Tego rodzaju pseudoteologia nie wyrasta jednak ani z Pisma Świętego, ani z tradycji Kościoła, ale z ideologii feministycznej. Fakt, że Jezus ustanowił kapłanami mężczyzn, a nie kobiety, żadną miarą nie prowadzi do wniosku, że kobiety są mniej godne lub święte. Wszak w katolicyzmie to kobieta, Maryja, jest Królową apostołów. To Ona, poprzez swe dziewicze macierzyństwo, jest najbardziej zjednoczona z Bogiem w Trójcy Jedynym. To Ona najpełniej daje światu Jezusa, a jednocześnie reprezentuje ludzkość przed Bogiem. Patrząc na biadolenia feministek, można by powiedzieć, że równie niemądre byłyby narzekania mężczyzn, że są dyskryminowani, bo nie mogą być matkami.
Powołania do kapłaństwa służebnego mężczyzn nie można też tłumaczyć tym, że Jezus był spętany mentalnością czasów, w których żył. Mistrz z Nazaretu przecież pokazał, że jeśli chciał, to potrafił postępować wbrew zwyczajom i sposobowi myślenia ludzi mu współczesnych. Zarezerwowanie kapłaństwa dla mężczyzn jest wolą Chrystusa. Dlatego Jan Paweł II podkreślił, iż nie chodzi o to, że Kościół nie chce dopuścić kobiet do kapłaństwa, ale że po prostu nie ma takiej władzy, aby zmienić ustanowienie Jezusa i tradycję apostolską. Trzeba nam zatem starać się wniknąć w Boży zamysł, a nie dostosowywać Kościół do feminizmu i genderyzmu. Trzeba głębiej rozumieć, że kapłan mężczyzna jest znakiem Oblubieńca Chrystusa, który przychodzi do swej Oblubienicy Kościoła. Role kobiet i mężczyzn w Kościele są zróżnicowane, ale to nie znaczy, że ktoś jest lepszy, a ktoś gorszy.
Chrześcijanie zwracają się do Boga „Ojcze” przede wszystkim dlatego, że Chrystus objawił nam Boga właśnie jako Ojca: „Ojca nikt nie zna, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić” (Mt 11, 27). Modlitwy „Ojcze nasz” nauczył nas sam Jezus, który użył słowa „Ojcze”, a nie „Matko”. Z drugiej strony, fakt, że Bóg jest Ojcem, nie ma nic wspólnego z płcią męską. Bóg Ojciec nie ma płci, nie jest mężczyzną. Dlatego możemy powiedzieć, że w jego ojcostwie mieści się także macierzyństwo. Jan Paweł II, interpretując przypowieść o synu marnotrawnym, stwierdził: „Ojciec miłosierny z przypowieści zawiera w sobie, zarazem je przekraczając, wszystkie cechy ojcostwa i macierzyństwa”. Oddaje to pięknie obraz Rembrandta, na którym ojciec witający marnotrawnego syna ma jedną dłoń męską, a drugą kobiecą. Wieczny Bóg jest źródłem i zasadą każdego autentycznego ojcostwa i macierzyństwa, jakie znajdujemy w stworzeniu.
Benedykt XVI podkreślał wielokrotnie, że chrześcijaństwo nie jest nasze, to znaczy nie jest wymyślone przez człowieka, ale zostało nam objawione przez Boga. Nie mamy zatem prawa, by je przebudowywać tak, jak nam się w danym czasie podoba. Nie możemy pretendować do przeformułowania „Ojcze nasz” na „Matko nasza”. Słowa użyte w tym przypadku przez Jezusa są niezmienne. Benedykt XVI stwierdza jasno: „To, do czego prowadzi nas feminizm w jego radykalnej formie, nie jest już chrześcijaństwem, które znamy, ale jakąś inną religią”. A próby rekonstruowania chrześcijaństwa mogą być gorsze od walki z chrześcijaństwem.
Dariusz Kowalczyk SJ |