To ostatnia zwrotka genialnego wiersza Mariana Jonkajtysa „Marsz sybiraków”, z muzyką Czesława Majewskiego uznanego za hymn Związku Sybiraków; całość w zaledwie ośmiu zwrotkach przedstawia istotę polskiego losu na drogach wygnania, którymi przez dwieście lat wciąż szły kolejne pokolenia.
Co roku, kiedy przychodzi 10 lutego, odkładam inne sprawy i wracam do tej epopei, która jest – na szczęście – coraz wyraźniej obecna w kulturze, od przytoczonej pieśni zaczynając, poprzez wydawane nierzadko własnym sumptem wspomnienia, aż do różnych wielkich koncertów czy wystaw, jak choćby opisywanego w naszym tygodniku Stanisława Kulona, profesora warszawskiej ASP; właśnie od 10 lutego można oglądać jego „Drogę krzyżową 1939-1947”. Stanisław Kulon urodził się w 1930 r. w Sobiesku na Kresach, Sowieci wywieźli całą rodzinę za Ural, gdzie zmarli rodzice i rodzeństwo. Marian Jonkajtys (1931-2004) z mamą, bratem i czterema siostrami – ojca NKWD zamordowało wcześniej – został wywieziony z Augustowa do Kazachstanu, w okolice Kokczetawu. Był nie tylko aktorem i wykładowcą w szkole teatralnej, ale i twórcą Teatru Rampa, z którego odszedł na wieść o wprowadzeniu stanu wojennego – i resztę twórczości poświęcił sybirakom.
Czytaj dalej w e-wydaniu lub wydaniu papierowym
Idziemy nr 7 (593), 12 lutego 2017 r.
Artykuł w całości ukaże się na stronie po 22 lutego 2017 r.