Potwierdzone przez legendarnego konsula Sousę Mendesa cudowne zdarzenia za sprawą siostry Łucji to jedne z pierwszych świadectw skuteczności modlitwy wstawienniczej wizjonerki z Fatimy. Po 90 latach opowiada o nich wnuk portugalskiego dyplomaty.
Zbliżająca się dwunasta rocznica śmierci s. Łucji dos Santos może przynieść przełom w sprawie beatyfikacji tej portugalskiej karmelitanki, która była głównym świadkiem objawień w Fatimie i jako jedyna z trójki dzieci otrzymała pełne przesłanie od Maryi. Jej też dane było żyć najdłużej, szerząc przez blisko 90 lat apel o nawrócenie i pokutę. I choć żyła w odosobnieniu przez całe swoje dorosłe życie, to poprzez intensywną korespondencję docierała do ludzi niemal na całym świecie.
Czekając na beatyfikację
Sędziwy wiek s. Łucji jest głównym powodem przedłużającego się procesu beatyfikacyjnego, który 13 lutego ub.r. nabrał nowej dynamiki po zakończeniu fazy diecezjalnej. Jak przypomina s. Angela Coelho, wicepostulatorka procesu beatyfikacyjnego, już faza diecezjalna przedłużyła się z uwagi na bogate zbiory materiałów dotyczących wizjonerki. – Życie s. Łucji obfitowało w wiele wydarzeń. Konieczne było przestudiowanie wszystkich listów, jakie otrzymała i napisała w ciągu swojego życia. To bardzo bogaty zbiór, zawierający korespondencję zarówno z wiernymi z całego świata, jak też z papieżami, kardynałami i ambasadorami – wyjaśniła s. Angela.
Korespondencja prowadzona przez s. Łucję z samej tylko Coimbry, a dokładnie z klasztoru św. Teresy, w którym spędziła większość swego życia zakonnego, zachowała się w ponad 70 walizkach! Treść żadnego ze znajdujących się tam listów nie była poddawana w wątpliwość i nie stanowiła problemu dla rozwoju procesu beatyfikacyjnego w diecezji w Coimbrze.
Portugalska diecezja, na terenie której zmarła wizjonerka, otworzyła proces beatyfikacyjny w 2008 r., czyli już w trzy lata po śmierci s. Łucji. W jego trakcie przestudiowano 11 tys. listów napisanych przez zakonnicę oraz zebrano 61 świadectw od osób, które ją znały.
– Siostra Łucja znała wielu ludzi. Nie odmawiała też spotkań z przyjaciółmi z dzieciństwa. Jedną z nich była moja babcia Teresa de Jesus. Kiedyś z pewną sprawą udała się niezapowiedziana do Coimbry. W klasztorze powiedziano jej, że s. Łucja tego dnia z nikim się nie spotyka. Moja babcia, która znała się z Łucją od małego, była nieustępliwa. Poprosiła na furcie, aby przekazano s. Łucji informację, że czeka na nią przyjaciółka z dzieciństwa. Tego dnia moja babcia spędziła na rozmowie z wizjonerką ponad dwie godziny. Nigdy nie ujawniła, czego dotyczyło to spotkanie – powiedziała nam Jacinta Vaz, mieszkanka Fatimy.
Niezwykłe przypadki
Trójce pastuszków z Fatimy – Łucji, Hiacyncie i Franciszkowi – już wkrótce po rozpoczęciu objawień maryjnych zaczęły towarzyszyć trudne do wytłumaczenia zjawiska. Same rozmowy z „piekną Panią” nie należały do normalnych zdarzeń, a wieść o nich przyciągała coraz to większe rzesze wiernych i zwykłych ciekawskich. Tłumy, jakie uczestniczyły w tzw. cudzie słońca z 13 października 1917 r., najlepiej dowodzą, że w niezwykły sposób Opatrzność kierowała poczynaniami trójki małych Portugalczyków. Także po rychłej śmierci najmłodszych uczestników nienaturalne sytuacje nie ustały. Przykładem może być choćby nienaruszony po śmierci stan ciała Hiacynty, a także liczne cuda dziejące się za wstawiennictwem rodzeństwa Marto, w tym uzdrowienia.