Wolność religijną Konstytucja gwarantuje wszystkim obywatelom. - mówi konstytucjonalista dr. Bartłomiej Wróblewski, possł PiS (zawieszony), w rozmowie z Moniką Odrobińską
Kto zyska na tak pilnie, nocną porą przegłosowanej „ustawie futerkowej”?
Większość społeczeństwa jest za poprawieniem dobrostanu zwierząt, ale kilka zaproponowanych w niej rozwiązań dla istotnej części społeczeństwa jest trudnych do przyjęcia.
Przypomnijmy: chodzi m.in. o zakaz hodowli zwierząt na futra, wykorzystywania zwierząt w celach rozrywkowych i widowiskowych, ograniczenia dotkną uboju rytualnego. Co rodzi Pański opór?
Właśnie ta ostatnia kwestia. Choć sami zwykle nie jadamy koszernego mięsa, wiemy, jak ważna to sprawa dla Żydów i muzułmanów. Wolność religijną Konstytucja gwarantuje wszystkim obywatelom. Jeśli chcemy, by była respektowana wobec chrześcijan, nie możemy przechodzić obojętnie nad ograniczeniami wobec wyznawców innych religii. Warto o tym pamiętać, szczególnie w czasach nasilającej się sekularyzacji i tendencji antyklerykalnych.
Ostatecznie jednak ubój rytualny ma być możliwy, tyle że na potrzeby krajowych związków wyznaniowych…
Zapis ten zastosowano na zasadzie wyjątku, ogólnie jednak przyjęto, że ubój rytualny z zasady jest niegodny. Uczyniono tym samym wyłom w wolności religijnej.
To rozwiązanie ogranicza ponadto wolność gospodarczą, prawo własności czy zaufanie obywateli do państwa i stanowionego prawa. I właśnie dlatego, że realnie ogranicza polskie interesy gospodarcze, jeśli chodzi o hodowlę i sprzedaż, negatywnie odniósł się do niego minister rolnictwa. Skutki tej ustawy mogą osłabić rozwój gospodarki na wsi, to dotyczy interesu dużej grupy naszych rodaków.
Ustawa mówi o rekompensatach dla tych, którzy na niej stracą…
Odszkodowania mogą objąć doraźne szkody, ale z pewnością nie zrekompensują wieloletnich szkód z tytułu możliwości eksportowych. Tym bardziej że sprzedaż mięsa koszernego i halal jest stałą częścią polskiego eksportu rolnego. Duża część produkcji zostanie przeniesiona za granicę.
Nie jest też pewne, że ustawa poprawi dobrostan zwierząt, skoro miałyby być one przewożone kilkaset kilometrów na Ukrainę czy Słowację, by tam dokonano uboju. Jeśli chodzi o zwierzęta futerkowe, są racje przemawiające za zakazem tej działalności, ale także w tym przypadku potrzebny jest dłuższy okres na dostosowanie się do sytuacji i przemyślenie form odszkodowania.
W tego rodzaju sytuacjach zawsze trzeba ważyć racje różnych stron i szukać rozwiązań kompromisowych. Decyzje powinny być dopracowane.
W debacie sejmowej nad ustawą pojawiły się postulaty zakazania chowu klatkowego i przemysłowego. Czyli ustawa nie zamyka tematu?
Ustawa otworzyła puszkę Pandory. Jednostronna, prozwierzęca perspektywa każe postrzegać jako złe już samo trzymanie zwierząt. Członkowie organizacji prozwierzęcych nie ukrywają dążeń do całkowitego wyeliminowania chowu.
Ustawa w obecnym kształcie może doprowadzić do ograniczenia własności, bo jeśli ktoś wybudował oborę dla krów i nagle traci możliwość sprzedawania z zyskiem wołowiny, to wartość tej własności drastycznie spada. Przedsiębiorca może nagle zostać z milionowym kredytem i realnym brakiem możliwości spłacenia go.
Kolejna kwestia: działalność kontrolerów społecznych, którzy po pierwsze, zakłócaliby mir domowy, po drugie, pod pretekstem sprawdzania warunków przetrzymywania zwierząt mogliby kontrolować także inne sfery życia obywateli. Takiego prawa nie ma nawet w przypadku rewizji, którą przeprowadzić mogą tylko policjanci z nakazem. Czy to nie otworzy furtki do podobnych społecznych kontroli w szkołach czy przedszkolach, np. pod kątem dyskryminacji ideologicznych? To jest ingerencja w prywatne życie osób i rodzin.
Jakie będą dalsze losy ustawy?
Prezydent Andrzej Duda już zapowiedział, że w tej formie jej nie podpisze. Jest więc szansa, że przynajmniej kwestie, o których rozmawiamy, zostaną poprawione. Ale nawet wtedy należy oczekiwać, że wiele spraw będących skutkiem tej ustawy trafi do sądów i trybunałów, także międzynarodowych. Mam nadzieję, że poprawki zostaną wprowadzone jeszcze na etapie prac legislacyjnych, by z jednej strony ograniczyć ingerencję państwa w wolność religijną i działalność gospodarczą, a z drugiej strony by oszczędzić Polsce kosztownych procesów sądowych.
Czy – umówmy się – fikcyjna ochrona zwierząt warta jest zerwania z koalicjantami i uszczuplenia władzy do poziomu rządu mniejszościowego?
Mam nadzieję, że nie dojdzie do rozpadu Zjednoczonej Prawicy, bo wielu Polaków na nią głosowało. Sprawa ochrony zwierząt nie należała do naszego programu wyborczego, a kwestie, które są w niej sporne, nie są kluczowe z jej całościowego punktu widzenia. Mam nadzieję, że uda się znaleźć kompromisowe rozwiązanie – w tej i innych sprawach.
W głosowaniu nad sprawami światopoglądowymi kieruję się zawsze sumieniem, w takich przypadkach nie powinno być – i wcześniej nie było – dyscypliny partyjnej.
W dniu przegłosowania ustawy dowiedział się Pan też, że 22 października TK zajmie się Pańskim wnioskiem ws. dopuszczalnej aborcji eugenicznej. Spytam brutalnie: skoro dostało się coś zwierzętom, to i człowiekowi coś skapnie?
Rzeczywiście, sprawa nabiera biegu dopiero po trzech latach od pierwszego złożenia wniosku. Mimo wszystko to dobra wiadomość. W sprawach światopoglądowych należy pilnować pryncypiów. Jeśli pogubimy się w wyborach aksjologicznych, przegramy walkę cywilizacyjną. Nie można przykładać tej samej miary do kwestii cywilizacyjnych i politycznych. Dlatego czasem wbrew kolegom partyjnym broniłem życia, prawa rodziców do wychowywania dzieci zgodnie z ich przekonaniami, a teraz bronię wolności religijnej.