Próbuje się tłumaczyć, że to kwestia nowej ustawy o pieczy zastępczej, że należy wprowadzić nowe prawo itp. Na przykład zakazać odbierania dzieci rodzicom tylko z przyczyn socjalnych. Ale gdy spojrzy się na statystyki, nie widać, by był to podstawowy problem. Nigdy nie jest tak, że powodem odebrania dzieci jest tylko bieda. W przypadku suwalskim nawet chodziło o coś więcej. Matka miała przecież ograniczone prawa rodzicielskie, nie radziła sobie z dziećmi.
Tyle że to, co dla postronnego obserwatora jest dla dziecka krzywdą, dla niego samego krzywdą być nie musi. W wielu polskich rodzinach można zaobserwować, że daleko im do standardów wyznaczonych przez państwowe instytucje. W jakże licznych są alkohol, przemoc fizyczna i psychiczna, cierpienie i dorosłych, i dzieci. Ale czy to znaczy, że te dzieci byłyby szczęśliwsze w rodzinie zastępczej? Na pewno nie. Bieda to nie patologia, alkoholizm to z kolei choroba. Z tymi zjawiskami stykamy się, czy chcemy, czy nie.
Z danych GUS wynika, że co czwarta rodzina z co najmniej czworgiem dzieci żyje poniżej minimum socjalnego. Że wielodzietność to u nas prosta droga do biedy. A kiedy zabraknie w rodzinie ojca i matka zostaje sama, to robi, co może, żeby sobie jakoś poradzić. Często robi głupio i źle. Tak jak matka, która przywiązała swoją córkę do framugi drzwi, bo musiała wyjść. Łatwo ją potępić, ale trudniej odpowiedzieć na pytanie, dlaczego ta kobieta z drugim maleńkim dzieckiem na rękach musiała sama iść po mleko i pieluchy. Dlaczego nikt tych produktów jej nie kupił? Gdzie wtedy była Pomoc Społeczna? Czy skupiała się na tym, by kontrolować, czy pomagać? Gdzie byli sąsiedzi? Dlaczego ta kobieta żyła w takiej nędzy?
Nie da się wszystkiego załatwić zamianą przepisów. Przede wszystkim nie da się załatwić tego, byśmy byli bardziej wrażliwi na krzywdę innych. I o tę wrażliwość głównie chodzi, o wrażliwość sędziów, pracowników socjalnych, sąsiadów, księży, całej społeczności. Bo to jest wielki wstyd dla nas, gdy człowiek, który ma gorzej, upada, a my nie biegniemy, by mu pomóc, tylko oceniamy, czy upada z własnej winy, czy też nie. Nie trzeba oglądać się na państwo. Spójrzmy na siebie i siebie pytajmy, co zrobiliśmy, aby pomóc. My, którzy mieliśmy więcej szczęścia i nie popadliśmy w biedę czy depresję.
Dorota Gawryluk |