Multi-kulti przedstawia się jako koniec wielkich narracji.
Zaczęła się era słabych uzasadnień całościowych. Każdy wybiera swoją płynną opowieść, aby wyrazić własną wizję świata. Można tę narrację dostosowywać do aktualnych potrzeb. Nie trzeba pytać, czy jest prawdziwa. Nie musi być spójna, wystarczy, aby przyjmować ją jako „mój wybór”. Wolność czyni nas prawdziwymi.
Na takim gruncie trudno mówić o etyce. Pojęcie dobra, sprawiedliwości, rozsądku, normalności – nie mają większego sensu. Piękno również staje się relatywne. Widzimisię artysty, manipulacja środowiska czy czysta komercja mają takie same znaczenie. Nawet zdrowie zależy od opowiadacza: na jakiej podstawie pewien styl życia można określić jako zdrowszy? Dlaczego np. tytoń jest bardziej szkodliwy od marihuany? Oczywiście lepiej nie poruszać sprawy chorób psychicznych i ich możliwych przyczyn. Dlaczego ekshibicjonistę czy uzależnionego od hazardu trzeba leczyć?
Statystyki wskazują na wzrost zapotrzebowania leków psychotropowych. Być może jedną z przyczyn jest to, że człowiek nie ma na tyle plastyczności w sobie, aby sprostać tak sprzecznym zachowaniom. W domu rodzinnym kierować się etyką chrześcijańską, za kierownicą prawem silniejszego, w pracy poszukiwać konsensusu, w weekendy nadrabiać ekscesami i wyznawać hedonizm. Z biegiem lat przechodzić przez naturalizm, utylitaryzm, cynizm czy nihilizm.
Pod koniec ubiegłego tysiąclecia św. Jan Paweł II przypominał o wyzwalającej mocy prawdy. Swoją długo opracowywaną encyklikę na temat fundamentów moralności nazwał „Blask prawdy”. Przypominał o działaniach, które nigdy nie będą dla człowieka dobre: „Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie składaj fałszywego świadectwa”…
„Papież był w pełni świadomy wagi tej decyzji w ówczesnej chwili i właśnie do tej części swojego dokumentu zasięgnął ponownie konsultacji pierwszorzędnych specjalistów, którzy nie uczestniczyli w redagowaniu encykliki. Nie mógł i nie wolno mu było pozostawić wątpliwości, co do tego, że moralność związana z wyważeniem dóbr musi respektować ostateczną granicę. Są dobra, którymi nigdy nie można handlować. Są wartości, których nigdy nie wolno poświęcić w imię jeszcze wyższej wartości i które stoją również ponad zachowaniem życia fizycznego. Jest męczeństwo. Bóg znaczy więcej niż przetrwanie fizyczne. Życie, które zostałoby kupione za cenę zaparcia się Boga, życie oparte na ostatecznym kłamstwie, jest nie-życiem.” (artykuł Benedykta XVI z 11 kwietnia 2019 r.).