Czy wkład – nawet największy – w dialog chrześcijańsko-żydowski można oderwać od całości życia i dzieła?
Od kilku tygodni sprawy polsko-żydowskie zaprzątają naszą uwagę, a my zajmujemy nimi uwagę czytelników. W tym trudnym czasie pojawiła się jeszcze jedna, nawet bardzo trudna, wiadomość: oto doroczną Nagrodę im. ks. Stanisława Musiała SJ ustanowioną przez krakowski Klub Chrześcijan i Żydów „Przymierze” otrzymał 2 marca ks. prof. Michał Czajkowski, w swoim czasie okryty niesławą z powodu wieloletniej współpracy z SB. Wycofał się wtedy (2006) z Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów, z Komitetu Episkopatu Polski ds. Dialogu z Judaizmem, przestał być asystentem kościelnym miesięcznika „Wieź”.
Nagrodę im. ks. Musiała przyznaje kilkunastoosobowa kapituła złożona z prominentnych postaci krakowskiego środowiska naukowego, medialnego i duchowego – zarówno katolickiego, jak i żydowskiego. Przyznam, z głęboką rozterką, że nie jestem w stanie zrozumieć ani samej – skierowanej do kapituły – nominacji, ani decyzji kapituły wyboru tego właśnie laureata. Mój osobisty zawód sprzed lat, kiedy ks. Czajkowski – z którym blisko współpracowałam – okazał się TW, nie jest tu istotny, choć go nie ukrywam. Ale jak zrozumieć i wytłumaczyć następnym pokoleniom tę nagrodę?
Czy wkład – nawet największy – w dialog chrześcijańsko-żydowski można oderwać od całości życia i dzieła? Czy będąc księdzem katolickim i profesorem można być wiarygodnym w części tegoż życiowego dzieła, będąc całkowicie niewiarygodnym w jego najważniejszym wątku, jakim jest stosunek do drugiego człowieka? Czy członkowie kapituły postawili sobie przed oczami intelektualne i emocjonalne koszty swojej decyzji: co powiedzą tym, którzy powątpiewają – dziś zwłaszcza – w sens dialogu, a nawet go podważają? Czy najgłębszy jego sens nie wymaga od nas, którzy próbujemy go budować, aby wchodzić weń z czystymi rękami i czystymi intencjami? Aby nic nie kładło się cieniem na przymierze z Panem, które próbujemy wspólnie i w wielkim trudzie wznosić i do którego wzywa nas Wszechmogący? To nie są wielkie słowa, jakby się może komuś mogło wydawać, to jest właśnie życie.
PS. A teraz temat, który miał być główny, a będzie potraktowany skrótowo, choć jeszcze do niego wrócę. Niezliczone inicjatywy młodych ludzi, którzy chcą poznawać naszą historię i odkrywać jej tajemnice. Uczniowie, harcerze, studenci biorą udział w rozmaitych projektach, że wymienię przykładowo dwa kierunki, których efekty obserwowałam 1 marca: z jednej strony dziesiątki i setki grup upamiętniających żołnierzy wyklętych, z drugiej strony dziesiątki szkół, których liczeni w setki uczniowie szukali przez rok żydowskich śladów w przeszłości swoich miast i okolic, znajdowali zagubione cmentarze, odkrywali sławnych mieszkańców – według projektu Szkoły Dialogu prowadzonego od dwudziestu lat przez fundację Forum Dialogu i finalizowanego na spotkaniu w Teatrze Wielkim w Warszawie (w tym roku właśnie 1 marca). Jedni i drudzy trafiają na momenty piękne, ale i trudne, także mroczne. Szkoła jest, oby zawsze, miejscem, w którym mogą tę wiedzę uporządkować i spożytkować. Uczniowie – młodzi odkrywcy – mają z tego radość i satysfakcję, my możemy mieć zastrzyk optymizmu.