„W prawie każdej spornej kwestii politycznej – aborcja, prawo do posiadania broni, małżeństwa homoseksualne, obniżki podatków – sondaże dają niejednoznaczne wyniki. Zmiana sposobu postawienia pytania może spowodować, że również odpowiedzi będą inne.” To mówi nie żaden „oszołom”, ale Drew Westen, wykładowca Harvardu i Cambridge, autor interdyscyplinarnej napisanej na pograniczu psychologii i politologii, pracy „Mózg polityczny” (Zysk i S-ka, 2014). Jeden z amerykańskich zawodowych doradców politycznych powiedział mi: demoskopia jest nauką, ale interpretacja sondaży jest sztuką. Westen pisze, że sondażowe „jednowymiarowe myślenie jest szczególnie problematyczne w sytuacji, kiedy przeciętna osoba ma ambiwalentny stosunek do jakiejś sprawy”, kiedy sprawy „wywołują różne emocje”. W takich sytuacjach doradcy sondażowi sugerują politykom „żeby takie problemy bagatelizowali, unikali ich lub »trzymali się od nich z daleka«, ponieważ liczby nie są jednoznaczne”. Efektem jest dezercja konformistycznych polityków z debaty rozstrzygającej o kwestiach bez miary ważniejszych niż ich władza. Tymczasem – znowu wracam do opinii Westena – to powoduje, że opinia publiczna, zderzając się z jednostronną propagandą, „nie słyszy przekonującej kontrnarracji i stopniowo się przesuwa (…) daje to opozycji wyłączne prawo do sieci, które składają się na opinię publiczną”.
Właśnie to miało miejsce w naszym kraju przez ostatnie pół roku. Aborcjoniści perorowali o „wolności wyboru”, o „władzy, która nie ma prawa narzucać”, o „prawach kobiet”. A druga strona? Zamiast mówić o prawie do życia, o spoczywającym na państwie (więc na nas wszystkich) obowiązku jego obrony, o prawie kobiety do ochrony przed aborcyjną presją i aborcyjną subkulturą – władza robiła uniki, deklamując o światopoglądowych kwestiach, które każdy może rozstrzygać po swojemu. I – zgodnie z ustaleniami Westena – opinię publiczną systematycznie przepychano w stronę aborcyjnego relatywizmu.
Tylko ludzie wyznający „światopogląd naukowy” mogą zakładać, że jednorazowe badania zobowiązują do wiary. Nie po to je przytaczam. Nauka to ciąg hipotez, które podlegają weryfikacji i obowiązują tak długo, dopóki nie zostaną negatywnie zweryfikowane lub skorygowane. Ale jako takie zobowiązują (!) do myślenia, refleksji, uwzględnienia.
Westen przywraca do życia – poprzez empiryczne badania – najprostsze prawdy cywilizacji rzymskiej i republikańskiej demokracji. Politycy są powołani, by roztrząsać zawiłe („ambiwalentne”) sprawy dobra publicznego, definiować postulaty z nich wynikające i przekonywać współobywateli, żeby je poparli. Nie mam złudzeń, że „Mózg polityczny” zmieni umysły naszych polityków. W demokracji medialno-masowej politycy nie dlatego nie przekonują ludzi, że „roztropnie” uznają, iż się nie da, ale dlatego, że im się po prostu nie chce. Bo dobro publiczne uważają za abstrakcję, a władzę za konkret, więc po co mieliby pchać palec między drzwi? I oczywiście będą tak robić, ale tylko tak długo i na tyle, na ile my sami się na to zgadzamy.
Marek Jurek |