Jak zdradził mi przewodniczący tejże Fundacji, arcybiskup Ludwig Schick, który co roku bierze udział w spotkaniu, a 14 sierpnia prowadzi uroczystą procesję z kościoła św. Maksymiliana M. Kolbego w centrum Oświęcimia aż do placu obozowego, gdzie sprawowana jest Msza św., nie ma lepszej postaci niż św. Maksymilian do zacieśniania stosunków polsko-niemieckich. Święty ten jest bowiem nie tylko przykładem wielkiego humanizmu, ale przede wszystkim „miłości, która przebacza”, by użyć słów Jana Pawła II. Stąd już w czasie Soboru Watykańskiego II biskup Bolesław Kominek, który odznaczał się wielką pobożnością do św. Maksymiliana, inspirując się właśnie jego osobą, zainicjował zredagowanie listu biskupów polskich do biskupów niemieckich w 1965 roku. Następnie zaproponował osobę św. Maksymiliana jako inspirację dalszych działań w kierunku polsko-niemieckiego pojednania. I te właśnie działania na szczeblu religijnym i duchowym przygotowały podstawę do późniejszego pojednania na szczeblu państwowym, do wizyty Willy’ego Brandta w Warszawie oraz pamiętnego uścisku między Helmutem Kohlem i Tadeuszem Mazowieckim w Krzyżowej.
Arcybiskup Schick, który jest również przewodniczącym polsko-niemieckiej grupy kontaktowej, podkreśla w roku, w którym obchodzić będziemy w październiku 50-lecie wymiany listów episkopatów obu państw, że św. Maksymilian wskazał swoją postawą miłości, która wybacza, drogę pojednania rozpoczętą właśnie słowami: „wybaczamy i prosimy o wybaczenie”. I choć na tej drodze pozostaje jeszcze wciąż wiele do zrobienia, zwłaszcza w kwestii różnych stereotypów, jakie z czasem nagromadziły się po obu stronach, to i tak widać wiele zmian we wzajemnym podejściu. Przykładem może być chociażby wyemitowanie filmu Jana Komasy „Miasto ‘44” przez drugi kanał niemieckiej telewizji publicznej ZDF w niedzielę po obchodach rocznicy powstania warszawskiego w najlepszym czasie antenowym. Bezpośrednio po nim stacja wyemitowała dokument o powstaniu, w którym głos zabrali powstańcy oraz niemieccy historycy przedstawiający pacyfikację powstania warszawskiego przez nazistów jako zbrodnię wojenną. Takie obiektywne podejście do wspólnej historii, w której jedna strona była ofiarą, a druga oprawcą, bez manipulowania faktami, jak miało to miejsce we wcześniejszych produkcjach niemieckich, jest też dobrym przyczynkiem do poprawy wzajemnych stosunków.
Nie wolno jednak zapominać, że pojednanie jest procesem, który wymaga naszego zaangażowania i wrażliwości. Nie jest stanem dokonanym i zamkniętym, „gotowym produktem”, jak podkreśla arcybiskup Schick. Podczas gdy czcicielom św. Maksymiliana pozostaje pamiętać o tym, co dało mu siłę do tak wielkiego aktu miłości i przebaczenia. Bo przecież kalkulując na sucho, rozumowo, niektórych rzeczy nie dałoby się przebaczyć i zapomnieć, gdyby nie nadprzyrodzona siła płynąca z naszej wiary. Czyn Męczennika z Auschwitz nie wypływał z jego humanizmu czy chęci pokazania wrogom, że jest ponad nimi, ale właśnie z głębokiej wiary, która prowadziła go przez życie i przypieczętowała je tą ostatnią heroiczną decyzją.
Stefan Meetschen |