Nie ma konfliktu między tym, co proponuje nam Bóg, a tym, czego pragnie każdy z nas. - mówi ks. dr. Marek Dziewiecki, psycholog, wykładowca, rekolekcjonista, w rozmowie z Patrykiem Lubryczyńskim
Ks. dr Marek Dziewiecki, kapłan diecezji radomskiej, doktor psychologii (Salesianum, Rzym), przez wiele lat pełnił funkcję krajowego duszpasterza powołań. Jest autorem ponad siedemdziesięciu książek i setek artykułów na temat wychowania, małżeństwa oraz rodziny, psychologii zdrowia, profilaktyki i terapii uzależnień, a także z zakresu komunikacji międzyludzkiej. Od 2000 r. jest dyrektorem radomskiego telefonu zaufania „Linia Braterskich Serc”.
Czy jesteśmy skazani na nieuchronne starzenie się duchowieństwa oraz malejącą liczbę księży i osób konsekrowanych?
Obydwa te zjawiska mają już w Polsce miejsce. Sytuacja osób duchownych jest ściśle powiązana z sytuacją Kościoła w danym kraju oraz z całą sytuacją kulturową i społeczną. Liczba księży i osób zakonnych, a także średnia ich wieku to ważne znaki czasu w każdej epoce. Żyjemy w okresie coraz szybszej laicyzacji. Obserwujemy kryzys małżeństwa i rodziny, kryzys wychowania i wartości, kryzys kultury i moralności. To wszystko sprawia, że coraz mniej młodych ludzi decyduje się na podjęcie powołania kapłańskiego czy zakonnego.
Jako wspólnota Kościoła ponosimy jakąś odpowiedzialność za spadek liczby powołań?
Od ponad dwudziestu lat jestem zaangażowany w duszpasterstwo powołań i od początku tej pracy wyjaśniam, że nie istnieje kryzys powołań i że nie ma ludzi bez powołania. Także obecnie Bóg nie zapomina powoływać do kapłaństwa i życia konsekrowanego. Istnieje natomiast kryzys osób powołanych oraz kryzys wychowawców, którzy powołanym powinni pomagać w odkryciu i realizacji powołania. Jest coraz więcej nastolatków, którzy z własnej lub bez własnej winy mają poważne trudności w odkryciu sensu istnienia czy w wypełnieniu powołania, nawet jeśli to powołanie odkrywają. Dzieje się tak wtedy, gdy zaniedbują pracę nad własnym charakterem czy gdy nie mają odpowiedniego wsparcia ze strony rodziców i krewnych, duszpasterzy, nauczycieli, środowiska rówieśniczego. Każdy z nas, dorosłych, ma wpływ na to, co dzieje się z młodzieżą i co młodzi ludzie czynią z darem życia. Gdy jesteśmy wierni Jezusowi, gdy modlimy się i wzrastamy w miłości, gdy dajemy czytelne świadectwo temu, że warto słuchać Boga bardziej niż ludzi i niż samego siebie, to przez taką postawę pomagamy nastolatkom w odkryciu i wiernym wypełnianiu otrzymanego od Boga powołania. Na ile słabnie nasza wiara i nasze świadectwo życia zgodnego z Ewangelią, na tyle stajemy się współodpowiedzialni za to, że coraz mniej nastolatków ma odwagę pójść za Jezusem.
Niektórzy alumni rezygnują z drogi do kapłaństwa. Jakie najczęściej są tego przyczyny?
Sam fakt rezygnacji nawet znacznej części kandydatów do kapłaństwa czy życia konsekrowanego nie jest ani zaskoczeniem, ani niczym niepokojącym. Chodzi natomiast o to, jaki jest odsetek odchodzących i z jakich powodów wycofują się oni z domów formacyjnych. Jeśli czynią to z uczciwości, bo przekonują się, że nie jest to ich powołanie, to są odpowiedzialni i godni szacunku. Część kandydatów wycofuje się dlatego, że nie pracuje wystarczająco stanowczo nad swoim charakterem. Inni ulegają własnym słabościom i wikłają się w taki styl życia, czy w takie relacje międzyludzkie, których nie da się pogodzić z kapłaństwem albo życiem zakonnym. Zwykle muszą wtedy interweniować przełożeni i czasem wręcz polecić odejście z domu formacyjnego. Przed przyjęciem diakonatu czy przed złożeniem ślubów wieczystych każdy kandydat z roztropnych powodów ma prawo do wycofania się, podobnie jak narzeczeni mają prawo do rezygnacji z małżeństwa dopóty, dopóki nie złożą sakramentalnej przysięgi.
Przyszli księża i ci, którzy już są po święceniach, mogą liczyć na jakąś pomoc w czasie kryzysu egzystencjalnego?
Cieszę się, że pan redaktor nie używa terminu „wypalenie zawodowe”, lecz pyta o kryzys egzystencjalny, bo wypalenie zawodowe odnosi się do pracy zawodowej, a nie do powołania – kapłańskiego, zakonnego, małżeńskiego czy rodzicielskiego. Nikt z nas nie jest doskonały. Mamy prawo przeżywać trudności i szukać pomocy wtedy, gdy ulegamy własnym słabościom czy gdy ciężar codzienności staje się coraz bardziej dotkliwy. Każda diecezja i każde zgromadzenie zakonne wyznaczają ludzi oraz sposoby pomagania osobom w kryzysie – zarówno kandydatom do święceń, jak i duchownym. Tacy ludzie to m.in. kierownicy duchowni i psycholodzy. Gdy trzeba, to osoba w kryzysie jest kierowana na terapię czy do odpowiednich grup wsparcia, np. do wspólnot dla osób uzależnionych. Może także otrzymać czas na specjalistyczne rekolekcje zamknięte, refleksję nad sobą czy przedłużony wypoczynek. Mamy też różne formy formacji stałej kapłanów i osób zakonnych. Ich celem jest duchowy oraz intelektualny i społeczny rozwój duchowieństwa, bo rozwój to najlepsza forma zapobiegania kryzysom.