Lepiej wykształcone dziewczyny przenoszą się do dużych ośrodków. W mniejszych miejscowościach i na wsiach młodzi mężczyźni bezskutecznie szukają żon. Jak zaradzić tej sytuacji?
„Hasło «rolnik szuka żony» nie jest tylko wymysłem telewizji – samotność mężczyzn na wsiach jest faktem i istotnym problemem społecznym” – czytamy w raporcie Klubu Jagiellońskiego „Przemilczane nierówności”. Program telewizyjny typu reality show jest emitowany pod wspomnianym tytułem od 2014 r. Przyciąga miliony widzów. Jego popularność nie jest więc przypadkowa. A jeśli nie poprawią się perspektywy życia na wsi i w małych miastach, problem będzie nadal narastał.
„Podczas gdy w niektórych małych gminach na 10 młodych mężczyzn przypada 7 kobiet, w Warszawie jest o 14% więcej młodych kobiet niż mężczyzn” – stwierdzają badacze z Klubu Jagiellońskiego. Oznacza to, że w niektórych rejonach kraju nawet co trzeci mężczyzna może nie znaleźć towarzyszki życia. Z kolei w stolicy co siódma kobieta będzie bezskutecznie szukać drugiej połowy.
SZKOŁA DLA DZIEWCZYNEK
Nierówności między płciami zaczynają się już w szkole. Otóż mimo że chłopcy w większości osiągają rezultaty porównywalne z dziewczętami, znacznie gorzej wypadają w testach sprawdzających umiejętność czytania ze zrozumieniem. Ponad dwuipółkrotnie częściej powtarzają klasę. Młodzi mężczyźni w Polsce rzadko twierdzą, że „staranie się w szkole jest ważne”. Jako jedną z potencjalnych przyczyn słabszych wyników chłopców raport wskazuje feminizację zawodu nauczyciela, szczególnie na wczesnych etapach. Kobiety stanowią 98 w szkołach podstawowych, 69 nauczycieli akademickich.
Jeśli chodzi o dalsze kształcenie, co roku ponad 70% więcej kobiet niż mężczyzn kończy studia wyższe (przy czym więcej mężczyzn porzuca rozpoczęte studia), co potem może skutkować różnicami na rynku pracy. Obecnie na 100 młodych mężczyzn z wykształceniem wyższym przypada prawie 156 kobiet. A po studiach kobiety zostają w miastach.
Skąd biorą się te różnice już na poziomie szkoły? Dr Marcin Kędzierski, główny ekspert Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego, źródeł problemu nierówności upatruje nie tylko w szkole, ale przede wszystkim w podejściu rodziców do edukacji synów i córek. – W uproszczeniu: dziewczynka musi skończyć studia, żeby osiągnąć awans społeczny i poradzić sobie w życiu, a chłopak zawsze znajdzie sobie pracę fizyczną. Przekonania rodziców wpływają w ten sposób choćby na wybór ścieżek edukacyjnych. Dodatkowo to właśnie chłopcy są przeważnie odpowiedzialni za przejęcie po rodzicach gospodarstwa czy przedsiębiorstwa.
BRONOWICE À REBOURS
Na słynnym ślubie uwiecznionym w „Weselu” Wyspiańskiego Lucjan Rydel – pisarz, intelektualista – żenił się z córką gospodarza z Bronowic. Ten mezalians wywołał wówczas poruszenie. W dzisiejszej rzeczywistości przydałyby się jakby odwrotne sytuacje. Aby znaleźć towarzysza życia, część kobiet musiałaby zaakceptować, że ich druga połowa będzie miała niższe wykształcenie, a może także pokochać uroki wsi. Z kolei mężczyznom potrzebna będzie akceptacja faktu, że ich partnerka może cieszyć się wyższym statusem społeczno-ekonomicznym.
Nie będzie to łatwe. „Tradycyjną normą doboru partnera jest hipergamia” – czytamy w raporcie. Oznacza to, że kobiety zwykle szukają mężczyzn o wyższym statusie społecznym. Jednak tego modelu nie da się utrzymać.
– Gorzej wykształcony mężczyzna może być dobrym mężem i ojcem, ale to wymaga zmiany myślenia kobiet o związkach, jak również zmiany świadomości samych mężczyzn, że ich rolą nie jest jedynie przynoszenie pieniędzy, ale również troska o relacje rodzinne. Przejście do bardziej partnerskiego modelu rodziny to jednak zadanie na lata, gdyż młodzi mężczyźni nie bardzo mają się od kogo uczyć takiego podejścia – mówi dr Kędzierski. Prognozuje, że albo pojawi się taki nowy wzorzec kulturowy rodziny, albo będziemy musieli się liczyć ze spadkiem liczby zawieranych małżeństw i osłabieniem ich trwałości.
Dr Marek Grabowski, prezes Fundacji Mamy i Taty, zwraca z kolei uwagę, że we współczesnej kulturze zachodniej jest wiele zjawisk, które zakłócają bycie razem. Nie jest to tylko miejsce zamieszkania czy edukacja, ale też system wartości. Wskazują na to badania. – Kobiety w wieku od osiemnastu do trzydziestu kilku lat są zwolenniczkami skrajnej lewicy, mają postawy proaborcyjne. Z kolei wśród mężczyzn w tej grupie wygrywa Konfederacja, poglądy konserwatywne. Ciężko będzie porozumieć się konserwatyście, i to z niższym wykształceniem, z hedonistycznie nastawioną indywidualistką. To nie wróży trwałości małżeństwa – mówi socjolog.
O tym, że trudno dziś znaleźć współmałżonka, świadczy choćby wiek wchodzenia w związki. „W 1990 roku mediana wieku kobiety wychodzącej po raz pierwszy za mąż wynosiła nieco ponad 22 lata, a mężczyzny żeniącego się po raz pierwszy – niespełna 24 lata. Obecnie wiek ten wynosi odpowiednio 27,4 i 29,8 roku” – podaje raport. Z kolei dane GUS-u wskazują, że z rodzicami częściej pomieszkują młodzi mężczyźni niż kobiety, co może utrudniać ich usamodzielnianie się.