Sześciu księży z Afryki i jeden z Indii mieszka w seminarium duchownym na warszawskim Tarchominie. Studia specjalistyczne w Polsce mają ich przygotować do szczególnych zadań w ich krajach pochodzenia.
Od 2015 r. na Wydziale Teologicznym UKSW funkcjonują studia teologiczne w języku angielskim. Dzięki wsparciu organizacji Pomoc Kościołowi w Potrzebie naukę mogli podjąć księża z Afryki. Zdobywają tu wiedzę i mają okazję poznać naszą historię i kulturę. Jednym z miejsc, które zamieszkują, jest warszawsko-praskie Wyższe Seminarium Duchowne. Jak wygląda ich życie w Polsce? Co stanowi największe zaskoczenie w kontakcie z Polakami? Jak widzą Kościół w naszym kraju na tle swoich Kościołów lokalnych?
W tym roku w seminarium mieszka siedmiu księży. Prawie wszyscy, poza o. Thomasem, pochodzą z Afryki. To księża Louis i Marcel z Kamerunu, Peter i Polycarp z Ugandy, Tesfay z Etiopii oraz Walter z Nigerii. Niektórzy są w Polsce od pięciu lat, inni dopiero zaczynają swoją przygodę, jak o. Thomas, który przyjechał z okręgu Kesala w Indiach pod koniec września. Dla wszystkich studia w Polsce to okazja do rozwoju: swojego kapłaństwa i człowieczeństwa. Wszak nie tylko studia, ale i podróże kształcą.
ALE ZIMNO!
Przed przyjazdem do Polski goście seminaryjnego domu na Tarchominie wiedzieli co nieco o warunkach życia czy zwyczajach panujących w naszym kraju. Przyjeżdżali też z pewnymi stereotypami i przekonaniami. Niektóre z nich się potwierdziły. Mówiono, że będzie inny klimat, i rzeczywiście tak jest. Jest zimno! Dla księży z Afryki pogoda na początku pobytu bywa trudna do zniesienia. Długa zima i niskie temperatury są tym, czego nie spotykają w swojej szerokości geograficznej. Zima to równocześnie śnieg, którego pojawienie się stanowi powód do radości. Wprawdzie w niektórych państwach, z których przyjechali kapłani studenci, na przykład w Nigerii, zdarzają się opady białego puchu, ale jego ilość (dla Polaków coraz mniejsza) robi wrażenie na Afrykanach.
Prawie wszyscy z nich potwierdzają inny stereotyp o Polsce. Mamy trudny język. Księża Louis i Marcel, którzy są u nas pięć lat, zdążyli opanować polski w stopniu podstawowym. A przecież nie można im odmówić talentów językowych. W Kamerunie, z którego pochodzą, obowiązują dwa języki oficjalne: angielski i francuski, będące pozostałością kolonialnej przeszłości państwa. Oprócz tego występują liczne narzecza. Uwaga: jest ich według ks. Louisa aż 278. Oczywiście father (jak mówią o księżach z Afryki klerycy dzielący z gośćmi stołówkę seminaryjną) Louis czy Marcel nie mówią w tych wszystkich dialektach; posługują się kilkoma. Jednak ciągle na prośbę: Father, powiedz „w Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie, a Szczebrzeszyn z tego słynie” rozkładają ręce z bezradnym uśmiechem, mówiąc zgodnie: Nie, nie, nie. Polskie głoski „si”, „sz”, „dż”, wszystkie „ą”, „ę” i inne stanowią dla nich trudną do sforsowania barierę. Dlatego najchętniej posługują się językiem angielskim.
CICHO I PUSTO
Pobyt w Polsce to dla studiujących na UKSW księży z odległych krajów w dużym stopniu podróż w nieznane. Mieszkańcy warszawsko-praskiego seminarium w większości nigdy wcześniej nie byli w Europie. Tylko ks. Polycarp z Ugandy odwiedził Polskę w 2016 r. z okazji Światowych Dni Młodzieży. Ks. Tesfay Haileselassie z Etiopii mówi, że zaskoczyła go odmienność naszej kultury, a konkretnie sposób bycia Polaków. Sam pochodzi z państwa mającego bogate tradycje i długą historię chrześcijaństwa (co podkreśla i z czego jest dumny). Przed przyjazdem do Polski mieszkał w Tigraju, północnym regionie kraju zamieszkałym w zdecydowanej większości przez chrześcijan koptyjskich. Na tamtym obszarze miała mieszkać królowa Saby, która przybyła do króla Salomona. Tam też miała trafić Arka Przymierza wyratowana ze świątyni jerozolimskiej. Obecnie Tigraj to miejsce dotknięte skutkami tragicznego konfliktu wewnętrznego z 2020 r., który wstrząsnął Etiopią. Ks. Tesfay zauważa, że Polacy są ludźmi pracowitymi oraz miłymi. Jednak nie potrafimy cieszyć się życiem w taki sposób, jak mieszkańcy Etiopii. Na tle mieszkańców tego afrykańskiego państwa wyglądamy trochę na ponuraków. Może żyjących w lepszych warunkach materialnych, ale wyraźnie smutniejszych na co dzień i wyciszonych. Inny z księży twierdzi, że w Afryce większość ludzi jest biedna, ale szczęśliwa, a w Polsce większość ludzi jest bogata, ale nieszczęśliwa.