Ale w tle tych wydarzeń były nasilające się pogłoski o możliwości wprowadzenia stanu wyjątkowego i o planie ataku na kijowski Majdan, do którego rzekomo szykowało się pięć tysięcy milicjantów i żołnierzy wojsk wewnętrznych. Takie pogłoski pojawiały się już wcześniej, ale teraz mógł znaleźć się formalny powód: okupacja gmachów trzech ministerstw, w tym Ministerstwa Sprawiedliwości, przez antyrządowych demonstrantów.
Zresztą budynki rządowe nie były jedynymi zajętymi przez przeciwników władz. W kilku obwodach na zachodzie kraju ludzie opanowali siedziby administracji obwodowych (odpowiedniki urzędów wojewódzkich), ogłosili powstanie lokalnych „rad ludowych” i przejęcie władzy. W części obwodów urzędy były blokowane przez demonstrantów, a w kilku na wschodzie kraju milicja wraz z tzw. tituszkami (wynajętymi „dresiarzami” i przestępcami) rozpędziła demonstrantów.
Tymczasem liderzy opozycji pojawiający się na Majdanie – Witalij Kliczko (partia Udar), Arsenij Jaceniuk (stworzona przez Julię Tymoszenko partia Batkiwszczyna – „Ojczyzna”) oraz Ołeh Tiahnybok (nacjonalistyczna Swoboda) nie są stuprocentowymi przywódcami Majdanu. Są krytykowani za nadmierną ugodowość wobec władz, za brak śmiałych, zdecydowanych działań. Gdy prezydent Janukowycz zaproponował Jaceniukowi i Kliczce wysokie stanowiska rządowe – odmówili, bo wiedzieli doskonale, że inaczej Majdan by się od nich odwrócił.
Bo Majdan nie jest jakąś reprezentacją opozycji czy też na przykład przejawem narastającego nacjonalizmu, czego obawiają się niektórzy komentatorzy w Polsce. Ruch sprzeciwu wobec rządów Wiktora Janukowycza grupuje ludzi zawiedzionych, że zamiast dążyć do stabilizacji i dobrobytu, Ukraina dąży donikąd. Sam Janukowycz, za młodu dwukrotnie karany za popełnianie pospolitych przestępstw, dla wielu jest negatywnym symbolem władzy, której ideały są bardzo odległe od demokracji i wolności. Podobnie jak rozpychający się w całym kraju „donieccy” (Janukowycz pochodzi z regionu Doniecka).
I stąd hasło zbliżenia do Europy, od której Ukraińcy, a przynajmniej ich zdecydowana większość, chcieliby przejąć zasadę rządów prawa, demokrację, swobody obywatelskie. Czyli coś zupełnie innego, niż oferuje im obecna władza. Oraz Rosja. W gruncie rzeczy chodzi o wybór cywilizacyjny: być z Zachodem czy ze Wschodem. O to toczy się walka na Ukrainie. Ważna i dla nas, bo to, jaki będzie nasz sąsiad, nie może być dla nas obojętne.
Piotr Kościński |