Cokolwiek będzie się działo, postanówcie, że będziecie dla siebie mili.
Acóż to za banał? Wydawałoby się, że wśród rad, jakich można by udzielić małżonkom, trudno o bardziej trywialną. A jednak… Mark Gungor, znany mówca i doradca małżeński, w swojej książce pt. „9 małżeńskich porad, a każda warta milion dolarów” stawia ją na pierwszym miejscu. Mówi, że gdybyśmy przestrzegali tylko tej jednej zasady, relacje w naszych małżeństwach znacznie by się poprawiły, a dzięki temu wiele problemów, nawet jeśli nie zniknęłoby definitywnie, to na pewno stałoby się bardziej znośnymi.
Ileż małżeństw cierpi przez to, że na – nieuniknione przecież – większe i mniejsze wyzwania rodzinnego życia nakłada się przytłaczający balast zranień i wzajemnej niechęci wywołanej przykrymi słowami rzuconymi w emocjach i złości. Wielu takich sytuacji można by uniknąć, gdybyśmy pamiętali o tej pozornie prostej, lecz często niedocenianej zasadzie: Bądźcie dla siebie mili!
Gungor pisze: „To dziwne, ale wielu ludzi uważa, że po ślubie mogą przestać być sympatyczni […]. Ludzie, którzy nawet muchy by nie skrzywdzili, którzy ryzykują lądowanie w rowie, żeby nie przejechać wiewiórki, którzy ochoczo przeprowadzą staruszkę przez jezdnię, […] którzy śpiewają w kościele, trzymając się za ręce; ci sami przemili ludzie, kiedy tylko znajdą się w domu, warczą na siebie i obrzucają się obelgami. Powtórzę: to tak, jakby uważali, że akt małżeństwa daje im prawo do chamskiego zachowania i braku cierpliwości przy pierwszej lepszej okazji”. Niestety, to prawda! Wiele osób zachowuje się tak, jakby cierpliwość, uprzejmość i uśmiech, z jakimi traktują kolegów z pracy, sąsiadów czy ludzi z tej samej parafii, nie obowiązywały ich w relacjach z najbliższymi. Na zewnątrz potrafimy przecież, nawet w trudnych i stresujących sytuacjach, opanować się i nie przekraczać pewnych granic. Zwłaszcza w stosunku do osób, z którymi relacje są dla nas z jakichś względów istotne i na których nam zależy. A na kim, jeśli nie na mężu czy żonie, powinno zależeć nam najbardziej?
Dlaczego więc w czterech ścianach tak łatwo puszczają nam hamulce? Może to niezły pomysł, aby w Wielkim Poście podjąć drobne, lecz mogące zdziałać cuda w naszym małżeństwie postanowienie: Będę miła dla mojego męża! Zawsze! Nawet gdy będę musiała powiedzieć mu coś trudnego, zrobię to w sposób delikatny i budujący. Będę miły dla swojej żony! Niezależnie od tego, jak bardzo ona będzie nieprzyjemna i niemiła dla mnie. To zależy wyłącznie ode mnie i żadne okoliczności zewnętrzne nie zmuszą mnie do tego, aby traktować współmałżonka arogancko czy bez szacunku. Zatem cokolwiek będzie się działo, postanówcie, że będziecie dla siebie mili. To w sumie tak niewiele, a wasze małżeństwo może zmienić się nie do poznania.