Dlaczego w sprawach mienia pozostałego po społeczności żydowskiej zamiast przejąć inicjatywę, chowamy głowę w piasek?
Ambasador USA w Polsce Georgette Mosbacher wita się z amerykańskim sekretarzem stanu Mikem Pompeo
Ponad rok temu amerykański Kongres przez aklamację uchwalił ustawę Justice for Uncompensated Survivors Today (O natychmiastową sprawiedliwość dla ofiar, które nie uzyskały zadośćuczynienia), w skrócie JUST, co w języku angielskim znaczy „sprawiedliwość”. Ustawa ta nosi numer 447 i między innymi postuluje użycie mienia bezdziedzicznego dla dobra żyjących ofiar Holokaustu, na rzecz upamiętnienia Zagłady i edukacji o niej oraz na inne bliżej nieokreślone cele. Na tych łamach („Idziemy” 19/2018) uznaliśmy tę ustawę, niezwłocznie wtedy podpisaną przez prezydenta Donalda Trumpa, za największe zagrożenie dla naszej suwerenności. Niestety, rozwój sytuacji potwierdza te obawy.
KROK ZA KROKIEM
W maju 60 senatorów wystosowało list do premiera Mateusza Morawieckiego z apelem o niezwłoczny zwrot lub udzielenie sprawiedliwej rekompensaty osobom pochodzenia żydowskiego za mienie zagrabione przez nazistów i potem znacjonalizowane przez komunistów. Podobny list, tyle że podpisany już przez 88 senatorów, napisano 5 sierpnia do amerykańskiego sekretarza stanu Mike’a Pompea. Inicjatywa senatorów to nie jest nowe zjawisko; pierwszy taki list 59 senatorów wystosowało do rządu polskiego już w marcu 2018 r. Mówiąc wprost, lobby proizraelskie wzmaga nacisk. A co robi polski rząd?
Jak podała „Rzeczpospolita”, zdaniem anonimowych przedstawicieli polskich władz nie ma powodów do obaw, ponieważ sprawa ta nie będzie poruszana przez prezydenta Trumpa podczas jego zbliżającej się wizyty w Polsce. Nic w tym dziwnego, strona amerykańska postępuje zgodnie z podstawowymi zasadami dyplomacji – o sprawach spornych i drażliwych rozmawiać należy wówczas, gdy moja pozycja jest bardzo mocna, a pozycja drugiej strony słaba.
Wizyta Trumpa przypada z okazji rozpoczęcia II wojny światowej. Polska jako pierwsza ofiara nazizmu będzie wówczas na ustach całego świata; trudno wyobrazić sobie bardziej korzystny dla nas moment, i to my powinniśmy podjąć inicjatywy mające na celu neutralizację skutków ustawy 447. W takim momencie oskarżanie Polski o brak zadośćuczynienia za zbrodnie nazistowskich Niemiec byłoby nie tylko nietaktem, ale zupełnie traciłoby zdolność przekonywania światowej opinii publicznej. Uwaga musiałaby zostać skupiona na tym, że chodzi o odszkodowania za mienie zagrabione przez autorów napaści na Polskę, czyli Niemcy, a nie przez nas. Cały kontekst wskazywałby na zupełną bezpodstawność tych żądań, stąd strona amerykańska nie popełni takiego błędu.
Natomiast zupełnie inna sytuacja będzie mieć miejsce w listopadzie, gdy amerykański departament stanu ogłosi raport na temat wcielania w życie postanowień tzw. deklaracji terezińskiej przez państwa, które ją podpisały. Wówczas nikt już nie będzie pamiętać słów wypowiedzianych 1 września i absurdalność roszczeń żydowskich nie będzie już oczywista. Chowając głowę w piasek, zaprzepaszczamy znakomitą okazję do pokazania światu, że z ofiary agresji robi się z nas beneficjenta tragedii.
BEZ TAKTYKI I STRATEGII
Piszę te słowa bez wielkiej nadziei, że odniosą one jakikolwiek skutek, albowiem cały okres od pojawienia się sporu o nowelizację ustawy o IPN i uchwalenia ustawy JUST jasno wykazuje, że Warszawa nie ma żadnej strategii walki z tym zagrożeniem, poza potulnym wykonywaniem zaleceń płynących zza oceanu.
Mimo że w grę wchodzą dziesiątki, jeśli nie setki miliardów dolarów, strona polska nie podjęła żadnych kroków, które są oczywiste dla każdej osoby mającej choćby najbardziej oględne pojęcie o tym, jak funkcjonuje życie polityczne w USA, a które podpowiedzieliśmy we wspomnianym artykule („Idziemy” 19/2018). Przypomnijmy je zatem ponownie. Chodzi o niezwłoczne zatrudnienie najlepszych firm zajmujących się lobbingiem i PR-em, które kształtowałyby korzystny wizerunek Polski wśród elit politycznych USA, podjęcie wysiłku mającego na celu mobilizację Polonii, która przecież mogłaby przyjść Polsce z pomocą, a także publikowanie prac z zakresu historii obiektywnie przedstawiających nasz wkład w ratowanie Żydów w okresie Holokaustu. Fakt, że liczba senatorów otwarcie popierająca bezpodstawne roszczenia lobby proizraelskiego rośnie, jawnie dowodzi braku takich starań.