywe tu i teraz, wypowiedziane do Was – mówiła do sióstr założycielka zakonu, Matka Teresa.
Czytaj dalej w e-wydaniu |
Anna Krogulec
fot. archiwum sióstr Misjonarek Miłości
Idziemy nr 36 (570), 4 września 2016 r.