27 kwietnia
sobota
Zyty, Teofila, Felicji
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Czego chcą Polacy?

Ocena: 0
1411

Ma rację prezydent Andrzej Duda: program Rodzina 500+ przesuwa Polskę do ligi krajów poważnie traktujących swoje obowiązki. Mamy wreszcie państwo, które nie tylko pomaga potrzebującym, ale wysyła jasny sygnał, że zależy mu i na rodzinach, i na dzieciach. Propagowana przez niektórych publicystów i polityków teza, jakoby brak społecznej solidarności i nastawienie na społeczny egoizm były synonimem „zachodniości”, jest zwykłym fałszem. Polacy emigrują do państw starej Unii nie tylko z powodu wyższych zarobków; przyciągają ich także systemy socjalne, pomagające w udźwignięciu szczególnie trudnych okresów życia – gdy rodzą się małe dzieci albo gdy zaczyna się starość i brakuje sił. Nawet w Wielkiej Brytanii, kraju z systemem uznawanym za liberalny, państwo finansuje sowite dodatki na dzieci, a seniorom pomaga choćby w opłaceniu kosztów zimowego ogrzewania. U nas rzecz niewyobrażalna.

U nas państwo troszczyło się bardziej o banki, niż o obywateli. Fakt, że żadna z powołanych do tego instytucji, z Komisją Nadzoru Finansowego na czele, nie zareagowała na inwazję toksycznych produktów na naszym rynku, z kredytami walutowymi i polisolokatami na czele, mówi sam za siebie. Zwłaszcza sprawa polisolokat robi wrażenie. To system, w którym klienta wciąga się świadomie w grę w ruletkę. Wygrać może jeden na stu, pozostali muszą przegrać. W ten sposób finansjera wyciągnęła od obywateli grube miliardy. Dziś wreszcie zaczynamy o tym mówić, w czym duża zasługa TVP kierowanej przez Jacka Kurskiego. Pojawiły się takie programy jak „Chodzi o pieniądze” Jacka Łęskiego, w których widać kompetencję prowadzącego, a co najważniejsze, stawiane pytania nie są refleksem zabiegów PR-owców, ale wynikają z myślenia o dobru publicznym. Nikt poza mediami publicznymi i nielicznymi mediami niezależnymi czy katolickimi nie jest w stanie tak stawiać sprawy. W grę wchodzą tak ogromne pieniądze, że skorumpowanie ogólnie słabnących mediów nie jest dla zainteresowanych grup żadnym problemem. Jeżeli bowiem, jak podała KNF, problem frankowy to dla banków kwestia 67 mld zł, to znajdą się miliony na media i dziesiątki milionów na nowe partie.

Można i należy wołać o dobre prawo. Można i trzeba domagać się sprawnych instytucji. Należy pielęgnować reguły gry i standardy. Nie ma jednak wątpliwości, że jeżeli państwem kierują skorumpowane kliki, to nie pomogą nawet najlepsze rozwiązania. Gdyby było inaczej, wystarczyłoby skopiować rozwiązania amerykańskie czy skandynawskie, by stać się państwem na poziomie. Nie da się pominąć pytania o jakość rządzących. Mniej nawet w sensie ich kompetencji czy wiedzy, a bardziej – nastawienia do spraw publicznych. Po prostu musi to być grupa, w której dominuje myślenie wspólnotowe, w jakiejś mierze bezinteresowne, nakierowane na sukces w dłuższym okresie. Bez tego wszystko staje się parodią, co tak jaskrawo widzieliśmy za rządów PO. Piękne hasła o modernizacji i europejskości były wyłącznie fasadą. Za kulisami dominowała mentalność z VIP-roomu w restauracji Sowa i Przyjaciele, czyli mentalność bardzo wschodnia. To raczej oligarcha Jan Kulczyk sterował ministrami, niż odwrotnie. To jemu raportowano o przebiegu poszczególnych operacji.

To jest być może główna oś sporu we współczesnej Polsce: czy jesteśmy i chcemy być wspólnotą, czy też stawiamy na rozbuchany indywidualizm, który w naszym wydaniu nabiera często cech toksycznych. Ten drugi system ma potężnych obrońców w kraju i zagranicą. Ich główne przesłanie brzmi: przede wszystkim niczego nie zmieniać, choćby już na pierwszy rzut oka widać było rdzę i zgniliznę. Szczególnie kuriozalnie wyglądają działania stadne korporacji prawniczej, która chyba naprawdę uwierzyła, że demokracja to taki system, w którym wyborcy nic nie mogą, oczywiście poza wrzuceniem kartki do urny. Ta zażarta obrona rzekomo wspaniałego „państwa prawa” ma chwilami wymiar pastiszowy, o czym wie każdy, kto – jak niżej podpisany – miał okazję często bywać w sądach. Bywają, owszem, sędziowie uczciwi, ale bywa też tak, że sędzia krzyczy na jedną stronę postępowania, a drugą okadza i celebruje. Konkretne przepisy mają przy tym niewielkie znaczenie, bo wyroki stają się nie egzekwowaniem prawa, ale publicystyką okraszoną odpowiednią liczbą tajemniczych paragrafów. Dziwić się za bardzo nie można, bo przykład idzie z góry: dokładnie tak działa Trybunał Konstytucyjny, który pozwolił sobie uznać, że niektóre przepisy ustawy zasadniczej po prostu go nie dotyczą.

Jacek Karnowski
Autor jest redaktorem naczelnym tygodnika
wSieci
Idziemy nr 19 (553), 8 maja 2016 r.

 

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 26 kwietnia

Piątek, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem drogą i prawdą, i życiem.
Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 14, 1-6
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter