Autorzy filmu i autor książki traktują informacje uzyskane przez bezpiekę jako zawsze w pełni wiarygodne. - mówi historyk prof. Rafał Łatka z IPN w rozmowie z Ireną Świerdzewską
Jak Pan ocenia wartość dokumentów IPN, na podstawie których w reportażu „Franciszkańska 3” oskarża się kard. Karola Wojtyłę, że nie reagował na nadużycia seksualne kapłanów?
Film należy oceniać łącznie z książką, która ukazała się w tym czasie. Nie jest przypadkiem, że atak na kard. Wojtyłę poprzedzony był atakiem na kard. Sapiehę. Autorzy filmu i książki twierdzą, że kard. Sapieha, „mentor” kard. Wojtyły, był „drapieżcą”, który miał molestować młodych kleryków, domniemywa się, że także Karola Wojtyłę. To wszystko miało się przekładać potem na postawę tolerancji kard. Wojtyły wobec nadużyć seksualnych ze strony kapłanów. Są to nadinterpretacje, bazujące na słabych przesłankach, niemające nic wspólnego z rzetelnością, jaka powinna towarzyszyć osobom badającym tak trudny temat.
Osąd oparty jest na mało wiarygodnym źródle. Książka zbudowana jest na donosach jednego z tajnych współpracowników bezpieki, ks. Anatola Boczka, który sam był przestępcą seksualnym, osobą skompromitowaną. Donosy na temat nadużyć seksualnych kard. Sapiehy przekazywał, gdy sam został przez niego zasuspendowany. Później w aparacie bezpieczeństwa zapadły decyzje, żeby z księdzem rozwiązać współpracę ze względu na niską wiarygodność przekazywanych przez niego informacji. To na tym materiale oparł się Ekke Overbeek, pisząc w książce o kard. Sapieże.
Gdyby aparat bezpieczeństwa uważał oskarżenia wobec kard. Sapiehy za wiarygodne, to wykorzystałby je w procesie kurii krakowskiej, który służył przecież do skompromitowania pamięci o kard. Sapieże.
Na jakich dowodach oparł się film?
W przypadku filmu we fragmencie dotyczącym kard. Sapiehy dochodzi drugie świadectwo – więzionego ks. Andrzeja Mistata, który zeznania przekazuje w czasie śledztwa dotyczącego kurii krakowskiej. Wiemy, w jaki sposób na przełomie lat 40. i 50. ubiegłego wieku zbierano zeznania – często w wyniku przemocy fizycznej i długotrwałych przesłuchań. Nie możemy więc traktować tych zeznań jako szczególnie wiarygodnych.
Autor filmu i autor książki nie podejmują rzetelnej historycznej krytyki źródeł archiwalnych. Nie odnoszą się do kontekstu uzyskania tych informacji przez bezpiekę, tylko traktują je jako zawsze w pełni wiarygodne, a jak wykazałem wyżej, w przypadku kard. Sapiehy były to materiały mało wiarygodne, nawet dla samego aparatu bezpieczeństwa.
Analogiczne podejście przyjęto przy ocenie postępowania kard. Wojtyły, bez analizy materiału historycznego z jego kontekstem. Autorzy filmu i książki przyjęli gotową tezę, zanim zaczęli tworzyć swoje dzieła. Nie wskazali przy tym, że historiami niektórych tych księży zajmowali się już wcześniej inni dziennikarze: Piotr Litka i Tomasz Krzyżak, którzy do tematu podeszli rzetelnie.
Kard. Wojtyła nie podjął działań wobec księży pedofilów?
Kiedy kard. Wojtyła dowiedział się, że ks. Surgent jest osobą, która może zagrażać dzieciom i młodzieży, usunął go z archidiecezji i przekazał tę sprawę do procedowania biskupowi lubaczowskiemu, który był ordynariuszem ks. Surgenta. Postąpił tak, jak powinien, zgodnie z kodeksem prawa kanonicznego. Kapłan ten został skazany wyrokiem prawomocnym na karę więzienia. W przypadku ks. Loranca również postąpił prawidłowo: pozbawił urzędu, suspendował i wydał nakaz przebywania w określonym miejscu. Po odbyciu kary więzienia ks. Loranc był ściśle nadzorowany i nie miał prawa do katechizacji.
Autorzy reportażu nie udowodnili przekonująco, że kard. Wojtyła wiedział o seksualnych przestępstwach ks. Sadusia. Tę sprawę trzeba jeszcze gruntownie zbadać, najlepiej z uwzględnieniem dokumentacji kurii krakowskiej.
Padają w filmie zarzuty, że przenosząc ks. Sadusia do Wiednia, kard. Wojtyła nie napisał
w liście do kard. Königa o przestępstwach tego kapłana. Dlaczego?
Kuria krakowska była inwigilowana przez SB. W zasadzie wszystkie jej listy podlegały tzw. perlustracji korespondencji. Jakiekolwiek informacje na piśmie przekazywane z archidiecezji krakowskiej do wiedeńskiej byłyby dostępne dla SB, która mogłaby je wykorzystać do skompromitowania Kościoła. Stąd biskupi nie o wszystkich sprawach pisali w listach. Załatwiano pewne sprawy, przekazywano informacje w czasie spotkań bezpośrednich czy przez pośredników.
Kiedy kard. Wojtyła został papieżem, utrzymywał kontakty z ks. Sadusiem. Trudno mi sobie wyobrazić, by tak było, gdyby był przekonany o przestępstwach seksualnych tego kapłana.
Czy konfrontacja dokumentów IPN z dokumentami w kurii archidiecezji krakowskiej może być miarodajna? Przecież w czasach inwigilacji Kościół nie wszystko dokumentował.
Były takie sprawy, o których nie pisano, ale kuria gromadziła dokumenty na własny użytek, więc istnieją materiały, które mogą być w badaniach historycznych bardzo przydatne. W moim przekonaniu dawałyby one możliwość wyjaśnienia tej sprawy do końca. Na razie jesteśmy na etapie domniemań i przypuszczeń, a nie wiedzy pewnej. Liczę, że władze kościelne, na poziomie tak archidiecezji krakowskiej, jak i innych diecezji, udostępnią historykom materiały, bo teraz wiele z nich jest niedostępnych dla badaczy historii. Konfrontacja źródeł kościelnych i aparatu bezpieczeństwa pozwoliłaby na analizę tych spraw w pełnej perspektywie.