Jak z kolei rozumieć dokładnie wskazaną w tym liście różnicę między „ogłoszeniem Jezusa Królem” a „uznaniem Go za naszego Króla, uznaniem Jego panowania nad nami”?
Wielokrotnie w ostatnich kilku latach ten wątek był dyskutowany i rzeczywiście ta kwestia wymaga szczególnie precyzyjnej interpretacji językowej, uwzględniającej także polski język potoczny, czyli popularny odbiór społeczny określonych zwrotów językowych. Stąd konkluzja: ogłasza się coś, o czym my decydujemy, co zależy od naszej woli. Królewska godność Jezusa Chrystusa nie zależy od nas. On jest Królem. My możemy jedynie ten fakt królowania Chrystusa uznać naszą wolą i przyjąć go jako zasadę naszego życia, a tym samym przyjąć Go do naszego życia. Ktoś inny – w swojej „wolności od” – w tym samym czasie może tego nie uznawać. Warto jednak uznać Prawdę i według niej żyć.
Jak się do tego Aktu przygotować, by go świadomie przeżyć, i do czego – do jakiej postawy, jakiego postępowania – ten Akt nas zobowiązuje?
Warto się przede wszystkim zwrócić ku Ojcu – Przedwiecznemu, Miłosiernemu i Wszechmocnemu, w Duchu Świętym, przez Chrystusa, który jest naszym Panem. Większość modlitw Kościoła tak przecież jest zbudowana, razem z konkluzją: „przez Chrystusa, naszego Pana, który żyje i króluje przez wszystkie wieki wieków”. To jest swoista esencja naszej wiary. W pewnym sensie jest to także konstytucja naszej osobistej oraz wspólnotowej relacji do Boga. Takie personalne zwrócenie się do Boga zakłada pokorne stanięcie w prawdzie, podjęcie pokuty (stąd tak ważne było pokutne spotkanie na Jasnej Górze 15 października) i wreszcie wypowiedzenie w pełnej osobistej wolności słów Aktu.
Uznanie panowania Chrystusa to także „poddanie się Jego Prawu, okazanie posłuszeństwa celem uporządkowania, ułożenia po Bożemu życia osobistego i społecznego”. Może z tym mamy największy problem: uznać, że Bóg wie lepiej, jak winniśmy żyć, byśmy byli szczęśliwi?
Fenomenalnie interpretował tę kwestię św. Jan Paweł II, gdy przywoływał proste rozróżnienie: „wolność od” oraz „wolność do”. Ta druga wersja przywołuje istnienie pewnego ładu, który sam w sobie nie jest zależny od woli człowieka, chociaż człowiek, kierujący się zasadą „wolności od” może ten ład lekceważyć, naruszać, niszczyć. Ale musi mieć wtedy świadomość, że niszczy. Że czyni zło. Kto kieruje się „wolnością do” trwa natomiast na gruncie prawdy i życia, sprawiedliwości, miłości i pokoju. To są drogi Królestwa Bożego. Rzeczywiście, Pan Bóg wie lepiej od człowieka, co jest źródłem człowieczego szczęścia, chociaż z pełnym zaufaniem pozostawił nam wolność wyboru, razem z ryzykiem podjęcia przez człowieka wyboru błędnego. Bo wolność jest w przypadku człowieka warunkiem szczęścia.
To ma być też „uderzenie w dzwon, byśmy się obudzili i z radością podjęli trudne dzieło intronizacji”. Czyli chodzi także o przemianę naszego życia społecznego?
Kompetencja Pana Boga odnosi się w sposób oczywisty nie tylko do człowieka, ale także do całego świata, do wszystkich spraw świata. „Czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie.” Próba wydzielenia części spraw naszego życia lub części spraw świata jako zamkniętych na Boga jest zasadniczym nieporozumieniem. Jest kontynuacją pokusy, przed jaką stali Adam i Ewa w raju. To zasadniczy błąd. Stąd to swoiste „uderzenie w dzwon”, by ten błąd zauważyć i podjąć próbę naprawy. W przyjęciu Chrystusa jako Pana nie może więc chodzić jedynie o życie osobiste konkretnych ludzi, wręcz o prywatne sprawy, ale właśnie o całość spraw, także tych publicznych, w których człowiek (wspólnota ludzka, także narodowa) ma coś do powiedzenia. Chodzi o to, by człowiek mówił to i czynił po Bożemu, czyli zbożnie, a nie bezbożnie. Powinno to oczywiście skutkować także zmianami w życiu społecznym, wynikającymi z uzdrowionych postaw i decyzji ludzkich. Wiele jest wprawdzie przestrzeni i spraw, które Pan Bóg pozostawił wolnej decyzji człowieka, ale także w tych przestrzeniach nie może człowiek działać zupełnie dowolnie, idąc za swoistym widzimisię, ale zgodnie, a przynajmniej nie sprzecznie z Bożym prawem.
Mówił Ksiądz Arcybiskup na początku o Akcie w kontekście m.in. Roku Miłosierdzia Bożego. Powinniśmy wiązać uznanie królowania Chrystusa w naszym życiu z okazywanym nam przez Boga Miłosierdziem?
Sam Pan Jezus mówił do św. Faustyny: „zanim przyjdę jako sprawiedliwy Sędzia, przychodzę jako Król miłosierdzia”. Jako wierzący nie mamy przecież wątpliwości, że nadejdzie, czyli nadchodzi dzień sądu. To będzie czas Pana. Mesjasz – Chrystus powróci w pełnym majestacie Króla. Przyjdzie w pełni Królestwo Boże. Ale przygotować się bezpiecznie na ten czas zarówno każdy człowiek, jak i świat może tylko przez zaufanie Bożemu Miłosierdziu i przez życie miłosierne. Skoro więc Chrystus o tym mówił do Faustyny, skoro papież Franciszek sam wskazał uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata jako zwieńczenie Roku Miłosierdzia, to te dwie tajemnice, a jednocześnie te dwie drogi uświęcenia człowieka łączą się oczywiście w Osobie Jezusa, który jest Chrystusem, czyli Panem i Królem.
Abp Andrzej Dzięga (1952), wyświęcony na księdza w 1977 r. jako kapłan diecezji siedleckiej. W latach 1992-95 kanclerz Kurii Biskupa Polowego. Od 2002 do 2009 r. był biskupem sandomierskim. Od 2009 r. metropolita szczecińsko-kamieński. Profesor prawa na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim.