Odpowiedź na pytanie „Kto rządzi w parafii?” jest prosta: proboszcz. Ale nad proboszczem jest nie tylko biskup diecezjalny, papież i prawo kanoniczne. Wierni świeccy też mają prawne i ekonomiczne możliwości wpływania na niektóre decyzje proboszczów.
Kościół z trudem, ale jednak zmierza w stronę większej kolegialności. Papież Franciszek nazywa to wychodzeniem z klerykalizmu ku synodalności. Nie chodzi w tym o demokrację w czystej postaci ani tym bardziej w jej karykaturach, określanych jako „ludowa”, „liberalna” albo „walcząca”. Przemilczanie prawdy, że w Kościele istnieje tzw. hierarchia, czyli święta władza udzielana w sakramencie święceń oraz w aktach kościelnego jej wyłaniania, byłoby zaprzeczeniem naturze Kościoła.
Święta władza dotyczy jednak wyłącznie tego, co święte: głoszenia Ewangelii, strzeżenia prawd wiary, nauczania moralnego, dbałości o rozwój duchowy wiernych, sprawowania sakramentów i obrzędów liturgicznych, dbałości o ciągłość sukcesji apostolskiej i o jedność Kościoła pod zwierzchnictwem papieża i biskupów. Sakrament święceń, nawet w stopniu biskupstwa, sam w sobie nie daje władzy ani specjalnych kompetencji w wymiarze doczesnym. Nawiązywał do tego Benedykt XVI w czasie spotkania z duchowieństwem 28 maja 2006 r. w archikatedrze warszawskiej: „Nie wymaga się od księdza, by był ekspertem w sprawach ekonomii, budownictwa czy polityki. Oczekuje się od niego, by był ekspertem w dziedzinie życia duchowego”.
Tymczasem administrowanie parafią czy diecezją wymaga czasami zajmowania się ekonomią, budownictwem i wieloma innymi sprawami, w których świeccy są lepszymi specjalistami niż księża i biskupi. Dlatego potrzeba między nimi twórczej współpracy. Jej warunkiem jest wzajemne uznanie swoich kompetencji oraz ich granic. Z tym ostatnim bywają problemy. Brak poszanowania kompetencji drugiej strony i przekraczanie granic swoich kompetencji rodzą konflikty i niszczą wspólnotę.
W Polsce, ze względu na zaszłości historyczne, utrwaliła się praktyka jednoosobowych rządów w diecezjach i parafiach. Na ostrożność w tworzeniu rad z udziałem świeckich wpływały także wieści z Zachodu. Prowadząc rekolekcje w Wiedniu, nie mogłem zorganizować drogi krzyżowej w kościele, bo nie zgodziła się na to rada parafialna i świecka asystentka pastoralna. O krępowaniu działań duszpasterskich decyzjami rady parafialnej mówi także wielu polskich księży pracujących w Niemczech i Szwajcarii. Rada parafii katedralnej św. Katarzyny w Utrechcie (Niderlandy) 18 lutego 2019 r. zdecydowała o wystawieniu na sprzedaż tamtejszej katedry – bez zgody biskupa. Jako powód podano „zbyt wysokie koszty utrzymania budynku”. Wstrzymać sprzedaż nakazał dopiero kard. Willem Eijk 2 marca 2019 r.
Na drugim biegunie mamy jednak rodzimy przypadek proboszcza, który ufając swoim konserwatorskim kompetencjom, zdecydował jednoosobowo o wymalowaniu wnętrza neogotyckiej świątyni farbą olejną. Inny rozpoczął budowę kościoła bez odpowiednich pozwoleń i planu architektonicznego, bo wystarczył mu do tego dekret biskupa i ważne święcenia. Skończyło się fatalnie. A wystarczyłoby poradzić się kompetentnych w swoich dziedzinach świeckich, których w żadnej parafii nie brakuje. Konsultacja z nimi to wymóg roztropności i sprawiedliwości, bo za decyzje administracyjne proboszcza zapłacą parafianie. Jeśli mają za nie współodpowiadać, to muszą mieć także możliwość współdecydowania: na zasadzie kolegialności, a nie przejmowania władzy. Więcej mówi o tym bp Romuald Kamiński w wywiadzie na s. 10.
Bez współodpowiedzialności świeckich parafie i diecezje nie sprostają duszpasterskim i ekonomicznym wyzwaniom, które dzisiaj przed nimi stoją. Ale uwaga: trzeba unikać kolegialności i synodalności pozorowanej! Taka bowiem z natury przynosi rozgoryczenie i większe dystansowanie się wiernych od działań hierarchii.