Jego rysowany komentarz do bieżących wydarzeń, politycznych i społecznych, genialny w swej prostocie i jasny w przekazie moralnym, towarzyszył nam na drugiej stronie dziennika „Rzeczpospolita” od lat. Od wczoraj Andrzej Krauze nie opowiada już świata w tej gazecie, jej właściciel bowiem, niejaki Grzegorz Hajdarowicz, powiedział „dość tego”. Nie wiadomo, komu powiedział, ponieważ nie miał odwagi przekazać sam tej decyzji, zresztą redaktor naczelny również nie. Czy właściciel wystraszył się tych komentarzy – czy raczej tych ludzi, którzy najpierw kazali mu kupić „Rzeczpospolitą”, potem zwalniać różnych dziennikarzy, powoli zmieniać jej profil, aż do decyzji obecnych. A ci ludzie czego się boją? Tego, co narysuje Andrzej Krauze, kiedy tzw. zbiór zastrzeżony IPN zostanie ujawniony? Czy może bardziej współczesnych odkryć wskazujących na ich powiązania? Zwierają szeregi ze strachu czy szykują się do zwarcia? Doprawdy, trudno w te grudniowe dni rocznicy za rocznicą, o bardziej wymowny przykład małości i tchórzostwa.
Zapewne wszyscy już wiedzą, że w ślad za Andrzejem Krauzem, na znak solidarności – ale też sprzeciwu wobec praktyk GH – odchodzi niemal cały dział publicystyki, który co tydzień, w sobotę, radował czytelników dodatkiem „Plus Minus”. To są dziennikarze, którzy mają dzieci na utrzymaniu i kredyty do spłacania. Ale mają też honor i szacunek dla własnej pracy. Drodzy, ta sytuacja napawa nas smutkiem i gniewem, ale Wasza decyzja wzbudza nasze uznanie. Przyjmijcie od nas wyrazy solidarności.