To już XVI Dzień Papieski: 9 października pod hasłem „Bądźcie świadkami miłosierdzia” będzie prowadzona zbiórka na stypendia dla zdolnej, niezamożnej młodzieży. Fundacja Dzieło Nowego Tysiąclecia od 16 lat daje tysiącom młodych szansę na edukację i lepsze życie.
W ciepły lipcowy wieczór na krakowskim rynku, podczas Światowych Dni Młodzieży, były nas setki. Bez trudu poznawaliśmy się w tłumie. Wszystko to dzięki papieskiej Fundacji.
Jaszczurki, kleryk i ciocia Ania
Każdy stypendysta jest też wolontariuszem. Młodzi udzielają się w różny sposób w swoich miejscach zamieszkania lub nauki. Zanim Adrian Trybulski został stypendystą, nie miał zielonego pojęcia o wolontariacie. Początkowo udzielał się w swojej szkole poprzez zbiórki żywności i pieniędzy oraz organizację Dnia Papieskiego.
– To było jednak za mało, czułem, że mogę dać z siebie więcej – zauważa. Tak zaczęła się pomoc w jednym z podkarpackich domów dziecka. Pod opiekę Adriana trafiło dwóch chłopców. Chodzili na spacery, rozmawiali o przyrodzie, grali w piłkę, odrabiali lekcje i… opiekowali się jaszczurkami i robakami.
– Ich pasja nie zawsze mi się podobała – przyznaje z uśmiechem Adrian, który czas wolontariatu wspomina z sentymentem. – Przez dwa lata zdążyłem polubić tych urwisów. Szkoda, że nie mogę ich już odwiedzać.
Pierwszego września Adrian rozpoczął studia i formację w Wyższym Seminarium Duchownym w Sandomierzu. Uważa, że dwa lata wolontariatu w domu dziecka pomogą mu w przyszłej pracy duszpasterskiej z młodzieżą.
Dla Ani Liwińskiej Fundacja była czymś naturalnym. Jej brat Karol był jednym z pierwszych stypendystów. Ania od dziecka lubiła pomagać innym, robiła to, zanim weszła w szeregi papieskiej Fundacji. Najpierw była to muzykoterapia dla osób niepełnosprawnych. Potem Ania trafiła do Stowarzyszenia Rodzin Zastępczych, w którym miała zajmować się logistyką, organizacją imprez i zbiórek. Szybko jednak poczuła, że to za mało i zżyła się z podopiecznymi stowarzyszenia.
– Choć nierzadko zdarza się wracać ze łzami w oczach, to czasem są to łzy szczęścia, jak wtedy, gdy niespodziewanie podbiegła do mnie Vanessa, dziękując i nazywając mnie ciocią – opowiada Ania ze wzruszeniem. Studiuje psychologię stosowaną na Uniwersytecie Jagiellońskim, specjalizuje się w zaburzeniach zachowania i w pomocy psychologicznej. Chciałaby połączyć swój kierunek studiów z oligofrenopedagogiką i dzięki temu ustrzec się – jak mówi – przed patrzeniem na człowieka jak na przypadek.
Adrian i Ania poznali się podczas wolontariatu na Światowych Dniach Młodzieży w Krakowie. Szybko znaleźli wspólny język. Choć ich drogi życiowe są różne, to zgodnie twierdzą, że wolontariat więcej im dał, niż zabrał. Odpowiedzialność, otwarcie na ludzi, poczucie, że robi się coś naprawdę pożytecznego, umiejętność doceniania tego, co się ma. Czy lubią to, co robią? – Uwielbiam! Kocham nie samą aktywność, a przede wszystkim ludzi. Nie chciałabym tego zamienić na nic innego! – deklaruje Ania.
Fundacyjna miłość
Fundacja nie tylko daje wsparcie finansowe, ale dba o rozwój wewnętrzny i formację swoich stypendystów. Kilka razy do roku młodzi spotykają się na rekolekcjach we wspólnotach diecezjalnych lub akademickich. Z kolei podczas wakacji gimnazjaliści, licealiści i studenci spotykają się na obozie w jednym z akademickich miast Polski. Inaczej wygląda obóz maturzystów, który odbywa się w malowniczym otoczeniu Borów Tucholskich lub Bieszczad.
Dorota i Kamil Połomscy poznali się dziesięć lat temu na obozie w Poznaniu. Oboje lubili grać w mafię – grę popularną wśród stypendystów. Na kolejnych obozach spędzali ze sobą czas, ale dopiero na studiach zaczęło się między nimi rodzić uczucie. Najpierw przyjaźń, która przerodziła się w miłość, gdy oboje zamieszkali w tym samym mieście. – Po ponad roku zostaliśmy parą, a na zaręczyny nie musiałam długo czekać. Kamil oświadczył mi się na balu karnawałowym Fundacji, w gronie stypendystów – opowiada Dorota. – Ksiądz Dariusz Kowalczyk błogosławił naszemu małżeństwu, a i ks. Jan Drob zawsze powtarza, że jesteśmy jego radością – wspominają szczęśliwi małżonkowie i już rodzice. Fundacji zawdzięczają edukację, pogłębioną wiarę, przyjaciół, no i siebie. Nie zakończyli swojej przygody z Fundacją. Jak wiele innych osób niepobierających już stypendium należą do Stowarzyszenia Absolwentów Dzieło.
Zwrot o 180 stopni
– Nie chciałem jechać na pierwszy obóz – mówi na samym początku rozmowy Adrian Nowakowski, uczeń technikum hotelarsko-gastronomicznego w Świdnicy. – Wiedziałem, że muszę, ale miałem nadzieję, że jakoś się z tego wykręcę.