Z Unii Europejskiej przychodzą dobre wiadomości. Nie z Brukseli czy ze Strasburga, ale przecież – o czym często zapominamy, a jeszcze częściej zapominają bezkrytyczni entuzjaści Unii – Unia Europejska to nie tylko jej władze. Bułgaria i Słowacja wstrzymały ratyfikację genderowej konwencji stambulskiej! W wypadku Bułgarii ma to jeszcze dodatkowe znaczenie, bo w tej chwili rząd w Sofii sprawuje unijną prezydencję.
To ważny i dobry znak dla Europy. Są jeszcze państwa gotowe bronić praw rodziny. Większość państw, które do tej pory nie ratyfikowały konwencji Genderowej, leży w Europie Środkowej i to, że podobieństwo nastawienia zmienia się w zbieżność polityki, jest jeszcze ważniejsze. Europa Środkowa – mniej dotknięta dechrystianizacją i bardziej przywiązana do wartości narodowych – stanowi konieczny podmiot współpracy europejskiej, chroniący wierność Europy własnemu dziedzictwu. Jeśli wpływ państw naszego regionu będzie jedynie pozorny, „współpraca” europejska też będzie jedynie fasadą dominacji najsilniejszych państw i ideologicznego imperializmu unijnej klasy politycznej.
Bułgarzy i Słowacy, broniąc swej suwerenności i swych rodzin, bronią również Europy. Dlaczego z ich przykładu nie korzysta nasz rząd, dlaczego ciągle nie wypowiedział genderowej konwencji mimo wieloletniej kampanii, mimo własnych gromkich deklaracji (minister Kempy, minister Sadurskiej, minister Rafalskiej), mimo społecznych apeli nasilonych od wejścia do konwencji Unii Europejskiej pół roku temu?
Problemów omijać się nie da. W międzyczasie konwencję ratyfikowała Estonia, więc i kolejne państwa środkowoeuropejskie będą musiały tę kwestię rozstrzygnąć. Nacisk władz unijnych od pół roku, od wejścia Unii Europejskiej do konwencji, jest coraz mocniejszy. W tej sprawie potrzebne są zarówno mocne działania państwowe, jak i cierpliwa praca dyplomacji, zachęcająca inne państwa naszego regionu do stanięcia po stronie wartości cywilizacji chrześcijańskiej. Rozstrzyga się przecież kwestia najzupełniej ustrojowa: czy będziemy poddani ustawicznej presji antyrodzinnej, czy przyszłe rządy (władza, jak przypomniał marszałek Karczewski, w demokracji się może zmienić) będą miały wygodne narzędzie polityki genderowej, czy też wywalczymy sobie wspólnie szacunek dla zasad, które ciągle są żywe w Polsce i innych krajach naszego regionu.
Jeśli chcemy bezpiecznej Europy dla niepodległej Polski, musimy stale ożywiać opinię chrześcijańską w Europie i musimy wspólnie przeciwstawiać się naciskom unijnych władz. Jedno jest bowiem pewne: nie zwiększa się kompetencji władzy, która prowadzi nieodpowiedzialną politykę.
Dlatego tak ważne jest również, by niedawne apele liberalnej opozycji o zastąpienie złotego walutą europejską spotkały się ze zdecydowaną reakcją. Tu nie chodzi o dyskusję, czy złotego likwidować od razu, czy później, ale o potwierdzenie nienaruszalności art. 227 Konstytucji, gwarantującego Polsce zachowanie waluty narodowej. Jeśli nie powiemy dziś tego jasno – jutro inni zadecydują za nas.
Idziemy nr 9 (647), 5 marca 2018 r.