Prof. Andrzej Zybertowicz na łamach tygodnika „Sieci”, w felietonie „Koniec chrześcijańskiego świata”, stwierdza: „Jeśli nowoczesność będzie postępowała dalej, to chrześcijański świat może przetrwać co najwyżej na marginesie”. No cóż! Może się tak stać. Tym bardziej że lokalnie, w takich krajach jak np. Holandia lub Belgia, Kościół już znalazł się na marginesie życia społecznego. Choć z drugiej strony trudno człowiekowi wyrokować o końcu takiego czy innego świata, skoro – jak słusznie zauważył Bułhakowski Woland – człowiek „pozbawiony jest nie tylko możliwości planowania na choćby śmiesznie krótki czas, no powiedzmy, na tysiąc lat, ale nie może ponadto ręczyć za to, co się z nim samym stanie następnego dnia”.
Katolicy oraz ludzie życzliwi Kościołowi katolickiemu chcieliby, aby ten rozwijał się i wzrastał, także ilościowo. Wrogowie katolicyzmu życzą mu rychłego końca i z satysfakcją odnotowują każdą oznakę kryzysu w Kościele. Jest jeszcze trzecia grupa, tzw. postępowych katolików, którzy z bliżej niewyjaśnionych powodów marzą o Kościele malutkim, za to próbującym pokornie nadążyć za lewicowo-liberalnymi ideologiami. Wieszczenie o przyszłości Kościoła wiąże się z wyobrażeniami o losach świata w ogóle. Są tacy, którzy wierzą w nieskończony postęp. Człowiek miałby być coraz lepszy, mądrzejszy, dysponujący „cudowną” technologią. W takiej perspektywie „nowe stworzenie” byłoby wręcz owocem rewolucji. Tyle że na kartach Biblii nie znajdujemy tego rodzaju wizji. Mowa jest raczej o ciągłych zmaganiach i erupcji zła, które na końcu zostanie jednak pokonane.
Kościół nie obawia się tematu „końca”. To wrogi Chrystusowemu Kościołowi świat powinien się „końca” obawiać. Sam Jezus wielokrotnie mówił o czasach ostatecznych. Swoiste rozwinięcie Jego słów znajdujemy w Księdze Apokalipsy. Swoim uczniom Jezus nie obiecywał łatwego, pełnego sukcesów doczesnego życia. Wręcz przeciwnie! Mówił o boleściach, prześladowaniach, o nienawiści świata czy też o fałszywych prorokach, za którymi pójdzie większość. A jednocześnie pocieszał: „Uważajcie, nie trwóżcie się tym. To musi się stać, ale to jeszcze nie koniec!” (Mt 24, 6). Mistrz z Nazaretu zapowiadał, że „Ewangelia o królestwie będzie głoszona po całej ziemi, na świadectwo wszystkim narodom” (Mt 24, 14), ale jednocześnie pytał retorycznie, czy „Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie” (Łk 18, 8). Apokalipsa opowiada o walce, która toczyć się będzie do końca czasów, ale zwycięży Ten, który mówi o sobie: „Jam Alfa i Omega, Początek i Koniec”.
Katechizm Kościoła Katolickiego podsumowuje biblijną eschatologię w mocnych słowach: „Przed przyjściem Chrystusa Kościół ma przejść przez końcową próbę, która zachwieje wiarą wielu wierzących. Prześladowanie […] odsłoni «tajemnicę bezbożności» pod postacią oszukańczej religii […]. Kościół wejdzie do Królestwa jedynie przez tę ostateczną Paschę, w której podąży za swoim Panem w Jego Śmierci i Jego Zmartwychwstaniu. Królestwo wypełni się więc nie przez historyczny triumf Kościoła zgodnie ze stopniowym rozwojem, lecz przez zwycięstwo Boga nad końcowym rozpętaniem się zła […]. Triumf Boga nad buntem zła przyjmie formę Sądu Ostatecznego po ostatnim wstrząsie kosmicznym tego świata, który przemija” (nr 675, 677).
Nie neguję sensowności socjologicznej refleksji nad znaczeniem Kościoła. Trzeba jednak pamiętać, że apostołowie nie patrzyli na świat w kategoriach socjologiczno-statystycznych, ale mieli dla świata ważną propozycję, słowo życia wiecznego. „Nawróćcie się […]. Ratujcie się spośród tego przewrotnego pokolenia” – wołał św. Piotr do słuchaczy. Bo to świat miał i ma problem, a wspólnota wierzących w Chrystusa ma odpowiedź na ten problem. Kościół może się oczywiście znaleźć na marginesie życia społeczno-politycznego, medialnego, biznesowego. Światem mogą rządzić katofobiczne mega-korporacje. Ale ostatecznie to Chrystusowy Kościół znajduje się w centrum tego, co rzeczywiście ważne dla losów ludzkości i życia każdej osoby ludzkiej. Wszak człowiek wierzący, nawet jeśli odrzucony przez doczesne potęgi, wie, że „jeśli Bóg z nami, któż przeciwko nam?” (Rz 8, 31).