Nowy włoski komediodramat pod dziwnym tytułem „(Nie)długo i szczęśliwie” można ocenić pozytywnie zgodnie z porzekadłem „Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma”.
Dzisiaj w kinematografiach europejskich, także w polskiej, trudno znaleźć film obyczajowy, w którym problemy małżeństwa, rodziny i moralności traktowane byłyby przez twórców bez kontekstu ataków na Kościół i chrześcijańską tradycję. Lewicowa ideologia na dobre zagościła we współczesnym kinie. Na tym tle zabawny i pogodny utwór Paula Costelli wydaje się pozytywnym wyjątkiem, mimo pewnych niedociągnięć i słabości. Nadany przez dystrybutora polski tytuł nie do końca odpowiada włoskiemu oryginałowi, wnosi bowiem do zakończenia filmu zbyt wiele dwuznaczności. Autorzy „(Nie)długo i szczęśliwie” oparli scenariusz na medialnych reportażach na temat prawdziwych wydarzeń. Opisane w filmie przypadki zdarzają się ponoć w Italii dosyć często.
Cztery pary małżeńskie dowiadują się, że ich śluby konkordatowe, zawarte przed kilku laty w kościele, są nieważne. Powodem jest fakt, że udzielający ich ksiądz nie był wiarygodnym i prawdziwym duchownym, co automatycznie spowodowało nieważność sakramentu. Małżonkowie są w szoku, ale próbują się odnaleźć w surrealistycznej dla nich sytuacji. Jedni poczuli się wolni i myślą, jak rozejść się bez krępującego rozwodu. Inni próbują na nowo ułożyć sobie życie małżeńskie i jak najszybciej wziąć prawdziwy ślub, chodzą nawet na przedmałżeńskie rekolekcje, prowadzone tym razem przez prawdziwego i rozsądnego księdza. Wszystkim perypetiom czterech par ze zdziwieniem przyglądają się niczemu niewinne dzieci, będące, jak zwykle w takich sytuacjach, obiektem przetargów między rodzicami. W zakończeniu tego całego galimatiasu, problemów, awantur, odejść i powrotów dochodzi do ogólnego pojednania i ponownych ślubów sympatycznych bohaterów, co wnosi do obrazu pogodny akcent moralny. Co będzie później, zobaczymy…
Kameralnemu filmowi Paula Costelli brakuje oczywiście rozmachu i brawury głośnych filmów z najlepszego okresu włoskiego kina z lat 50. i 60. XX w. Tamte niepowtarzalne komediodramaty „po włosku” („Rozwód po włosku”, „Małżeństwo po włosku” itd.), w których grały wielkie gwiazdy ekranu, jak Marcello Mastroianni, Sophia Loren, Gina Lollobrigida i inni wybitni wykonawcy, cechowały się niezwykłą atmosferą i kolorytem lokalnym, nie do podrobienia w innych kinematografiach. Tymczasem mamy wrażenie, że akcja sympatycznego filmu „(Nie)długo i szczęśliwie” w gruncie rzeczy mogłaby rozgrywać się w innych metropoliach europejskich, a nie w Rzymie. Takie są właśnie skutki aktualnej unifikacji kultury europejskiej!
(Nie)długo i szczęśliwie (Per tutta vita); Włochy, 2021; reżyseria: Paulo Costella; aktorzy: Ambra Angiolini, Luca Bizarri, Carolina Crescentini, Claudia Gerini i inni; dystrybucja: Best Film