A o spawach intymnych należy mówić intymnie – ojciec z synem, matka z córką. Warto zauważyć, że w jednej klasie, chociaż dzieci mają tyle samo lat, pod względem wrażliwości, dojrzałości emocjonalnej i doświadczenia, oglądanych filmów, przeczytanych treści mogą już być inne. Nie można kłaść dziecku na ramiona spraw, których ciężaru nie udźwignie. Trzeba mówić prawdę, ale w sposób, który na danym poziomie rozwoju jest dla dziecka zrozumiały. W kwestii wychowania seksualnego powinna obowiązywać indywidualizacja nauczania, dostosowanie przekazu do potrzeb konkretnej osoby. Antykoncepcję zaś należy traktować jako jeden z wielu, a nie jedyny sposób planowania rodziny.
Do czego może prowadzić uświadamianie seksualne polegające wyłącznie na zapoznaniu dziecka z metodami antykoncepcyjnymi?
Stosowanie antykoncepcji wiąże się z uzależnianiem życia (swojego i dziecka) od techniki i farmacji. Jeśli dojdzie do ciąży, odpowiedzialność za to przerzuca się na lekarza, producenta środków antykoncepcyjnych, wreszcie na poczęte dziecko. Młoda dziewczyna może czuć się oszukana, a rozwijające się w niej życie – traktować jako intruza.
Już sam przedrostek „anty-” oznacza krok przeciw. Dostawieniem do tego kroku drugiej nogi jest aborcja. Rodzice powinni zwracać uwagę na to, co dziecko czyta, co ogląda, z kim przestaje – dobrze, by mieli na to wpływ. Błędne jest przyjmowanie części prawdy za całą prawdę i niezrozumienie tego, że ludzka miłość, seksualność, odpowiedzialność prokreacyjna to znacznie szersze zagadnienie niż antykoncepcja.
Odbywające się od jakiegoś czasu czarne marsze i dyskusja publiczna o aborcji mogą prowokować u dzieci takie pytania – również o to, czy same były chciane. Jak o tym mówić?
Kiedyś pokazałam „Jasia” – czyli plastikowy model dziecka w 10. tygodniu życia płodowego – 2,5-letnim dzieciom. Specjalnie zapytałam, „co” to jest, a nie „kto” to jest. Mimo to bezbłędnie rozpoznały: „Dzidziuś!”. To działo się wtedy, gdy w sejmie trwała dyskusja o tym, czy dziecko w łonie matki to człowiek, czy zlepek komórek.
Byłam też pod wrażeniem sytuacji, jaka wydarzyła się w jednej rodzinie. Przy stole dyskutowano tam o sieci handlowej fundującej preparaty wczesnoporonne z części uzyskanych ze sprzedaży dochodów. Usłyszał to dziewięcioletni chłopiec, który kilka dni później miał wycieczkę do tej sieci handlowej. Odmówił wzięcia pieniędzy na robienie tam zakupów, a gdy mama zapytała, czy nie będzie mu przykro, kiedy inne dzieci będą sobie coś kupować, odpowiedział: „A co jest ważniejsze: to, że może być mi przykro, czy życie małych dzieci?”.
Dzieci są w swych sądach jednoznaczne. Jest w nich naturalna obrona przed krzywdzeniem innych dzieci – bo mają czyste spojrzenie na świat. Dorośli już kalkulują. A dzieci mają wspaniałą intuicję – wystarczy za nią podążać.
To kapitalna nauka dla dorosłych – by patrzyli, czy ich złotówka nie idzie na niemoralny cel!
W psychologii mówi się o desensytyzacji, czyli odwrażliwieniu. Im większe przyzwolenie na jakieś postępowanie, w tym niemoralne, tym go więcej, bo nie czujemy już, że to coś złego. Aborcjoniści unikają słowa „dziecko” – mówią o „płodzie” czy „embrionie”. „Dziecko” budzi bowiem pozytywne skojarzenia, a chodzi o skutek odwrotny.
