Oczekiwania są wielkie i nierzadko sprzeczne ze sobą. Inne w środowiskach, w których panuje tendencja, aby – jak powiedział abp Józef Michalik – „walczyć papieżem Franciszkiem z Kościołem w Polsce”. A inne wśród samych biskupów i milionów wiernych widzących we Franciszku pasterza kochającego Chrystusowy Kościół. Również ten Kościół w Polsce, a może nawet szczególnie ten w Polsce. Jest to przecież Kościół, przez który świat otrzymał tak drogie obecnemu papieżowi orędzie Bożego Miłosierdzia. Z tego Kościoła wyszedł bliski Franciszkowi Jan Paweł II i ten Kościół ciągle należy do kilku najprężniejszych wspólnot religijnych na świecie. Prawie co dziesiąty ksiądz na świecie jest Polakiem!
Skala oczekiwań związanych z wizytą ad limina podsycana jest także przez nietuzinkowość samego papieża Franciszka. Przyzwyczaił nas, że jego wypowiedzi i zachowania do pewnego stopnia odbiegają często od ustalonych protokołów. Tak może być i tym razem. Jedni nasłuchują więc jakiejkolwiek papieskiej reprymendy, zwłaszcza dla arcybiskupów Michalika, Jędraszewskiego i Hosera. Chociaż w ostatnich publikacjach jakby spuszczali z tonu, przyznając, że tzw. Kościół Franciszka jako przeciwieństwo Kościoła realnie doświadczanego w Polsce istnieje być może tylko w ich wyobraźni. Atmosfera spotkań polskich biskupów z papieżem Franciszkiem powinna ostatecznie rozwiać jakiekolwiek mrzonki o wbiciu między nich klina i zakończyć wszelkie insynuacje na ten temat.
Po stronie wiernych świeckich i duszpasterzy jest z kolei wielka nadzieja na pozytywny impuls dla ożywienia w Polsce nowej ewangelizacji. Papież znalazł już na nią skuteczny sposób, a u nas ciągle więcej się o tym mówi, niż robi. Nadzieje rozbudziła dodatkowo wypowiedź rzecznika Stolicy Apostolskiej ks. Federica Lombardiego SJ w programie „Między niebem i ziemią” w TVP1: „Myślę, że Franciszek pomoże polskim biskupom oraz Kościołowi w Polsce na nowo rozpocząć przepowiadanie z entuzjazmem Ewangelii”. Impuls z pewnością przyjdzie, bo każde spotkanie z tym papieżem mobilizuje do naśladowania go w ewangelizacyjnym zapale i bezpośredniości. Ale czy będą jakieś szczegółowe wytyczne poza tym, co znalazło się w ostatniej adhortacji Evangelii Gaudium?
Po czasach Jana Pawła II nasz stosunek do Stolicy Apostolskiej jest dość szczególny, żeby nie powiedzieć, że nawet jakoś roszczeniowy. Rozpieścił nas ten papież Polak i od każdego z jego następców oczekujemy co najmniej tyle samo. Rozumiał to chyba Benedykt XVI, który starał się nawet mówić do nas po polsku. Pewnie jakoś rozumie to również i Franciszek. Jednak pojawiające się oczekiwania, że papież Franciszek da szczegółowy program na najbliższe lata dla Kościoła w Polsce, jest chyba trochę na wyrost. W pewnym sensie jest to próba sublimacji naszych pragnień silnego przywództwa w Kościele. W przypadku Franciszka mamy jednak do czynienia raczej z zapowiedziami decentralizacji administracji kościelnej i nadania większych uprawnień konferencjom episkopatów.
W tym kontekście warto zwrócić uwagę na mało podkreślane okoliczności tegorocznej wizyty ad limina. Otóż po raz pierwszy od lat wszyscy biskupi polscy będą uczestniczyć w niej w tym samym terminie. Osiem rzymskich dni będzie dla nich niepowtarzalną okazją nie tylko do spotkań z papieżem Franciszkiem i odwiedzin w watykańskich kongregacjach, ale również do wspólnej modlitwy przy grobach apostołów, grobie bł. Jana Pawła II i w najważniejszych dla Kościoła bazylikach. Będzie to też okazja do wielu rozmów i przyglądania się sobie nawzajem, tam – w sercu Kościoła. Oby ich tam Duch Święty natchnął przed planowanymi na 12 marca wyborami nowego przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski. Ten wybór, który też będzie jednym z owoców ad limina, naznaczy bowiem styl pracy Kościoła w Polsce na najbliższe dziesięciolecie. O wiele mocniej naznaczy, niż znaczyła go przez dwie kadencje osobowość abp. Józefa Michalika. Bo czasy oraz rzeczywistość społeczna i kościelna, w której będzie działał nowy przewodniczący, będą sprzyjać wyraźniejszemu przewodnictwu.
ks. Henryk Zieliński |