Życie tu na ziemi zawsze będzie niedoskonałe. Kiedyś w niebie doświadczymy życia idealnego.
Choć zdarzają się ludzie wyznający tzw. „ewangelię sukcesu” – że wierzący nie powinni mieć żadnych problemów i we wszystkim powinno się im powodzić – nie jest to podejście biblijne.
Nieprzypadkowo książki znanych mi chrześcijańskich autorów mają tytuły takie jak „Not part of the plan. Trusting God with Twist and Turns of Your Story” („Tego nie było w planie. Ufając Bogu w każdym nieoczekiwanym zwrocie historii Twojego życia”) – najnowsza książka Kristen Clark i Bethany Beal, autorek „Boskiej kobiety”.
Jednym z pierwszych wersetów biblijnych, których nauczyli mnie rodzice, gdy miałam kilka lat, był fragment Ewangelii Jana (16, 33): „To wam powiedziałem, abyście pokój we Mnie mieli. Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat”. Jako dziecko bardziej skupiałam się na tym, że Jezus daje mi pokój i jest Zwycięzcą. Dziś zauważam także tę część, która mówi, że doznamy ucisku. Król Dawid mówił coś podobnego: „Wiele nieszczęść [spada na] sprawiedliwego; lecz ze wszystkich Pan go wybawia” (Ps 34, 20).
Życie tu na ziemi zawsze będzie niedoskonałe. Kiedyś w niebie doświadczymy życia idealnego.
Czy jest więc w ogóle jakaś nadzieja na szczęśliwe życie tu i teraz? Owszem! I tę nadzieję widać już w powyżej cytowanych fragmentach Bożego Słowa. Dawid mówi, że choć spada na nas wiele trudności, Bóg nas z nich wszystkich wybawia! Pan Jezus zapewnia nas, że chociaż doznamy różnych ucisków, On zwyciężył i oferuje nam pokój w Nim samym, pomimo trudnych okoliczności.
Moje życie do pewnego momentu wydawało mi się prawie idealne. Owszem, miewałam różne wyzwania, ale dość szybko się rozwiązywały. Z natury jestem optymistką, więc zawsze miałam dużo nadziei i nie przejmowałam się za bardzo problemami.
Aż do pewnego momentu, gdy okoliczności mojego życia zaczęły się drastycznie zmieniać – zaczęłam mieć duże wyzwania zdrowotne, a niedługo po tym dość nieoczekiwanie zmarła moja kochana Mama. To był czas, kiedy mój naturalny optymizm się przyćmił, a ja zaczęłam się czuć bezsilna – i na ciele, i na duszy. Nigdy wcześniej nie przeżywałam takich trudności. Jak w ogóle je unieść?
Nie jest ani przesadą, ani jakąś nierealną radą amerykańskie powiedzenie „one day at a time”, czyli „jeden dzień na raz”, w którym chodzi o to, by skupić się na przeżyciu jednego dnia, a nie zamartwiać się o przyszłość. Można by powiedzieć, że jest to zalecenie samego Pana Jezusa: „Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy” (Mt 6, 34).
W tamtym czasie dokładnie tak działałam – Pan Bóg dawał mi siły dokładnie na przeżycie jednego dnia, a kolejnego przychodziłam do Niego po nową siłę. Jak to praktycznie wyglądało? O tym opowiem za tydzień.