Aż 6 mln Nepalczyków mieszka, pracuje i studiuje poza granicami kraju. Często wyjazd obarczony jest dużym ryzykiem finansowym oraz wieloletnią rozłąką z bliskimi. Co gorsza, pieniądze migrantów zazwyczaj nie są inwestowane w rozwój kraju, lecz przejadane.
Kiedy Jyoti Shrestha zorientowała się, że jest w ciąży, szybko zdecydowała, że wraca do Wielkiej Brytanii. – Nie będę rodzić w Nepalu – postawiła się mężowi, tłumacząc, że obawia się miejscowych szpitali. Suman, choć nie zobaczy narodzin dziecka, nie stawiał długo oporu.
Nowożeńcy nie mieli łatwego startu w Katmandu. – Jyoti przyzwyczajona jest już do innego życia, a Nepal nie jest łatwym miejscem – 35-latek tłumaczy PAP. Przed powrotem do Nepalu Jyoti od wielu lat mieszkała w Wielkiej Brytanii, zyskując status rezydenta. Jest wykwalifikowaną pielęgniarką i nie miała problemu ze znalezieniem dobrze płatnej pracy.
Wróciła do Nepalu na krótko przed ślubem. Samą ceremonię trzeba było długo negocjować między rodzinami, bo nowożeńcy pochodzą z różnych społeczności o innych zwyczajach. Życie w domu teściowej nie było łatwe i para na chwilę wyprowadziła się z tradycyjnego domu teściów. Jednak Jyoti szybko zaszła w ciążę i zaczęła się martwić o przyszłość.
Suman, który jest zdolnym informatykiem i wynalazcą, ociągał się z podjęciem stałej pracy. Wolał pracować nad własnymi pomysłami na biznes. Na życie zarabia, pracując w sklepie spożywczym ojca.
– Pracuję również w warsztacie nad swoimi pomysłami, piszę książkę o kulturze Newarów (mniejszość etniczna – PAP) i studiuję buddyzm – opowiada. Teraz będzie musiał to porzucić. Zdaje sobie sprawę, że na obczyźnie, przynajmniej na początku, czeka go praca poniżej kwalifikacji. – Studiowałem informatykę w Australii, ale wiem, że w obecnej sytuacji gospodarczej nie będzie łatwo – dodaje.
Niraj Niraula zastanawia się, czy studiować w Australii. – Znalazłem uniwersytet, ale czesne będzie mnie kosztować 36 tys. dol. za trzy lata – tłumaczy PAP. Dodaje, że będzie to ogromny wysiłek finansowy dla jego rodziny, lecz jest na to niemal zdecydowany. – Może uda mi się jednocześnie pracować i opłacać czesne – mówi.
– Ludzie nie zdają sobie sprawy jak ciężko jest jednocześnie studiować i zarabiać minimalną stawkę – Suman kręci głową z dezaprobatą, dodając, że czesne jest po prostu horrendalne.
Przyjaciele Niraja zwracają uwagę, że uniwersytet nie wygląda wiarygodnie i dyplom tej uczelni może niewiele znaczyć. W Nepalu co chwilę głośno o pośrednikach, którzy oszukują studentów. – Studia w Polsce? Nie bardzo wiem, gdzie to jest – Niraula jest sceptyczny, choć opłata około 2–-3 tys. USD za studia techniczne w języku angielskim za rok wygląda atrakcyjnie.
– Nepalczycy mają ogromny ciąg na naukę za granicą, ale często lądują w kiepskich szkołach – tłumaczy PAP Himal Karmacharya, właściciel firmy informatycznej z Katmandu. Himal skończył prestiżowe MIT w Ameryce. Później pracował na wysokich stanowiskach m.in. w Motoroli.
– Nepalczyków po świetnych amerykańskich szkołach jest więcej, ale jako jeden z niewielu wróciłem do kraju – opowiada. Karmacharya spędził kilka lat w Dolinie Krzemowej i teraz jego firma pracuje dla rynku amerykańskiego. – Wszyscy chcą wyjechać i mimo atrakcyjnych warunków pracy, najlepszych w kraju, mamy problem z rotacją pracowników – dodaje.
Jego zdaniem drenaż mózgów sprawia, że Nepal nie rozwija się tak jak powinien. – Mamy młodą populację, ale wszyscy silni, zdolni i przebojowi pracują za granicą – podkreśla.
Obecnie 6 mln Nepalczyków żyje i pracuje za granicą. Większość z nich wyjeżdża do Zatoki Perskiej, Indii i Malezji, gdzie pracują w trudnych warunkach jako robotnicy, ochroniarze i pomoc domowa. W 2016 r. przysłali do kraju aż 6,6 mld. USD, co stanowi 31 proc. nepalskiego PKB.
– Zamiast inwestycji w nowe firmy i technologię, większość tej kwoty jest przejadana – ocenia Himal. Jego zdaniem ludzie wciąż boją się inwestować i wolą postawić dom w dolinie Katmandu, gdzie ceny ziemi sięgnęły już poziomu europejskiego.
Suman Shrestha zdaje sobie sprawę, że to błędne koło, dlatego wolałby zostać w kraju i zacząć produkcję jednego z wynalazków. – Ale takie jest życie. Z żoną rozmawiam przez internet. Nie ma szans, żebym dostał wizę przed narodzinami dziecka – wzdycha. (PAP)