Ariccia, oddalona od Rzymu o niespełna 30 km, położona jest na skalistym cyplu z widokiem na wyschnięte dorzecze jeziora z pozostałościami starożytnej Via Appia. W XIX w. był to przystanek dla malarzy i pisarzy podróżujących do Włoch.
Chętnie się tutaj zatrzymywano, najczęściej w Locanda Martorelli. Z jej okien roztacza się zapierający dech w piersiach widok na centralny plac Ariccii, zaprojektowany przez samego Berniniego, z kościołem Wniebowzięcia Matki Bożej i słynnym Palazzo Chigi.
Miasteczko słynie z porchetty, czyli pieczeni wieprzowej nadziewanej różnego rodzaju ziołami. Tym typowym produktem, któremu zwykle towarzyszy kieliszek dobrego wina z Castelli Romani, można się delektować przez cały rok w licznych, niewielkich na ogół restauracjach, położonych głównie w historycznym centrum.
MIEJSCE MITYCZNE
Ale Ariccia to nie tylko historia starożytna i sztuka kulinarna. Bogata pinakoteka, zgromadzona swego czasu przez wpływową rodzinę Chigi – tę samą, której jeden z rzymskich pałaców jest dzisiaj siedzibą włoskiego rządu – przyciąga znawców sztuki i architektury. Agostino Chigi, zwany Wspaniałym, był jednym z największych mecenasów renesansu i dla niego pracowali tacy artyści jak Rafael, Giulio Romano, Sebastiano del Piombo. Rodzina zyskała nową świetność wraz z wyborem na papieża Fabia Chigiego, czyli Aleksandra VII (1655–1667). Był to papież, który najbardziej przyczynił się do nadania Rzymowi barokowego oblicza, zlecając ważne interwencje urbanistyczne i architektoniczne Berniniemu, Borrominiemu i Pietrowi da Cortona.
Palazzo Chigi, położony w Ariccii na skraju monumentalnego Piazza di Corte, zachował swoje oryginalne wnętrze z bogatą kolekcją obrazów i rzeźb oraz freskami, głównie z okresu neoklasycyzmu. Przylegający do zabytkowego kompleksu park był sławiony w utworach poetyckich Horacego, Owidiusza, Wergiliusza, a także przez literaturę nowożytną, od Goethego po Sand, Andersena, D’Annunzia i innych. Stendhal określa go mianem „najpiękniejszego lasu na świecie”. Reprodukowany na licznych obrazach przez artystów takich jak Corot, Turner, D’Azeglio, stał się mitycznym miejscem romantyzmu. Z Polaków bywał tutaj z pewnością Tadeusz Kunze-Konicz, zwłaszcza gdy w Ariccii, w dawnym Casino Stazzi, przemianowanym później na wspomnianą Locanda Martorelli, dekorował sale freskami opowiadającymi o mitycznych dziejach Hipolitosa.
DWA ORYGINAŁY
Mamy teraz – do 14 stycznia – dodatkowy powód, aby odwiedzić Ariccię. W Palazzo Chigi został wystawiony słynny obraz Caravaggia „Pojmanie Chrystusa”, znany również jako „Pocałunek Judasza”. Chodzi o szczególne dzieło, m.in. dlatego, że zachowały się jego dwie… wersje oryginalne. Druga przechowywana jest w Irlandzkiej Galerii Narodowej w Dublinie. Do tej pory tamta uważana była za „pierwszą”, ale ostatnie, szczegółowe i wszechstronne badania przeprowadzone przez Włochów, ukazują chronologiczne pierwszeństwo dzieła wystawionego w Ariccii, a wersję dublińską jako jego replikę, która – jak najbardziej – także wyszła spod ręki genialnego malarza. Być może w Dublinie ciągle się mówi o czasowym pierwszeństwie tamtejszego obrazu i kto wie, czy kiedykolwiek będziemy mieć w tym względzie naukową pewność…
Obraz zamówił niejaki Ciriaco Mattei, patron Caravaggia w czasie jego pobytu w Rzymie. Temat został zasugerowany przez brata Ciriaca, kardynała Hieronima, któremu zależało na ukazaniu silnego kontrastu między dwoma obliczami: Chrystusa, zbolałego, spokojnego i pogodzonego z losem, i Judasza, całkowicie skupionego na swoim geście zdradliwego pocałunku. W obrazie dominują czerń oraz różne odcienie czerwieni, z refleksami odbitego światła. Malarz uwzględnił w sumie siedem postaci, ale ukazał jedynie trzy czwarte ich sylwetek. W prawej części obrazu przedstawił samego siebie z lampą w ręce. Jeden z włoskich znawców sztuki doszukiwał się w tej postaci Diogenesa i wyjaśniał, że artysta chciał w ten sposób ukazać swoje osobiste poszukiwanie wiary – ale wydaje się to mało prawdopodobne.