Aprobując aborcję, wydajemy wyrok na swoje człowieczeństwo. Tu sprawdza się powiedzenie: „Szczęśliwsze ofiary od swoich oprawców”. Uczenie dzieci szacunku do życia od poczęcia nie jest ograniczaniem ich wolności, ale podaniem im ręki we wspinaczce wysokogórskiej – by pięły się wyżej, a nie zginęły marnie. Mówmy więc dziecku, że z komórki jajowej i plemnika powstanie chłopiec o piwnych oczach lub jasnowłosa dziewczynka. Rozwijające się w łonie matki życie to nie zadatek na człowieka, tylko człowiek.
Wskazana jest więc opieka prekoncepcyjna. Na czym ona polega?
Opieka prekoncepcyjna obejmuje czas przed poczęciem – to dbanie o zdrowie rodziców, by dali początek zdrowemu życiu. Kobiety planujące poczęcie powinny badać się w kierunku toksoplazmozy, przyszli rodzice – oboje! – powinni przyjmować kwas foliowy, odstawić używki. Łatwiej o to, jeśli poczęcie dziecka jest świadome i planowane.
Opieka prekoncepcyjna zakłada również nauczanie. Utyskujemy, że nie ma w Polsce edukacji seksualnej. Ja jestem za wychowaniem seksualnym. Edukacja seksualna jest często utożsamiana ze środkami antykoncepcyjnymi i technikami współżycia. Lubię powtarzać słowa Josha McDowella: „Młodzież woła o miłość, a my dajemy jej prezerwatywy”. Wychowanie zakłada kształtowanie postaw, a to coś więcej niż instruktaż.
W latach 90. w USA wprowadzono do szkół programy abstynenckie – spadła wówczas liczba nastoletnich ciąż i aborcji. W Wielkiej Brytanii edukacja seksualna i dostępność antykoncepcji spowodowały efekt odwrotny od zamierzonego. Chyba nie ma wątpliwości, którą z tych sprawdzonych dróg powinniśmy iść?
A mimo to niektórzy wciąż upierają się przy wprowadzeniu u nas modelu brytyjskiego. W USA te 600 programów abstynenckich to w większości programy rządowe! W Polsce są trzy. Niejedno miasto dofinansowuje za to szczepionki dla dziewczynek przeciwko wirusowi HPV, przenoszonemu drogą płciową. A czemu nie przeznaczy tych funduszy na profilaktykę przedwczesnej inicjacji seksualnej, wychowanie do miłości, czystości, odpowiedzialności i powściągliwości seksualnej? Szczepionka moralna jest najlepsza! Nie wstydźmy się mówić o czystości.
Ale czystość to dobre dla „katoli” – jak się często mówi. Czy rzeczywiście nie ma pozachrześcijańskich norm do niej przekonujących?
Oczywiście, że są! Po pierwsze to kwestia zdrowia. Im wcześniej podjęte współżycie, tym więcej partnerów, a to generuje ryzyko chorób wenerycznych. Czystość to także sprzeciw wobec pornografii, która ma skutki psychospołeczne. Oglądanie materiałów pornograficznych wywołuje napięcie seksualne, które rozładowuje się masturbacją. Z czasem jednak to nie wystarcza i może prowadzić nawet do przestępstw seksualnych. Zdiagnozował to u siebie to Ted Bundy, gwałciciel i seryjny morderca kobiet, który przyznał, że zaczęło się od pornografii.
Jeśli za słabe są argumenty psychicznej dojrzałości i odpowiedzialności, argumenty zdrowotne czy odwołanie do bezpieczeństwa, można posłużyć się argumentem ekonomicznym. Mieszkańcy jednego z osiedli przestali kupować w sklepie, w którym obok bułek były pisma pornograficzne. Nie pomogły wcześniejsze prośby, tłumaczenie, jak to wpływa na dzieci, pomógł dopiero bojkot. I pisemka znikły.
Od małego chronimy nasze dzieci przed nabiciem guza, na ulicy prowadzimy za rękę. Kontynuujmy tę ochronę także później, a wyrosną na dobrych i pięknych ludzi!
Dr hab. Urszula Dudziak – profesor nadzwyczajny w Instytucie Nauk o Rodzinie i Pracy Socjalnej KUL, doradca życia rodzinnego, instruktor naturalnego planowania rodziny; koordynator Zespołu Ekspertów Wychowania do Życia w Rodzinie ds. Podstawy Programowej; rzeczoznawca podręczników WDŻ; żona, matka dwojga dorosłych już dzieci i babcia dwojga wnucząt.