Próba wyprowadzenia prawa do aborcji bezpośrednio z prawa do życia, choć obiektywnie perwersyjna, nie powinna być dla nikogo zaskoczeniem. Przynajmniej nie dla tych, którzy śledzą trendy kulturowo-cywilizacyjne we współczesnym świecie. Kiedyś musiało to nastąpić, i właśnie nastąpiło. Na forum Praw Człowieka Organizacji Narodów Zjednoczonych w Genewie dyskutuje się właśnie nad uznaniem aborcji za prawo człowieka. Nie za jakiś nowe, ale rzekomo wynikające bezpośrednio z Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka ONZ, która od roku 1948 stanowi jeden z fundamentów działania tej organizacji. A to, że prawo do aborcji postanowiono wyprowadzić z art. 3., który gwarantuje prawo do życia, oraz z mówiącego o tym samym pkt. 6 Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych z roku 1966, jest chyba szczególnym przejawem chichotu szatana, jaki rozbrzmiewa na międzynarodowych salonach.
Powszechna Deklaracja Praw Człowieka jest wyrazem uznania tzw. prawa naturalnego i w tym, co dotyczy rzeczywistości ziemskiej, jest z grubsza zgodna z Dekalogiem i Ewangelią. W kompetencji społeczności międzynarodowej nie było przecież rozstrzyganie o słuszności konkretnych wierzeń. Dlatego w tych sprawach ograniczono się jedynie do zapisu o prawie każdego człowieka do wolności religijnej. W kwestiach doczesnych zaś na naczelnym miejscu znalazło się uznanie prawa do życia, do wolności, do prawdy, do rodziny, do tożsamości i wiele innych praw, które wnikają z samej natury człowieka.
Odwołanie do takich powszechnych praw, niezależnych od woli człowieka, było efektem doświadczeń II wojny światowej, która pokazała, jak zbrodnicze mogą być prawa ustanawiane przez demokratycznie wybrane władze. Na wykonywanie obowiązującego prawa powoływali się przecież niemieccy zbrodniarze stający przed międzynarodowym trybunałem w Norymberdze. Osądzającym ich aliantom zarzucali, że nie mają oni prawa wydawać na nich wyroków z tego tylko powodu, że wygrali wojnę. Trzeba się było wówczas odnieść do jakiegoś ponadnarodowego i ponadludzkiego prawa, które obowiązuje zawsze i wszędzie i wobec którego weryfikowana jest słuszność wszystkich innych praw. Koncepcja prawa naturalnego, do której się odwołano, spełniała tę rolę. Była jednak zbyt abstrakcyjna, nie wskazując osobowego prawodawcy, i przez to krucha.
Początków podkopywania koncepcji prawa naturalnego można by się dopatrywać na Zachodzie w rewolucji kulturowej 1968 r. Ideowo trzeba jednak sięgnąć do działalności tzw. szkoły frankfurckiej, gdzie propagowano najbardziej skrajną formę neomarksizmu. Według neomarksistów zwycięstwo rewolucji wymaga zniszczenia nie tylko dotychczasowych struktur społecznych z państwem i rodziną na czele. Konieczna jest także dekonstrukcja tradycyjnych ról społecznych mężczyzny i kobiety oraz samej ich tożsamości. A cóż głębiej określa role kobiety i mężczyzny, niż macierzyństwo i ojcostwo? Tradycyjnie męskie czy kobiece zawody są wobec tego drugorzędne. Dlatego jednym z głównych narzędzi „wyzwalania” kobiet z ich roli macierzyńskiej stała się antykoncepcja i aborcja podnoszona do rangi nowego prawa człowieka.
Odsyłam do wywiadu, którego naszemu tygodnikowi w maju 2009 r. udzielił Burkhardt Gorissen – nawrócony szef jednej z lóż masońskich w Bawarii. Ujawnił on, że strategia masonerii, świętującej właśnie swoje trzechsetlecie, nie będzie już polegać na inicjowaniu bluźnierczych marszów po Rzymie, krwawych zamachów czy rewolucji, jak to było w roku 1917 i w latach następnych. Obecnie jednym z głównych narzędzi osiągania wolnomularskich celów jest prawo. Z międzynarodowych ośrodków będą przychodzić rozporządzenia, które będą obowiązywać bezwzględnie, wymuszając zmianę ustawodawstwa narodowego. Jednym z celów światowej masonerii jest doprowadzenie do sytuacji, kiedy prawa człowieka będą promulgowane w świecie zamiast prawa Bożego. Chodzi przy tym o takie sformułowanie i zinterpretowanie tych praw, aby były nie do pogodzenia z prawem Bożym. Wtedy człowiek, jak Lucyfer, w imię „swoich praw” wystąpi przeciwko Bogu.
Dlatego nie przypadkiem chyba w 2017 r. w ONZ podejmuje się próbę takiego przedefiniowania praw zapisanych w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, aby z tego, co z grubsza pokrywa się z Dekalogiem i Ewangelią, wyprowadzić takie normy, które będą jawnie Bożemu prawu zaprzeczać. Co my na to? Metody, po które przed stu laty sięgnął św. Maksymilian Maria Kolbe, nie straciły zapewne swojej skuteczności w przeciwdziałaniu owemu chichotowi szatana.
Mądrej głowie dość dwie słowie.
Idziemy nr 42 (628), 15 października 2017 r.