Przedstawianie duchownych i świeckich wiernych jako zagrożenia dla demokracji oraz jako obciążenia dla finansów państwa ma być uzasadnieniem dla wykluczania ludzi wierzących z życia społecznego. Przykładem takiego odmawiania ludziom wierzącym prawa do kierowania się swoim światopoglądem w wyborach moralnych związanych z wykonywanym zawodem jest choćby zwolnienie prof. Bogdana Chazana z funkcji dyrektora Szpitala św. Rodziny w Warszawie czy niedawne wyrzucenie z pracy aktora Marka Cichuckiego za wyrażenie swojego zdania na temat bluźnierczego i bełkotliwego przedstawienia w Teatrze Nowym w Łodzi.
Pamiętamy, że w nieodległej historii eliminacja ludzi wierzących i w ogóle ludzi sumienia z życia publicznego zawsze była preludium sygnalizującym rodzenie się systemu totalitarnego. Ostrzegał przed tym Jan Paweł II w polskim parlamencie w czerwcu roku 1999, mówiąc, że: „demokracja bez wartości przeradza się w jawny albo ukryty totalitaryzm”. Dlatego kampania nienawiści i manipulacji wobec katolików Polsce powinna się spotkać z solidarną reakcją wszystkich ludzi sumienia, niezależnie od ich światopoglądu i zapatrywań politycznych. Wszystkich, którym zależy na prawdziwej wolności i dobru Polski.
|
„Gazeta” nie wspomniała oczywiście, że pieniądze te nie są żadnym darmowym prezentem dla Kościoła. Ani o tym, że ich podział między poszczególne Kościoły i związki wyznaniowe ma się nijak do liczby ich członków i do faktycznej wartości ich mienia, pozostającego ciągle w rękach państwa. Dla Kościoła katolickiego jest to sytuacja wyjątkowo niesprawiedliwa.
W sferze interpretacji manipulacją jest przedstawianie relacji Państwo Polskie – Kościół katolicki w taki sposób, jakby katolicy nie byli pełnoprawnymi obywatelami państwa, nie składali się na jego budżet i nie mieli prawa współdecydować o jego kształcie. Tymczasem Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawa, tworzonym przez obywateli dla zapewnienia realizacji ich słusznych praw. To obywatele, wśród których większość stanowią katolicy, składają się ze swoich podatków na budżet państwa. W tym znaczeniu to raczej państwo ze swymi instytucjami jest utrzymywane przez Kościół jako wspólnotę ludzi wierzących, a nie odwrotnie! Ludzie wierzący mają zatem prawo oczekiwać, podobnie jak wszyscy inni, że państwo zapewni im szeroko rozumiane bezpieczeństwo, do czego jest zresztą powołane. Chodzi przy tym nie tylko o bezpieczeństwo militarne wobec obcej agresji, o bezpieczeństwo wewnętrzne, bezpieczeństwo socjalne realizowane w postaci różnych świadczeń, o bezpieczeństwo zdrowotne, ale także o bezpieczeństwo psychiczne i duchowe.
Państwo ma przecież nie tylko chronić obywateli przed niebezpiecznymi sektami, ale także zapewnić obywatelowi możliwość skorzystania z posługi duszpasterskiej, szczególnie gdy jakichś przyczyn samodzielne zapewnienie sobie takiej posługi przez obywatela staje się utrudnione. Dotyczy to zwłaszcza obywateli przybywających w szpitalach, więzieniach, w koszarach i innych ekstremalnych okolicznościach. Jako obywatel płacący podatki mogę chyba oczekiwać, że jeśli znajdę się np. w szpitalu, to moje państwo zapewni mi nie tylko opiekę medyczną, ale i duszpasterską. To obywatele przez demokratycznie wybranych przedstawicieli wyznaczają cele i zadania swojemu państwu, a nie odwrotnie. Mogą także zlecić państwu w odniesieniu do swoich dzieci nie tyko nauczanie ich matematyki czy tańca, ale także religii. Kto tego nie rozumie, ten nie rozumie demokracji.
Manipulacją jest także insynuowanie, jakoby księża pozostający na etatach w instytucjach publicznych otrzymywali za to wynagrodzenie w sposób nieuprawniony. Trzeba pamiętać, że przez pierwsze lata po powrocie katechezy do szkół, duchowni katoliccy pracowali tam bez jakiegokolwiek wynagrodzenia. Dopiero zwrócenie uwagi przez Ministra Edukacji, że księża nie mogą samodzielnie prowadzić zajęć w szkole, jeśli nie są jej pracownikami, a jako pracownikom nie wolno im rezygnować z wynagrodzenia, wymusiło zmianę tej sytuacji.
Zasada, która obowiązuje w odniesieniu do utrzymania duchownych w całym Kościele jest taka, że ksiądz jest na utrzymaniu wspólnoty, której posługuje. Ma także prawo żyć na takim poziomie, na jakim żyją przeciętni członkowie tej wspólnoty. Dotyczy to zarówno księży posługujących w parafiach, jak i pracujących w instytucjach publicznych.
Stawianie zarzutów księżom pracującym w tych instytucjach, że odpowiednio do swojego wykształcenia, stażu pracy i zaangażowania pobierają wynagrodzenia takie same jak ich świeccy koledzy, nosi znamiona antyklerykalizmu, który podobnie jak antysemityzm i inne formy niechęci do człowieka ze względu na jego rasę czy religię, muszą się spotkać z potępieniem. Tym bardziej, kiedy jawny antyklerykalizm uprawia „Gazeta”, która chce uchodzić za obrońcę tolerancji.
![]() | ks. Henryk Zieliński |