„Jezusie, wszyscy Cię szukają”. Chciałoby się dodać: niektórzy nawet nie wiedzą, że tęsknią za Tobą.
fot. Freepik.comSzukają dobra, zabiegają o miłość, tęsknią za nadzieją, szukają schronienia i oparcia, zależy im na pomocy charytatywnej drugiemu człowiekowi i pomnażaniu własnych talentów. Wszyscy do Ciebie przychodzą, dla każdego masz czas, uzdrawiasz od świtu do nocy. Nie ma się co dziwić. W końcu „nauczał jak ten, kto ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie”. Wszyscy Go szukają…
Dwie różne postacie prezentuje dzisiejsza liturgia słowa. Łączy je fakt, że obie szukają Boga i docierają do Niego. Hiob przeżywa swoje życie jako podobne do bojowania: zmaga się, walczy, niedomaga. Może czuje się jak wypalony najemnik, który odlicza godziny i minuty. Monotonia bez końca. Z kolei Paweł Apostoł jest człowiekiem prawdziwie wolnym. Rezygnuje z zapłaty za głoszenie Ewangelii, robi to bezinteresownie. Nie chce uzależniać się od jednej osoby, która mu płaci. Jednak największy skarb, który posiada, to serce tak przepełnione miłością do tego, co robi, że aż chce się cały tym dzielić.
Wyobraźmy sobie człowieka, który przed amboną albo w okienku Instagrama zaprasza do udziału w obozie w Tatrach, np. corocznym wyjeździe dla licealistów „Taternicy Kamfala”. Jeśli reklamę obozu będzie robił monotonnym głosem, tonem przygnębienia – nikogo zapewne nie przekona. Natomiast jeśli wyjdzie ktoś, kto z płonącymi oczami będzie opowiadał o niesamowitych przygodach, pięknych widokach i wspaniałej atmosferze braterskiego zdobywania szczytów – najpierw zafascynuje, a potem przyciągnie do siebie zainteresowanych.
Nieco skrajne postawy prezentują dzisiejsi bohaterowie. Paweł jest tak gorliwy, że aż płonie, zabiega o każdego. Notabene, czynienie dobra czy głoszenie Ewangelii to nie obowiązek. O ileż łatwiej to robić, jeśli doświadczamy Jezusa: Jego miłości, mocy, dobroci, błogosławieństwa… Słowem: Bożego dopingu. Ktoś kiedyś powiedział: „Jeśli będziesz robił to, co lubisz, nie przepracujesz ani dnia w życiu”.
Smutny los spotkał Hioba. Chociaż na koniec historii przyzna, że to doświadczenie go wzmocniło i bardziej poznał Boga, teraz jest w położeniu dramatycznym. Do czego może doprowadzić narzekanie, zgorzknienie, poczucie przekleństwa życia… Być może spotykamy dzisiaj ludzi, którzy żyją w taki sposób.
Doświadczenie dobra przymnaża dobro. Spójrzmy na epizod z teściową Piotra. Kiedy gorączka ją opuściła, wstała i usługiwała. Nie jest to, broń Boże, zachęta do tego, aby lekceważyć rekonwalescencję. Postawa tej kobiety pokazuje, że życie człowieka to szukanie powodów do nieustannej służby, a więc pomocy drugiemu. Doświadczenie miłości Boga niech nas motywuje do tego, aby nasze życie było szczęśliwe. Spalajmy się dla Boga i bliźniego. Z płonącymi oczami i sercem.