Budzisz się rano. Za oknem siąpi deszcz. Może to jeszcze nie plucha, ale jesień coraz bliżej.
I myślisz: ależ mi się nie chce nic robić. Nic, dosłownie nic. Kolejny tydzień i znów podobna sytuacja, budzisz się rano. Za oknem o dziwo słońce. Może nie grzeje jak w sierpniu, ale jest. I mimo wszystko myślisz: ależ mam wszystkiego dość. Najchętniej nie robiłbym nic. Dosłownie nic.
Takie dni i sytuacje zdarzają się wielu z nas. To są trudne momenty. Stawiające pod ścianą. U mnie może nie jest to nagminne, ale na tyle częste, że lubię mieć pod ręką różne narzędzia. Coś, co pozwala w takich chwilach spojrzeć na wszystko z innej strony, co posłuży za mobilizację. Może to być też ktoś, kogo znam lub o kim słyszałem. I kto potrafi świadczyć swoim życiem. Ludzie potrafią być doskonałą inspiracją. Mogą dawać natchnienie. I właśnie ktoś taki odszedł od nas niedawno. Bartłomiej Skrzyński był kimś wyjątkowym. Potrafił brać się z życiem za bary. A życie go nie rozpieszczało. Już jako dziecko zaczął się szybko męczyć – to był początek choroby. Nieuleczalnej, wyniszczającej. Lekarze nie dawali mu szans na przeżycie więcej niż 20-25 lat. Postępujący zanik mięśni powaliłby niejednego – zniszczyłby psychicznie oraz fizycznie. A Bartek, jakby na przekór, im bardziej dostawał w kość, tym więcej od siebie dawał. Wózek inwalidzki nie stanowił dla niego żadnego problemu. Jedną z jego pasji był żużel, dlatego obecność na meczach Sparty Wrocław była obowiązkiem, świętością. Koledzy dziennikarze związani z tą dyscypliną sportu zawsze mówili o nim z podziwem. W całym środowisku żużlowym znano Skrzynię, czyli człowieka z pasją. A tych pasji nie brakowało – Bartek próbował dziennikarstwa (prowadził program dla niepełnosprawnych), uwielbiał podróżować, chciał ciągle się kształcić (ukończył studia MBA). Był społecznikiem. To on stał za projektem, który jeszcze trwa i po ukończeniu będzie Jego symbolicznym pomnikiem. Dzięki staraniom Bartka Wrocławski Park Technologiczny przygotowuje miejsce, w którym osoby z niepełnosprawnościami będą mogły zadbać o rozwój osobisty. Tacy ludzie jak Skrzynia sprawiają, że świat wokół wydaje się lepszy. Ba! Nie tylko się wydaje, on się takim staje. A czynić świat lepszym to wielka sztuka. Bartek przede wszystkim chciał pomagać innym chorym. Chciał się dzielić. I robił to do końca. Miał 41 lat. Dla wielu osób na zawsze pozostanie nieustającą inspiracją.