W środę 4 września o godz. 8 rano Franciszek odleci z rzymskiego lotniska Fiumicino do Maputo – stolicy Mozambiku, rozpoczynając w ten sposób swą 31. podróż zagraniczną, a czwartą do Afryki. Odwiedzi podczas niej wspomniany Mozambik oraz Madagaskar i Mauritius. Pobyt w tym pierwszym kraju potrwa niespełna dwa dni i ograniczy się tylko do stolicy, obejmie jednak m.in. odwiedziny szpitala i spotkanie w domu opieki.
Jakie jest dzisiejsze oblicze tego państwa, bogatego w cenne kopaliny, a zarazem wyniszczonego krwawą wojną domową? Z jaką rzeczywistością zetknie się tam Ojciec Święty?
Między wojną a pokojem
Mozambik – była kolonia portugalska, niepodległy formalnie od 25 czerwca 1975 r. – ma za sobą ponad 20-letnią wojnę domową między dwoma rywalizującymi ze sobą ugrupowaniami niegdyś niepodległościowymi, a później odzwierciedlającymi ówczesny świat dwubiegunowy. Z jednej strony był to Front Wyzwolenia Mozambiku (FRELIMO), odwołujący się do ideologii marksistowskiej i cieszący się wsparciem ZSRR, Kuby i reszty obozu socjalistycznego, z drugiej – zdecydowanie antykomunistyczny Narodowy Mozambicki Ruch Oporu (RENAMO), popierany przez Zachód, zwłaszcza Stany Zjednoczone oraz ówczesną Rodezję (dzisiejsze Zimbabwe) i Republikę Południowej Afryki. Rozpoczęta w 1977 r. wojna domowa była więc w istocie, podobnie jak w innej byłej kolonii portugalskiej – Angoli, starciem dwóch systemów politycznych, społecznych i gospodarczych.
Chociaż władzę w kraju sprawował FRELIMO, którego przywódca Samora Michel był aż do swej śmierci w katastrofie lotniczej 19 października 1986 r. prezydentem Mozambiku, to jednak nie był on w stanie zakończyć krwawego konfliktu. Udało się to osiągnąć dopiero po wielu latach rozmów, podpisując 4 października 1992 r. w Rzymie Ogólne porozumienie pokojowe, przy czym ważną rolę odegrało tu pośrednictwo i wielkie zaangażowanie rzymskiej Wspólnoty św. Idziego (Sant’Egidio).
Ocenia się, że w wojnie tej zginęło około miliona ludzi, a do sąsiednich krajów: Malawi, Tanzanii, Zimbabwe, Zambii, Suazi i RPA uciekło ponad półtora miliona, chroniąc się nie tylko przed walkami, ale i przed coraz trudniejszą sytuacją gospodarczą, spowodowaną zarówno wojną, jak i suszą, która ogarnęła niemal całą Afrykę Subsaharyjską.
Oficjalne zakończenie wojny nie oznaczało jednak nadejścia tak długo oczekiwanego pokoju, gdyż w różnych częściach kraju nadal tliły się ogniska napięć, głównie na tle plemiennym. Z wielką siłą dały one o sobie znać w październiku 2013 r., gdy RENAMO wznowiło działania zbrojne w środkowej części i na północy kraju. 5 września 2014 r. były prezydent Armando Guebuza i przywódca RENAMO – Afonso Dhlakama podpisali wprawdzie Układ o zaprzestaniu wrogości, aby umożliwić wybory powszechne w październiku tegoż roku, ale po ich przeprowadzeniu walki rozgorzały na nowo. RENAMO nie uznało bowiem wyników w sześciu prowincjach kraju. Na szczęście tym razem dość szybko, bo 1 sierpnia br. podpisano nowe porozumienie pokojowe, które tym razem ma szansę być trwałym i ostatecznie położyć kres wzajemnej wrogości.
Terroryzm, klęski żywiołowe, ekologia
Pojawiły się jednak nowe zagrożenia, tym razem głównie zewnętrzne. Najpierw we wrześniu 2017 r. do prowincji Cabo Delgado na północy kraju, w której przeważają muzułmanie, wkroczyły oddziały samozwańczych milicji islamskich z krajów ościennych i rebelianci wewnętrzni, rozpoczynając krwawy terror. A trzeba pamiętać, że jest to region bogaty w kamienie szlachetne (głównie rubiny), żyzne ziemie i drewno. W wyniku zbrodniczych działań zginęły setki ludzi, spalono wiele wsi, kościołów i meczetów, a wszędzie było widać wielkie zniszczenia.
Napisał o tym w liście otwartym z 18 lipca br. do miejscowych mieszkańców biskup Pemby – stolicy prowincji – Luiz Fernando Lisboa. Wezwał „wszystkich ludzi dobrej woli tej prowincji, aby nie ulegali rezygnacji w obliczu przemocy i abyśmy niezmordowanie prosili o sprawiedliwość i pokój”. Zauważył przy tym, że „buntownicy niczym duchy pojawiają się i znikają, uniemożliwiając zobaczenie ich, w chwilach najmniej spodziewanych, pozostawiając za sobą ślady zniszczeń”. „Wiemy jednak, że zjawy nie istnieją. Jest to raczej kawałek prześcieradła, który ukrywa coś lub kogoś. Trzeba pociągnąć mocniej za to prześcieradło, aby pokazać to, co ukrywa się w środku i wiedzieć, z kim walczymy lub – dokładniej – kto dąży do unicestwienia nas, aby wiedzieć, jak się bronić i położyć kres złu, które nas gnębi” – napisał biskup.
Zażądał przeprowadzenia „dokładnego i jasnego śledztwa” w tej sprawie, stawiając jednocześnie kilka pytań. „Czy istnieje związek z handlem narządami? Czy chodzi o pranie brudnych pieniędzy? Czy ataki wiążą się z handlem kamieniami szlachetnymi? Czy nasza prowincja jest korytarzem dla handlarzy różnymi dobrami? Czy nie pojawił się problem z nadmiernym udzielaniem zezwoleń na ziemię do wykorzystywania jej w celach wydobywczych?” – to niektóre z wątpliwości wyrażone przez biskupa Pemby.