Tomasz Mill głosi Dobrą Nowinę obrazem. Spotkania z Bogiem przedstawia w ikonach, nierzadko w sposób odzwierciedlający swoje wewnętrzne zmagania.
Ukończył Liceum Sztuk Plastycznych w Warszawie. W wieku dojrzewania oddalił się od Kościoła i przestał praktykować. W tym czasie zastanawiał się nad sensem życia, chciał być „wolnym poszukiwaczem prawdy”. Początkiem powrotu do żywej wiary był wyjazd z licealnym kolegą na franciszkańskie rekolekcje oazowe. Przyznaje, że wybrał się głównie ze względu na koleżankę, która mu się podobała. Tak rozpoczęła się przygoda z Bogiem i wieloletnie zaangażowanie w Ruch Światło-Życie. Na konserwacji malarstwa w warszawskiej ASP studiował tylko pół roku, ponieważ zniechęciła go potrzeba zgłębiania obszernej wiedzy z chemii. – Można powiedzieć, że jestem samoukiem. Pochłaniałem albumy z ikonami i książki dotyczące warsztatu malarskiego. Malowanie ikon stało się moją pasją. Mój niepoprawny optymizm oraz śmiałość do eksperymentowania pomagały w pracy – wspomina.
UKAZANIE OBECNOŚCI
Kiedy oglądamy jego prace malarskie w pracowni w Markach, mówi, że doświadcza siebie jako „glinianego naczynia”, mając nadzieję, że zmagania twórcze okażą się owocne i wniosą wartość do polskiej sztuki sakralnej. Z biegiem lat coraz mu bliższa staje się wiara Abrahama, który wbrew nadziei uwierzył nadziei. – Wyruszył w drogę za Głosem, nie wiedząc, dokąd idzie. Moją obecną relację z Bogiem najtrafniej wyrażają słowa kanonu Taizé: „W ciemności idziemy do źródeł Twojego życia. Tylko pragnienie jest światłem” – opowiada Tomasz Mill.
Praktykuje Modlitwę Jezusową, chrześcijańską medytację niedyskursywną polegającą na powtarzaniu w rytm oddechu imienia Jezus. Czyta Filokalia, teksty ojców pustyni o modlitwie i życiu pustelniczym. Na jego drogę duchową największy wpływ wywarł Karol de Foucauld i jego naśladowcy – Mali Bracia Jezusa.
– Spotkanie z Bogiem zrodziło we mnie chęć głoszenia Ewangelii. Ale jak…? Jąkam się od dzieciństwa. Malarstwo sakralne na chwałę Bożą jest tym, czego zapragnąłem; przyprowadzać innych do Jezusa. Odkryłem w ikonie wyjątkowy rodzaj malarstwa, przestrzeń spotkania Boga oraz świętych. „Miły mej duszy” Jest, i gorąco pragnie być blisko mnie. Ikona, z jej wielką przepiękną tradycją, charakterystycznymi środkami wyrazu, chyba najlepiej ukazuje tę tajemniczą i zarazem rzeczywistą obecność. Wiara rodzi się ze słuchania, zwłaszcza słowa Bożego; a także z oglądania Bożych obrazów. Dla mnie słowo oraz obraz splatają się razem – wyznaje artysta.
Pierwszą ikoną napisaną przez Tomasza Milla była „Trójca Święta” Rublowa, będąca dekoracją ołtarza na Boże Ciało, którą wykonał, pracując całą noc w kaplicy, na prośbę ks. Walentego Królaka. W zapoznaniu się ze wschodnią sztuką cennym doświadczeniem stał się wyjazd do Związku Radzieckiego, gdzie zachwyciły go prawosławne cerkwie. – Od dwudziestego roku życia tworzę ikony do kościołów, bardziej z pasji niż chęci zarobku. Nigdy nie miałem głowy do interesów. Nawet przez pewien czas myślałem, że mam powołanie zakonne, a duchowość monastyczna odcisnęła się na mojej osobowości – przyznaje Tomasz Mill.
Z DUCHEM EKUMENICZNYM
Mówi, że ikona jest bardziej wschodnia niż zachodnia, lecz jej przekaz trafia do każdego wierzącego w Chrystusa. Duch ekumeniczny jest malarzowi bliski, niejednokrotnie brał udział w spotkaniach osób różnych wyznań. – Św. Jan Paweł II powiedział o chrześcijaństwie wschodnim i zachodnim jako o dwóch płucach tworzących jeden organizm. Myślę, że po tragicznych doświadczeniach XX w. przyszedł czas na szukanie jedności i budowanie komunii. Trzeba nam z pokorą oraz wdzięcznością przyjmować w sztuce dziedzictwo innych Kościołów. Oczywiście nie wyrzekając się swojej tradycji, ubogacać się pięknem i dobrem, choć może całkiem innym od znanego nam w Polsce, Europie Zachodniej – zachęca malarz. Choć ikona pozostaje dla niego najważniejszym punktem odniesienia, urzekają go również inne kierunki. – Przede wszystkim sztuka gotycka, krucyfiksy, obrazy pasyjne pełne misterium, gdzie w ostatecznym bólu ujęta zostaje szalona miłość Boga oraz piękne i uduchowione przedstawienia Matki Bożej, poruszające do głębi witraże będące ikonostasem Zachodu – komentuje.