Zaczęło się kalendarzowe lato, pogoda piękna, choć trochę burzowa, ludzie ruszyli nad morze i w góry. Póki co mało kto planuje urlop za granicą, bo granice dopiero od niedawna otwarte i wiele jeszcze lotnisk pozostaje zamkniętych. Co będzie, gdy ludzie zaczną swobodnie przemieszczać się na dalekich dystansach? – pytają eksperci w kontekście koronawirusa. Nie da się zaprzeczyć, że epidemia trwa i chociaż na Zachodzie sytuacja uległa poprawie to zachorowania wciąż są.
Tymczasem w kontekście walki z pandemią, demokratycznie wybrani politycy zaczęli stosować metody autorytarne, masowo ograniczając – a niekiedy wręcz łamiąc – prawa obywatelskie: wolność wyznania, wolność gospodarczą czy wolność zgromadzeń. Do tego doszła ogromna kontrola obywateli, a w niektórych państwach zapędy ku totalnej inwigilacji w imię ochrony przed zarażeniem.
Były premier Wielkiej Brytanii Tony Blair wezwał do stworzenia wirtualnego dowodu tożsamości, zawierającego informacje o stanie zdrowia danej osoby. Według niego tylko wtedy można będzie przywrócić zagraniczne podróże i inne usługi. Blair stwierdził również, że wirtualny dowód powinien działać równolegle z programami śledzenia, takimi jak brytyjski Track and Trace. – Jest to naturalna ewolucja sposobu używania technologii w życiu codziennym – podkreślił były premier. Nieco wcześniej Blair wzywał obecny rząd brytyjski do wprowadzenia masowych testów.
Także czasopismo gospodarczo-finansowe „Forbes” opublikowało w ub. miesiącu obszerny artykuł, w którym przewiduje wprowadzenie biometrycznej karty pokładowej, która umożliwi pasażerom wejście na pokład samolotu mając za paszport własną... twarz. „Technologie cyfrowe i automatyzacja odegrają kluczową rolę w przyszłości podróży lotniczych” – podaje magazyn.
Jednakże historia chorobowa zapisana w biometrycznych dokumentach nie będzie jedynie chronić przed rozprzestrzenianiem się wirusa, ale może spowodować podział ludzi na klasy: lepszych i gorszych. Lepszych – odpornych na wirusa, którzy tym samym mogą swobodnie się przemieszczać i podejmować różne prace, oraz tych, których będzie zamykać się w domach, gdyż stanowią potencjalne zagrożenie dla innych, nie mówiąc już o odmawianiu im prawa do przemieszczania się czy wykonywania obowiązków zawodowych.
Już teraz w USA, Wielkiej Brytanii, Niemczech czy Chile politycy rozważają wprowadzenie paszportów odporności, które poświadczałyby przebytą chorobę wywołaną koronawirusem i wytworzenie przez organizm przeciwciał. Paszport odporności służyłby, nie tylko do celów związanych z podróżami, ale także do celów związanych z pracą zarobkową, gdyż do informacji zapisanych w paszporcie odporności mieliby dostęp również pracodawcy, chcący zatrudnić daną osobę. Jak to się ma do ochrony danych osobowych w kwestii przebytych chorób? Wątpliwości budzi już teraz podawanie do wiadomości publicznej danych osobowych osób zarażonych koronawirusem. Wyjaśnienie władz? Przepisy o ochronie danych osobowych nie mogą być przeszkodą w walce z wirusem.
Nietrudno zauważyć, że na przestrzeni wieków kryzysy niejednokrotnie wykorzystywane były do zmiany porządku społecznego. Za każdym razem rządzący pragnęli ufundować swym obywatelom nowy, idealny świat, usprawiedliwiając wszelkie ograniczenia i kontrole jednym zdaniem: dla waszego dobra. Ci, którzy nie wiedzą, jakie mogą być tego konsekwencje, niech odświeżą starą lekturę Aldousa Huxleya „Nowy wspaniały świat”.