Dzieło, powstałe w latach 1602–1603, należy do serii obrazów mistrza przeznaczonych bardziej do wnętrz prywatnych niż do użytku publicznego. Dostrzegamy w nim pewne elementy, które powtarzają się w twórczości Caravaggia, jak choćby zbroje, wywołujące w blasku światła, na tle nocnego pejzażu, szczególny efekt. Tajemniczą postać uciekającą od protagonistów można zauważyć także w słynnym „Męczeństwie św. Mateusza” w rzymskim kościele św. Ludwika Francuskiego, w którym zauważamy, podobnie jak w „Pojmaniu”, autoportret malarza. Na wystawie w Ariccii dzieło, umieszczone na czarnym tle, jest oświetlane z góry ukośną wiązką światła, co wywołuje dodatkowe efekty. Obok, w tym samym pomieszczeniu, eksponowane są panele ukazujące „prześwietlenie” obrazu oraz reprodukcja jego wersji irlandzkiej.
„Pojmanie Chrystusa” można było oglądać i podziwiać po raz ostatni na słynnej wystawie Caravaggia w Palazzo Reale w Mediolanie w 1951 r. Później obraz poddano trwającej wiele lat renowacji, która wydobyła niedostrzeżone wcześniej różne jego tajemnice. Był bardzo popularny, skoro udokumentowano… piętnaście jego kopii, namalowanych na zamówienie przez różnych artystów, co się tłumaczy nie tylko sławą lombardzkiego artysty, ale także duchową intensywnością dzieła.
CZERWIEŃ, CZERŃ I BŁĘKIT
Jeśli ktoś wybierze się do Ariccii, żeby zobaczyć dzieło Caravaggia, powinien koniecznie obejrzeć także cały pałac. Nie jest to muzeum w tradycyjnym rozumieniu, ale duża kolekcja skarbów przeszłości, oryginalnego bogatego wyposażenia i zbiorów, jedyna w swoim rodzaju na skalę światową. Są tam cenne meble Berniniego, bardzo rzadkie zdobione skórzane tapety z XVII w., obrazy Berniniego, Baciccia, Cavaliera d’Arpino i wielu innych artystów, głównie z okresu baroku, otrzymane dzięki prestiżowym darowiznom.
Wśród nich dostrzeżemy niewielkich rozmiarów obraz „Madonna ofiarująca Dzieciątko św. Stanisławowi Kostce”. Jego autor Andrea Pozzo urodził się w Trydencie w 1642 r., a w 1665 r. w Mediolanie został świeckim członkiem Towarzystwa Jezusowego. Malarz, teoretyk perspektywy i architekt, znany w całej Europie, wykonał w Rzymie znaczące dzieła. Wśród nich są freski na sklepieniu i w absydzie kościoła Sant’Ignazio. Godna szczególnej uwagi jest apoteoza świętego założyciela jezuitów, ukazująca go „od dołu”. Wybitny przedstawiciel rzymskiego baroku, godny podziwu twórca optycznych efektów przestrzennych i perspektywicznych, ze scenami postaci i architektury, zmarł po gorączkowej twórczości artystycznej w Wiedniu w 1709 r.
„Madonna ofiarująca Dzieciątko św. Stanisławowi” z pewnością nie należy do najwybitniejszych dzieł jezuickiego malarza, odznacza się jednak oryginalną harmonią kolorów, w których dominują czerwień, czerń i błękit. Na płótnie, które stanowi jedynie szkic do większego obrazu, przeznaczonego do wspomnianej rzymskiej świątyni św. Ignacego, brakuje jakiegokolwiek śladu tła, więc końcowy efekt jest bardzo mało dramatyczny, pozostawiając miejsce na ogólne poczucie pokoju i kontemplacji. Nieliczne postacie przedstawione w scenie, w formie lekko wydłużonej, odznaczają się dostojnością i wprowadzają nas w klimat tak bardzo charakterystyczny dla mistycznych przeżyć świętych. Kiedy patrzymy na dzieło, rodzi się w nas jakaś nostalgia za obecnością Chrystusa także w naszym życiu, w Adwencie odczuwana przecież w sposób wyraźniejszy niż zwykle.