– Zawsze jest sens iść do konfesjonału! – mówi ks. dr Robert Wielądek, misjonarz miłosierdzia
Z ks. dr. Robertem Wielądkiem, diecezjalnym duszpasterzem rodzin i misjonarzem miłosierdzia, rozmawia Monika Odrobińska
Papież Franciszek przedłużył ostatnio Księdzu misję miłosierdzia. Jednocześnie jest Ksiądz duszpasterzem rodzin – czy to znaczy, że właśnie w rodzinie potrzeba dziś najwięcej miłosierdzia?
To w rodzinie mamy z nim pierwszą styczność. Jeśli rodzinnie udajemy się do konfesjonału i na Eucharystię, to wspólnie karmimy się miłością. W swojej katechezie wygłoszonej do misjonarzy miłosierdzia z całego świata kard. Robert Sarah zaakcentował, że w miłosierdzie wpisana jest konieczność przemiany życia. W rodzinie też ma przemieniać nas i nasze relacje.
Czy jest sens iść do konfesjonału bez pojednania się ze współmałżonkiem?
Zawsze jest sens iść do konfesjonału! Czasem pojednanie dokonuje się właśnie pod wpływem spowiedzi – bo dopiero łaska człowieka poruszy, dojrzy on swoją winę. Mam taką osobę poprowadzić tak, by zrozumiała, że miłosierdzia dostąpi także wówczas, gdy sama przebaczy.
Usłyszałem świadectwo spowiednika, który odesłał penitenta na następny dzień, gdy będzie lepiej przygotowany, tymczasem człowiek w nocy popełnił samobójstwo. Uważam, że nawet jeśli ktoś nie jest do sakramentu przygotowany, to należy poświęcić mu czas, pomóc mu mimo wszystko, a do spowiedzi powrócić, gdy będzie gotowy. Skoro już raz dotarł do konfesjonału, nie można go wypuścić, tylko małymi krokami przybliżać do Jezusa. Zarówno miłosierdzie, jak i przebaczenie są procesami.
Skoro jesteśmy przy zatrzymywaniu nawracających się przy konfesjonale: jak pasterz może szukać owiec?
Abp Grzegorz Ryś, który podczas spotkania z papieżem był opiekunem naszej grupy językowej, opowiedział, że tegoroczne śniadanie wielkanocne zjadł w towarzystwie 60 bezdomnych. Białe obrusy, zastawa, a przede wszystkim postawa otwartości sprawiły, że jeden z nich nagle zapragnął się wyspowiadać. Sposobem szukania jest miłosierdzie. Zamiast mówić: „Jak mam szukać moich owiec?”, mówię: „Panie Jezu, otwieraj mi przestrzenie, a ja tam pójdę”. I tak docieram w różne środowiska, nawet do więzień. Jedyne, co muszę z siebie dać, to dyspozycyjność, resztę załatwia Chrystus.
Jak Ksiądz wspomina swoją ostatnią wizytę u Ojca Świętego?
Papież Franciszek spotkał się z ponad 900 misjonarzami miłosierdzia, którym „przedłużył” posługę, choć nigdy nie określał jej limitu czasowego. Dał nam ją bezterminowo. „Jeszcze trochę popracujecie” – powiedział. Zostaliśmy posłani dla świata; nie jestem misjonarzem tylko dla diecezji warszawsko-praskiej, jak się mnie czasem przedstawia. Niebawem wszyscy biskupi otrzymają nasze dane.
Prze całe to czterodniowe spotkanie wybrzmiewało zdanie, że osobą, która najbardziej potrzebuje miłosierdzia, jest sam misjonarz. Jak mówił Jan Paweł II, a za nim abp Ryś podczas tych spotkań, w przypadku szafarza pokuty najważniejsze jest jego spowiadanie się.
W konferencji Franciszek podkreślał wątek bliskości, która jest niezbędna, by docierać z Bożym miłosierdziem. On sam daje świadectwo papiestwa bliskości: był z nami dwa dni, odprawił także dwie Eucharystie. Z każdym z nas się przywitał i zamienił zdanie.
Kardynał Sarah odwoływał się z kolei do Benedykta XVI, który cytował Chrystusa: „Kto mnie słucha, was słucha”. Spowiadający się powinni mieć ten komfort, że to, co mówi spowiednik, jest zgodne z tym, co powiedziałby Chrystus. Nasza formacja idzie właśnie w tym kierunku. Z sakramentu pokuty należy wydobyć jak największe doświadczenie miłosierdzia.
Jak wyglądało ostatnie 2,5 roku posługi jako misjonarza miłosierdzia?
Sprowadza się ona do sprawowania sakramentu pokuty i głoszenia rekolekcji, w tym roku także dla Polonii. Kiedy obserwuję powroty do konfesjonału po latach, widzę, jak miłosierdzie przyciąga do Boga. I nie chodzi o spektakularne akcje, ewangelizację, ale o głoszenie Słowa. Uświadamianie, że Bóg nikogo nie odrzuca i czeka na każdego człowieka.
Franciszek powiedział nam: „Współczesny człowiek został oszukany przez świat i czeka na weekendowe rozrywki jak na tlen, by odpocząć od monotonii tygodnia. Wy macie ich z tej pułapki wyprowadzać”. Te rozrywki nie przynoszą bowiem wytchnienia.
Co jest sukcesem misjonarza miłosierdzia?
Wszystkie sukcesy są po stronie Jezusa. Moim największym sukcesem jest to, że mogę to oglądać. Jestem szczęściarzem, kiedy widzę działanie Boga w życiu ludzi – ich powroty do życia z Nim. To nie są jednorazowe i przemijające nawrócenia. Obserwuję, jak ci ludzie się zmieniają. Zaczynają wierzyć Miłości i żyć nią. Abp Ryś pouczał nas, że Samarytanin dlatego zostawił w karczmie dwa denary, że czuł się odpowiedzialny za bliźniego. Miłosierdzie to nie są tanie emocje, coś ulotnego i na pokaz. Ono wpływa na codzienne życie. I my, misjonarze miłosierdzia, jesteśmy za nie odpowiedzialni.
Ks. Robert Wielądek, misjonarz miłosierdzia – tel. 664 766 062, e-mail: rwil8@wp.pl