W Stanach Zjednoczonych opozycja uruchomiła procedurę odwołania z urzędu prezydenta Donalda Trumpa. Nasza solidarność jest po stronie prezydenta, który konsekwentnie wspiera prawo do życia w świecie, a Polakom przyznał prawo do bezwizowych podróży do USA. Żaden z jego poprzedników nie podejmował takich decyzji. Wszyscy się bali oskarżenia o zamach na aborcyjną „wolność” czy o „liberalizm imigracyjny”. I dopiero „populista” przestał się bać o popularność.
Opozycja zarzuca prezydentowi wykorzystywanie sprawowanej władzy na szkodę demokratycznego kontrkandydata w wyborach prezydenckich. Trump miał żądać od nowego prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego wznowienia śledztwa przeciw Hunterowi Bidenowi, oskarżonemu o korupcję na Ukrainie. Hunter jest synem Joego Bidena, wiceprezydenta za Obamy, a dziś – najważniejszego konkurenta Trumpa do prezydentury. Ukraińskie śledztwo przeciw Bidenowi juniorowi zostało umorzone za rządów prezydenta Poroszenki, po odwołaniu (ponoć na prośbę administracji Obamy-Bidena) prokuratora generalnego, który śledztwo to prowadził.
Rzecz jest charakterystyczna i pouczająca. Charakterystyczna, bo o ile demokraci atakują Trumpa, o tyle republikanie, broniąc swojego prezydenta, nie atakują Bidena za doprowadzenie do dymisji walczącego z korupcją prokuratora na Ukrainie. Obowiązkiem rządu i dyplomacji USA jest wspieranie amerykańskich przedsiębiorców, nawet jeśli ci umiarkowanie przejmują się prawem tam, gdzie inwestują. Z motywowanej amerykańskimi interesami ingerencji w demokratyczną politykę innych państw nie czyni się w Stanach Zjednoczonych zarzutu. Za naruszenie reguł amerykańskiej demokracji – owszem.
Dla nas płynie z tego ważna nauka: należy zawsze zachować umiar w spełnianiu życzeń sojuszników. Marszałek Piłsudski mówił, że polityką rządzi zasada do ut des, można więc coś dać, aby coś dostać, albo dlatego, że w istotnej sprawie już coś dostaliśmy. I zawsze warto formułować własne oczekiwania, by testować dobrą wolę partnerów. A przede wszystkim odróżniać państwa od rządów, bo te się w wyborach zmieniają.
A skoro piszę o mocarstwach – Chińska Republika Ludowa świętowała niedawno siedemdziesięciolecie ustanowienia władzy komunistycznej. O Chinach często się mówi jako o państwie ekskomunistycznym, tylko dlatego, że działają tam prywatne firmy, których właściciele zbijają fortuny. Ale cóż dziwnego, przecież do niedawna u nas to postkomuniści byli najpopularniejszą partią biznesu, aż do momentu, gdy stracili poparcie, ale nie biznesu, tylko społeczeństwa. Tymczasem komunistyczne Chiny urzeczywistniły postkomunizm doskonały: wprowadziły państwowy kapitalizm, zupełnie omijając demokrację. To się nawet w Rosji nie udało.
Na wielkiej jubileuszowej defiladzie prezydent Xi Jinping wystąpił w kurtce przewodniczącego Mao. Starożytni uważali, że istotą rewolucji jest nie sprawiedliwość, tylko zawiść społeczna, zazdrość o cudzą pozycję czy przywileje. Czasami ich przejęcie trwa i dwa pokolenia. Istotnie, jak przepowiadała „Międzynarodówka”: „wczoraj niczym – dziś są wszystkim”. Rewolucja weźmie jeszcze niejeden zakręt.