Ekranizacja powieści, opartej na autobiograficznych wątkach z życia sławnego autora „Złego”, miłośnika i propagatora jazzu w latach 50. XX w., wydaje się wierna literackiemu oryginałowi.
Ostatnio krytycznie wypowiadałem się o nowych polskich filmach, które sprawiają wrażenie obrazów zrealizowanych z intencjami skrajnie negatywnymi wobec wszystkiego, co polskie i chrześcijańskie. W wielu rodzimych utworach chamska satyra miesza się z karykaturalnym obrazem Polaków jako stadem prymitywów. Jest to temat na osobne, głębsze rozważania. Dlatego dla odmiany z przyjemnością piszę dziś o filmie „Filip”, zrealizowanym przez Telewizję Polską na podstawie powieści Leopolda Tyrmanda (1961 r.) pod tym tytułem.
Ekranizacja powieści, opartej na autobiograficznych wątkach z życia sławnego autora „Złego”, miłośnika i propagatora jazzu w latach 50. XX w., wydaje się wierna literackiemu oryginałowi. Film jest bardzo ważny przede wszystkim ze względu na temat. Chodzi o zawartą tu wizję losu Żydów w czasie okupacji niemieckiej. Tyrmand w swojej powieści ukazał wyraźnie podkoloryzowane własne przeżycia wojenne (miał bujną wyobraźnię pisarską), stojące w oczywistej opozycji do narzuconej po wojnie przez organizacje żydowskie i nadal obowiązującej tzw. religii Holokaustu. Jednak o ile wspomniany mit Holokaustu traktuje mordowanych Żydów głównie jako bezwolne ofiary, na które Niemcy polowali wspólnie z miejscowymi kolaborantami, o tyle Tyrmand pokazał bohatera swojej książki jako człowieka dzielnego, który dzięki sprytowi i odwadze przeżył wojnę. Autor o ludobójstwo oskarża ówczesnych Niemców jako naród, a nie tylko mitycznych „nazistów”.
Reżyser filmu w ślad za pisarzem ukazuje więc przeżycia młodego Żyda Filipa (alter ego pisarza) ze wspomnianej nietypowej perspektywy. Bohater obrazu po ucieczce z warszawskiego getta, gdzie w masakrze w teatrze zginęła cała jego rodzina, ucieka do Frankfurtu i podejmuje z Niemcami ryzykowną grę. Udając Francuza, pracuje w luksusowym hotelu jako kelner. Sprytnie unika wszystkich niebezpieczeństw i pułapek, a przy okazji stara się korzystać z życia w położonym z dala od wojny mieście. Prowadzona przez niego gra polega na egoistycznym szukaniu wyzwań, głównie na podrywaniu samotnych Niemek, których mężowie przebywają na froncie. Przy takim stylu życia, włączając spotkania z przymusowo pracującymi w koszmarnej fabryce Polakami, ryzyko dekonspiracji jest coraz większe, ale Filip nie ustaje w podejmowaniu kolejnych działań, coraz bardziej niebezpiecznych. Prowadzi więc swoistą grę ze śmiercią.
Można oczywiście zapytać, czy wizja wojny ukazana w powieści Tyrmanda i filmie Kwiecińskiego oparta została tylko na faktach, czy w większości na wyobraźni artystycznej twórców. Jednak faktem jest, że pisarz przeżył wojnę, wrócił do Polski i przed emigracją do Ameryki egzystował w PRL jako artysta niepokorny, któremu cenzura bez przerwy zatruwała życie. Film został świetnie zrealizowany od strony profesjonalnej. Na szczególną uwagę zasługuje znakomita gra międzynarodowego zespołu aktorskiego, na czele z Erykiem Kulmem Jr. w roli Filipa.
„Filip”, Polska, 2022, reżyseria: Michał Kwieciński, aktorzy: Eryk Kulm Jr., Victor Meutelet, Caroline Hartig, Zoe Straub, Robert Więckiewicz, Sandra Drzymalska i inni, produkcja – TVP, dystrybucja: TVP Dystrybucja kinowa